Site icon Ostatnia Tawerna

Jak wyśnił się świat, czyli krótko o mitach i panteonie Aborygenów

Na samym wstępie zaznaczę, że mitologia aborygeńska jest bardzo zróżnicowana – owszem, pojawiają się wspólne motywy, w szczególności wiara w Czas Snu oraz przodków totemicznych, jednak w różnych regionach czczono różne bóstwa, a ponadto nawet najszerzej rozpowszechnione mity mają kilka wersji.

W rolach głównych wystąpili…

Aborygeni zamieszkujący obecnie południowy wschód Australii za najwyższe bóstwo, dawcę praw i stwórcę człowieka uważają Biamego – Praojca, czasami nazywanego też Łysą Głową. Zasiadał on w pobliżu Wielkiej Rzeki (naszej Drogi Mlecznej) na kryształowym tronie, a po prawej i lewej stronie boga miały swoje miejsca jego dwie żony – odpowiednio Birrahgnooloo zsyłająca deszcz oraz Cunnumbeille – opiekunka matek.

Innym dość powszechnie czczonym bóstwem jest Tęczowy Wąż, noszący wiele imion i  postaci, w zależności od rejonu – płci męskiej lub żeńskiej. Na ziemi manifestuje się jako (jak łatwo zgadnąć) tęcza; podobnie jak pierwsza żona Biamego przynosi (bądź zabiera) deszcz, ponadto w Czasie Snu ukształtował krajobraz Australii, m.in liczne formacje skalne.

W panteonie znalazło się też miejsce dla bogini Wielkiej Matki – Gunabibi, Mumuny, Ganabudy. Według niektórych mitów to właśnie ona stworzyła ludzi, dbała o rośliny i  zwierzęta.

… i inni

Jak chyba w każdej mitologii, także i u Aborygenów można spotkać różnego rodzaju istoty „niższej rangi”. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują przodkowie totemiczni poszczególnych plemion, którzy w Czasie Snu w znacznym stopniu ukształtowali zarówno samych ludzi, jak i prawa, podział społeczny oraz obrzędy; nauczyli podopiecznych również trudnej sztuki przetrwania w raczej mało przyjaznym środowisku wnętrza Australii. Zwykle takimi totemami są zwierzęta i rośliny, chociaż zdarzają się też w tym gronie części ciała lub różnego rodzaju wydzieliny – nie będę się rozwodzić jakie.

Duchy i duszki, czyli skąd się biorą dzieci

Te istoty pełnią w mitologii wiele ważnych funkcji. Otóż wokół niektórych miejsc, np. świętych skał, krążą duchy-zarodki czekające na dogodną okazję do wniknięcia w ciała przyszłych matek. Tę szansę stwarza im kontakt płciowy młodych par w pobliżu takiej chmary duszków.

Aborygeni mają też swój odpowiednik anioła stróża – plemię Aranda (zamieszkujące okolice Alice Springs) nazywają go ratapa – w dzieciństwie stanowi coś w rodzaju „duszy mlecznej” do czasu, gdy ta właściwa w pełni dojrzeje.

Mity w pigułce

Jak wspomniałam, różne plemiona mają nieco inne podejścia do wielu historii i postaci. Aby z tego krótkiego artykułu nie powstał przypadkiem sequel Pana Tadeusza, ograniczyłam się do streszczenia najpowszechniejszych wersji.

Siedem sióstr i wredne karzełki, czyli Plejady i Orion

Mit ten popularny jest w zachodniej Australii. Siedem sióstr zstąpiło z ciekawości z nieba na ziemię. Niestety dla nich rolę komitetu powitalnego przyjęli złośliwi Yayarr, przejawiający wobec nich niejasne, ale raczej mało przyjazne zamiary. Od razu więc zaczęły uciekać. Wkrótce potem najwytrwalszy karzeł zaatakował jedną z dziewcząt, która wcześniej odłączyła się od grupy. Udało się jej jednak uciec napastnikowi i dołączyć do sióstr na nieboskłonie, tworząc znaną gromadę Plejad, znaną Aborygenom jako Kungkarangkalpa. Nieustępliwy Yayarr do dziś ściga je pod postacią Oriona.

O krok od nieśmiertelności

Księżyc poprosił kiedyś ludzi o wyłapanie jego psów. Niby prosta przysługa, jednak Aborygeni mieli uzasadnione obawy – tymi psami były jadowite węże. Chociaż księżyc zapewniał ich, że nawet jeśli zginą od ukąszenia, natychmiast zmartwychwstaną, to strach skutecznie zniechęcił ludzi i skłonił do ucieczki. Właściciel owych psów sam więc odnalazł swoje zbiegłe pupilki, a ludzie stracili szansę na nieśmiertelność.

W innym micie o nieśmiertelności również istotną rolę odgrywa księżyc – walczył on z oposem, zabijając go. Lecz pokonany zdążył się odegrać, przeklinając ludzkość – w efekcie mieli, tak jak on, nieodwracalnie umierać.

Dwaj bracia

Nosili oni różne imiona, w zależności od plemienia – lud Koori (Wiktoria) nazywał ich bram-Bram-Bult. W wielu opowieściach podczas wędrówek po pustyni zajmowali się wymierzaniem sprawiedliwości, choć często w wątpliwy moralnie sposób. Pewnego razu postanowili odwiedzić swojego siostrzeńca oposa Doana. Niestety, jak się dowiedzieli w jego siedzibie, został on zabity i zjedzony przez kangura nadrzewnego o imieniu Wembulin podczas pościgu za innym skaczącym torbaczem Putrą (nie znam motywu pogoni). Bracia postanowili więc pomścić krewniaka, udali się zatem na poszukiwania Wembulina. Znaleźli go i przykładnie ukarali.

Gniew tej dwójki odczuł też Jinijinitch – wielka biała sowa o skłonnościach kanibalistycznych, budzących szczególny (i raczej uzasadniony) wstręt u braci. Na domiar złego, ostatnimi ofiarami ptaka były jego matka i żona. Samozwańczy obrońcy sprawiedliwości za pomocą zaklęcia sprowadzili burzę, a kiedy Jinijinitch schronił się w szałasie – zamknęli go w środku, obłożyli chrustem i całość podpalili.

Mitologia aborygeńska jest moim zdaniem jedną z ciekawszych, a zarazem skomplikowanych – wynika to m.in. z ograniczonej liczby materiałów oraz długiego traktowania kultury rdzennych Australijczyków po macoszemu. Niemniej to co wiadomo z przekazów ustnych oraz malowideł nawet sprzed tysięcy lat (swoją drogą, też ciekawy temat) dość dużo mówi o mentalności tych ludzi.


Grafika główna: Źródło

Exit mobile version