Site icon Ostatnia Tawerna

Jak zostałem królem ciemności… – recenzja komiksu „Arawn”, t. 1

Ronan Le Breton wraz z Sebastianem Grenierem, rysownikiem znanym z Katedry Otchłani, stworzyli mroczny świat, a protagonistą uczynili mrocznego króla piekieł. Czy komiks fantasy o okrutnym antybohaterze może być intrygujący?

Władca zmarłych opowiada swoje dzieje

Historia zaczyna się od rozmowy Arawna z odrąbaną głową. Cóż, raczej nie powinno to nikogo dziwić, albowiem protagonista jest władcą zmarłych. Autorzy postanowili odpowiedzieć w komiksie na najciekawsze pytanie, czyli jakim sposobem można stać się władcą ciemności! W zasadzie cały pierwszy tom opiera się na retrospekcjach. Od czasu do czasu przetykanych scenami z Arawnem i głową jego byłego sługi, Owena. Warto nadmienić, że ów osobnik pomimo utraty prawie całego ciała zachował cięty język! Wspomnienia władcy ciemności są bardzo intrygujące. Przypominają trochę legendy czy mity o narodzinach bohaterów. Co warto podkreślić, to nie tylko historia Arawn, ale także jego trzech równie potężnych braci. Każdy z nich wejście w dorosłość zaczął od walki z legendarnym potworem, aby na końcu pozyskać potężne artefakty. Pytanie tylko, jakim cudem kij wyrzeźbiony w domowym zaciszu przez ojca nagle znalazł się pod ochroną Strażnika Lasu? Mało tego, skąd ów kostur posiada w sobie taką potężną moc? Mamy tu trochę nielogiczności, ale nie jest to wielkim uchybieniem, ponieważ obcujemy jakby z opowieścią mityczną, na dodatek opowiadaną przez wyjątkowo rozgadanego gawędziarza. To on snuję tę opowieść, może ją więc skracać i pomijać nieistotne szczegóły, a ponadto w takich historiach w grę wchodzi w końcu działanie sił nadprzyrodzonych.

Warto szczególną uwagę zwrócić na relacje rodzinne, ponieważ matka czwórki braci przepowiedziała, że jeden z nich stanie się równy bogom! Nie dziwi zatem, że od najmłodszych lat mężczyźni ostro ze sobą rywalizowali. Co najdziwniejsze, w komiksie w zasadzie nie ma pozytywnych postaci. Każdy ma coś na sumieniu, mało tego, każdy potrafi wykazać się sporym okrucieństwem! Między innymi z tego powodu przyszły władca ciemności wzbudza większą sympatię niż choćby najstarszy z braci.

Batalie z udziałem olbrzymów

Sebastien Grenier jest zdolnym rysownikiem. Szczególnie spodobał mi się wygląd poszczególnych kreatur, w tym choćby morskiego sukuba. Sceny walki także wypadają bardzo dobrze, starcia są agresywne, krwawe, a wojownicy nie okazują sobie litości. Szczególnie batalie z udziałem tysięcy żołnierzy są niezwykle epickie. Przyczepiłbym się przede wszystkim do nadmiernego epatowania nagością. Oczywiście, wiadomo, że w walce z kobietą każdy potwór czy człowiek będzie celował tylko w piersi albo krocze, więc pozostałe części ciała powinny być odsłonięte… A tak serio, choć Sebastien Grenier umiejętnie ukazuje piękno kobiecych kształtów, tak w tym tomie nagości jest aż nadto. Rysownik mógł dla odmiany zrezygnować z nonsensownej i stereotypowej wizji kobiecego pancerza.

Czy warto zadzierać z Arawnem?

Arawn zaintrygował mnie już od pierwszej chwili. Miło dla odmiany spojrzeć na świat z perspektywy władcy ciemności. I choć Arawn w każdym calu jest mrocznym, bezlitosnym i okrutnym panem umarłych, to jednak nie jest jednowymiarowym antybohaterem. Sporo przeszedł w młodości, musiał zmagać się z odrzuceniem, wzgardą i stratą najbliższych. Wszystko to znacznie ukształtowało jego mroczną duszę. Mało tego, Ronan Le Breton ukazał, że Arawn potrafi kochać! Wszystko to złożyło się na całkiem interesującą opowieść fantasy. Rozumiem też, że autorzy starali się, aby ich świat był wyjątkowo okrutny i bezlitosny dla wszystkich istot żywych, choć przede wszystkim dla kobiet. Niemniej, i tak sądzę, że tej nagości spokojnie mogłoby być mniej. Chętnie sięgnę po drugą, a zarazem ostatnią część. Chciałbym przekonać się, jak to się stało, że Arawn został władcą zmarłych!

Nasza ocena: 7/10

Arawn, to ciekawa historia fantasy opowiadająca o narodzinach władcy umarłych!

Fabuła: 0/10
Bohaterowie: 0/10
Oprawa graficzna: 7/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version