Site icon Ostatnia Tawerna

Jest krew, są czołówki… – recenzja „Jest Krew…”

Król horroru, mistrz pióra, a przy tym jeden z bardziej płodnych pisarzy na rynku książkowym. Stephen King, bo o nim mowa, wydaje przynajmniej jedną książkę rocznie, a czasem dwie lub więcej. Wszystko zależy od formy mistrza i objętości poszczególnych pozycji. W tym roku na rynku pojawił się Instytut, a teraz do rąk dostajemy zbiór opowiadań Jest Krew…. Recenzja tej pozycji to dla mnie dopiero trzecie zetknięcie się z prozą Kinga. Jak zatem wypadły rzeczone opowiadania? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.

W krainie przepastnej wyobraźni

 Jest Krew… to – jak wspomniałem we wstępie – zbiór opowiadań. Na jego zawartość składają się de facto trzy opowiadania i jedna mikropowieść (Jest Krew…). Każdy z tekstów to popis wyobraźni mistrza. Owszem, mało tu horroru. Bardziej mamy do czynienia z thrillerami. Znajdą się też rzecz jasna elementy nadprzyrodzone, ale nie mają one na celu straszyć, bardziej budować atmosferę, przez którą czasami czułem się nieswojo. W pierwszym opowiadaniu, zatytułowanym Telefon Pana Harrigana, dostajemy historię pewnego telefonu i jego właściciela. Obserwujemy uzależnienie starszego człowieka, radość dziecka oraz pewne dość niepokojące zjawiska, mające miejsce po śmierci tytułowego pana Harrigana. W kolejnym zaś (Życie Chucka) widzimy koniec świata oraz kilka scen z życia pewnej osoby. Wszystko to połączone razem daje nam dość niepokojący obraz i skłania do przemyśleń. Trzecim tekstem w zbiorze jest właśnie wspomniane wcześniej Jest Krew… De facto mamy do czynienia z kontynuacją wątków z Outsidera, więc nie będę streszczał fabuły, bo i po co? Ostatnie opowiadania nosi tytuł Szczur i opisuje niemoc twórczą pewnego pisarza oraz nietypowe źródło jego weny oraz cenę, jaką przyjdzie mu za nią zapłacić. Jak zatem widzicie, każdy tekst został utrzymany w innym stylu oraz zaklasyfikowany do innego gatunku. Do horroru należy w sumie tylko tytułowa mikropowieść, ale też nie do końca.

Śladem mistrzowskiego pióra

Jak przystało na mistrza słowa, King stanął na wysokości zadania. Książka to proza najwyższych lotów, na co ma wpływ m.in. język literacki autora. Każde opowiadanie wpływa na wyobraźnię czytelnika, podsuwając nierzadko mroczne, sugestywne obrazy. Opisy akcji, lokacji i postaci to zaiste prawdziwa uczta. King doskonale opisał też swoich bohaterów. Ich kreacje, wnętrze i często pokręcone motywacje zostały zarysowane w tak realistyczny sposób, że prawdopodobnie takie osoby mogłyby żyć i teraz. King nie stroni od suspensu i przerysowywania pewnych scen. Używa charakterystycznych klisz, ale tak umiejętnie je łączy, że czytelnik nie wyczuwa sztuczności. Tylko wprawne oko odnajdzie te fragmenty. Laik wcale ich nie zauważy. Poza tym proza Kinga wciąga. Wciąga po całości. I to wcale nie dlatego, że jest świetnie napisana, a dlatego, że przedstawia rzeczy, które żyją gdzieś na granicy naszej jaźni. Nie w sposób lovecraftiański, ale w taki jego, kingowski, który jednocześnie raduje i zmusza do przemyśleń nad sensem życia i nad tym, czy rzeczywiście zasłona rzeczywistości nie została naderwana, a przez wyrwy nie przedostają się do naszego planu jakieś dziwne i pokręcone upiory.

Ogółem książka to małe arcydzieło. Poza geniuszem Kinga należy tu docenić świetną pracę tłumaczy i edytorów. Nie uświadczyłem ani kulawych tłumaczeń, ani chochlików drukarskich i błędów edytorskich. Nie ma też literówek. Ponadto oklaski należą się wydawnictwu za przygotowanie świetnej okładki i dobry skład opowiadań.

Podsumowując, polecam tę książkę każdemu, jest bowiem tego warta. Lubisz Kinga, czy nie, nie jest to ważne. Książka trafi do każdego. Polecam.

Nasza ocena: 9,5/10

Świetny, ponadczasowy zbiór opowiadań. Polecam każdemu. Warto.

Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 9/10
Styl: 10/10
Korekta: 10/10
Exit mobile version