Site icon Ostatnia Tawerna

Jak od recenzji serialu przejść do jedzenia – „Punisher” przedpremierowe podsumowanie 1. sezonu

Po obejrzeniu drugiego sezonu Daredevila od Netflixa, mieliśmy w głowie obraz Punishera takiego jakiego oczekiwaliśmy jako fani komiksów. Brutalnego, nieustępliwego człowieka, który wie, że dla niego nie ma już rozgrzeszenia. Po czym platforma wyprodukowała serial dedykowany tylko Mścicielowi i wszystko się posypało… Fani komiksu niestety będą zawiedzeni.

Nowy Jorku, nadchodzę…

Postać Punishera serialowy debiut w świecie Netflixa miała w Daredevilu. Pierwsze koty za płoty, widz wiedział wtedy, czego się spodziewać po tym kultowym bohaterze i dostał (według nas) wszystko, co sobie wymarzył. Krótki, aczkolwiek treściwy występ Franka u boku Matta Murdocka pozostawił widza nienasyconego, czekającego z zapartym tchem na kontynuację poczynań nowojorskiego kata.

Zwiastun pierwszego sezonu Punishera tylko zwiększył nasze oczekiwania. Przepełniony akcją i strzelaninami, z dobrym podkładem muzycznym przedstawił Castle’a jako wszystkim znanego brutala, który najpierw strzela, a potem pyta i niekoniecznie czeka na zadowalającą go odpowiedź. Jedyną naszą obawą po obejrzeniu zajawki było to, czy aby na pewno nie pokazała za dużo czy nie wyciągnęła dosłownie wszystkich najlepszych scen z serialu. I zgadnijcie, co się stało…

The Punisher | Netflix

Im bardziej człowiek na coś czeka, tym wyższe stają się jego oczekiwania. Nie inaczej było w naszym przypadku z serialem The Punisher. Tak jak wspomnieliśmy wcześniej, Frank został już przedstawiony publiczności w innym serialu. Wtedy zrobiono to dobrze i zachowano charakter komiksowego pierwowzoru postaci.

Gdzie się podziały tamte prywatki?

Serial byłby rewelacyjny, gdyby nie nazywał się Punisher. Jeśli ktoś zasłoniłby tytuł i usunął imiona bohaterów, pewnie byśmy się nie zorientowali (do ostatnich dwóch odcinków), że to produkcja o tak charakterystycznej przecież postaci, jaką jest Frank Castle.

Naszym zdaniem bohater został przez scenarzystów zbyt ugrzeczniony. Za wszelką cenę chcieli go uczłowieczyć, a z serialu zrobić swoiste studium PTSD (zespołu stresu pourazowego diagnozowanego u weteranów). I to samo w sobie nie jest absolutnie złe. Ale podczas połączenia tego problemu z Punisherem, coś nie styka. Owszem, Frank cierpi na tę przypadłość nawet w komiksach, ale jego historia nie jest o tym, jak on sobie radzi ze stresem, tylko co przez ten stres robi. Następuje zatem absolutne „wynaturzenie” genezy tego (anty)bohatera. Wynaturzenie specjalnie umieściliśmy w cudzysłowie, ponieważ totalnie mija się z tym, co znamy z kart komiksów. Gdzie jego niekończąca się krucjata, kąpiele we krwi, masaże z obijających się o niego pustych łusek po pociskach i perfumowanie się spalanym prochem strzelniczym?

The Punisher | Netflix

Jak dla nas, serial powinien się trzymać motywów komiksowych. Porachunki z mafią, jak i wymierzanie swojej sprawiedliwości na wszelkich szumowinach dałoby tej produkcji więcej swobody. Nastawiona byłaby na czystą, brutalną akcję.

Niech ktoś zamknie Karen Page w piwnicy…

Zacznijmy od tego, że uważamy wprowadzenie Karen do solowego serialu Punishera za absolutnie niepotrzebne. Po pierwsze kobieta jest tak niepoprawnie idealistyczna, że aż dziecięco naiwna. Aż się flaki w nas przewracają. Widać, że wyraźnie coś przyciąga ją do Franka, co przecież pozostaje w sprzeczności z przekonaniami tejże bohaterki. W końcu odrzuciła Matta Murdocka, bo nocami wcielał się w Daredevila. Dlaczego zatem smolenie cholewek do Franka jest w porządku?

Po drugie z Karen wiąże się też nasz kolejny zarzut wobec serialu. Otóż uważamy, że w scenariuszu zdecydowanie zbyt dużo czasu poświęcono postaciom pobocznym. Wiele wątków niepotrzebnie rozwleczono na kilka odcinków, przez co w produkcji występują dłużyzny fabularne. Oglądając Punishera, jesteśmy żądni krwi i flaków, a nie relacji rodzinnych…

The Punisher | Netflix

Ilość Punishera w Punisherze oceniamy na 3/10

Tak jak było to powiedziane wcześniej, serial sam w sobie nie jest zły. Ma dobre motywy i zwroty akcji, ale nie nadaje się na historię o znanym i lubianym (choć kontrowersyjnym) Punisherze. Większość z zabiegów retardacyjnych zastosowanych w tym serialu uszłoby płazem reżyserom w innych produkcjach, odpowiednio budując napięcie. Jednak przy bohaterze tego kalibru i oczekiwaniach co do tego serialu przez to wygenerowanych, odbierane były po prostu jako nudne i zbędne dłużyzny. Mieliśmy nadzieję, iż poziom akcji dorówna temu z filmu Hardcore Henry (swoją drogą gorąco polecam Kacper), a dostaliśmy przeciętniaka. Tak jakby ktoś stwierdził, że zrobi nam super pizzę i nie powiedział, że zamiast sosu pomidorowego doda sos czekoladowy. Niby fajnie, bo obie rzeczy lubimy, ale jednak podziękujemy…

Jedyne, co uznaliśmy za pozytyw w tym serialu, w odniesieniu do świata komiksu, było to, że (celowo lub nie) subtelnie nawiązano (nawet przez podobne kadry) do historii opowiedzianej w czterech krótkich zeszytach zatytułowanych The Punisher: Born autorstwa  Gartha Ennisa z ilustracjami Daricka Robertsona. Gorąco polecamy nadrobić tę historię, ponieważ uderza ona w samo sedno genezy bohatera oraz jego osobowości. Mamy nadzieję, że drugi sezon (bo furtka pozostała otwarta) będzie troszeczkę bardziej treściwy i ściślej związany z komiksowym wizerunkiem Franka.

Nasza ocena: 6,5/10

Gdyby ten sam scenariusz przeznaczyć dla innej sensacyjnej produkcji, stałaby się ona niewątpliwie hitem. Jednakże nie jest to historia dla Punishera. Czy zbyt duże odejście od komiksowej konwencji przypadnie fanom do gustu?

Fabuła: 3/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa wizualna: 8/10
Oprawa dźwiękowa: 10/10
Exit mobile version