Dziennikarka Nicole wyrusza do Rumunii, gdzie doszło do egzorcyzmów młodej zakonnicy zakończonych jej śmiercią. Ma sprawdzić, czy ludzie zamknięci za ten czyn w więzieniu, byli oprawcami chorej psychicznie dziewczyny, czy też rzeczywiście chcieli jej pomóc, wypędzając prawdziwego demona.
Na tropie demona
Dla mnie Krucyfiks to film wyglądający jak typowe dziennikarskie śledztwo, które z horrorem łączy tylko kilka jump scare’ów od czasu do czasu atakujących widza z ekranu – chyba dla przypomnienia, na jaki gatunek się wybrali. Choć nagłe wrzaski i postaci mogą czasem przyprawić o mocniejsze bicie serca, w końcu każdy poczuje znużenie. Ile można? Tym bardziej, że straszaki nie są poprzedzane narastającym napięciem, a część z nich wygląda po prostu jednakowo.
„Krucyfiks” – kadr z filmu
Samo śledztwo może nie znużyło mnie i film dość szybko minął, ale jest jednotorowe. Bohaterowie nie są skomplikowani psychicznie, a wręcz prostolinijni . Po każdym z nich wiadomo, czego się spodziewać. A jednak czekałam, co jeszcze opowiedzą, bo same historie, choć mało skomplikowane, przypadły mi do gustu.
Finał na miarę… całego filmu
Jedna rzecz, która naprawdę mi się nie podobała, to finał – tak absurdalnie krótki, że aż bez sensu. Aby był wart obejrzenia, albo powinien zostać rozegrany w zupełnie inny sposób, albo Krucyfiks musiałby trwać przynajmniej pół godziny dłużej, żeby rzeczywiście przyćmić całą poprzednią część fabuły i widz mógł wyjść z kina, myśląc tylko o tych ostatnich chwilach. Niestety poza jednym epickim ujęciem, które śmiało mogłoby znaleźć się na plakatach, nic ciekawego w zakończeniu nie zobaczycie.
Poprawne kadrowanie
W filmie pojawia się trochę ładnych krajobrazów. I tyle. Bohaterka zawsze znajduje się w centrum kadru. Nie wypada to najgorzej, przynajmniej na początku, gdy miałam nadzieję na późniejszą rozrywkę: gdyby producenci w przemyślany sposób zabawili się trochę ustawieniem postaci, Krucyfiks mógłby zacząć przynajmniej wyglądać jak dobra produkcja. Dodajmy do tego „zwykłe” kolory i wychodzi nie kino grozy, a młodzieżowe. A można było pojawiające się na ekranie barwy odpowiednio nasycić, by nadać toczącej się akcji klimatu grozy. Niestety…
„Krucyfiks” – kadr z filmu
Krucyfiks nie dla każdego
Dlaczego mam mieszane uczucia? Z jednej strony wiem, że film nie był dobry, z drugiej jednak nie wynudziłam się (chyba w przeciwieństwie do reszty sali) i widziałam w życiu już tyle horrorów, że na ich tle Krucyfiks nie wypada najgorzej. Fabuła płynie spokojnie i powoli, od czasu do czasu przerywana nagłymi wrzaskami i upiornymi twarzami pojawiającymi się na ekranie. I szkoda tylko, że jest kilka motywów, które zapowiadały się jako ważna część akcji, a w ogóle nie zostały wykorzystane.
Jeśli jesteście prawdziwymi fanami opętań –zapoznacie się z tą produkcją; jeżeli cierpicie na horroromanię, nawet nie musieliście czytać żadnych recenzji, bo i tak wybierzecie się do kina. Cała reszta lepiej niech zainwestuje w bilety na inny film – w październiku było już trochę premier i kilka jeszcze nas czeka. Krucyfiks oceniam trochę poniżej średniej – da się obejrzeć, ale tylko raz.
Nasza ocena: 4/10
Krucyfiks oceniam trochę poniżej średniej – da się obejrzeć, ale tylko raz. Wyłącznie dla ludzi mocno zafiksowanych na punkcie opętań.Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 3/10
Oprawa wizualna: 5/10
Oprawa dźwiękowa: 4/10