Site icon Ostatnia Tawerna

Jak Feniks z popiołów! – recenzja komiksu „Phoenix Zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey”

Jeśli ktoś jest bohaterem ze świata Marvela, umarł, i nie nazywa się Ben Parker, to może być pewny, że prędzej czy później powróci do świata żywych. A co dopiero jeśli jest się Jean Grey, czyli ziemskim wcieleniem Phoenix? Wtedy zmartwychwstanie nastąpić wręcz musi!

Wysiadywanie jaja

Na całym świecie zaczynają dziać się dziwne zjawiska. Powstają anomalie pogodowe, zwierzęta umierają stadami, widywani są zmarli, a w kosmosie odnotowane dziwne wybuchy. Grupa X-Men jest pewna, że stoi za tym jakiś mutant. Wyruszają więc na poszukiwania. Szybko okazuje się, że ich dawna przyjaciółka właśnie została ożywiona!

Tymczasem sama zainteresowana, czyli Jean Grey, żyje sobie spokojnie w małym miasteczku, gdzieś w USA. Mieszka z rodzicami, spotyka się ze Scottem Summersem, naprawia auto u Logana i zupełnie nie jest świadoma, że wszyscy ci ludzie od dawna nie żyją, a ona sama właśnie powróciła zza grobu. Iluzję idealnego świata stworzył dla niej kosmiczny byt znany jako Phoenix, który w ten sposób przygotowuje dziewczynę do „wyklucia się” i ponownego połączenia z nią.

Plejada mutantów

Scenarzystą odpowiedzialnym za przywrócenie Jean Grey do świata Marvela jest Matthew Rosenberg, który tworzył wcześniej m.in. Uncanny X-Men. Tym razem najwyraźniej postanowił ucieszyć fanów mutantów i wrzucić w niezbyt długi album niemal wszystkich znanych homo superior, a także dorzucić ich kilku wrogów. Czy taki zabieg się sprawdził? Niezupełnie. Owszem, możemy popatrzeć sobie na bohaterów, ale ich udział jest w większości zbędny. Colossus, Domino, X-23, Angel, Longshot a także Szablozębny są jedynie tłem. Rogue, Kitty Pryde, Storm, Nightcrawler, Jubilee czy Magneto zostali sprowadzeni do tego, aby wypowiedzieć kilka kwestii i pobić paru wrogów. Z kolei Bestia przynudza swoimi wywodami, a Cable szybko pokazuje, że nie jest najlepszym telepatą. Rolę Icemana i Pyro sprowadzono do kilku przepychanek słownych, które, trzeba przyznać, są zabawne. Można by wymienić jeszcze kilku mniej znanych członków X-Men, ale nie ma po co. I tak wszyscy wymienieni głównie snują się po świecie szukając Jean, a po drodze walczą z iluzjami stworzonymi przez Phoenix. Tylko dwie postaci (nie licząc oczywiście samej Grey) mają tu naprawdę ważne role. Pierwszą z nich jest Emma Frost, która, chociaż w komiksie pojawia się tylko na moment, to robi więcej, niż pozostali razem wzięci. Kluczowym dla całej fabuły jest z kolei Staruszek Logan. Nie zdradzę jednak cóż takiego musi zrobić nasz podstarzały Wolverine.

Historia tytułowej bohaterki komiksu jest dużo lepsza, niż jej kolegów i koleżanek. Przynajmniej początkowo. Phoenix bawi się i mami Jean kolejnymi iluzjami i są to mocno niepokojące, ale intrygujące obrazy. Widzimy jak Grey jest raz za razem manipulowana i zaczyna być nam jej szkoda. Zaczynamy kibicować, aby ocknęła się, nim kosmiczny byt w pełni rozłoży swe skrzydła i przejmie nad nią całkowitą kontrolę. I nagle przygoda zaczyna przyspieszać, a sama fabuła jest mocno spłycona. Wydaje się, że autor chce jak najszybciej dotrzeć do finału i zakończyć opowieść. Tym samym Phoenix z potężnego bóstwa staje się potulnym zwierzaczkiem domowym, a czytelnik może się tylko krzywić i czekać na to, co się wydarzy.

Co za dużo…

Phoenix Zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey został zawarty na 144 stronach. Jak na tak krótki komiks ma zdumiewająco dużo rysowników. Tworzyli go bowiem Joe Bennett, Carlos Pacheco, Leinil Francis Yu oraz Ramon Rosanas. Podobnie jak sama fabuła, tak i strona graficzna jest bardzo nierówna. Znajdziemy tu bardzo dobrze przedstawione gierki, iluzje w świecie stworzonym dla Jean oraz niezwykle majestatyczną Phoenix, górującą nad X-Menami. Na pochwałę zasługują także… okładki, które wydawca komiksu, Egmont, zamieścił na końcu zeszytu. Każda z nich idealnie pasowałaby na plakat do zawieszenia nad biurkiem. Są jednak też fragmenty, gdzie ilustratorzy najwyraźniej stwierdzili, że mutanci faktycznie nie są zbyt istotni, więc narysowali ich „aby byli” i faktycznie stanowią tło, a my możemy ich poznać jedynie po strojach, bo twarzy praktycznie nie widać. Do tego wszystkiego nieudolnie przedstawiono nam Bestię. Niebieskofutry mutant wygląda, jakby był łysy! Czyż to nie dziwne?

Dobrze, że wróciłaś

Phoenix Zmartwychwstanie: Powrót Jean Grey to mini event, mający na celu przywrócenie tytułowej bohaterki do świata żywych. Oczywiście dla fanów to bardzo dobrze, bo w końcu słynna mutantka jest niezwykle ważną postacią dla świata Marvela i z pewnością wielu chciało jej powrotu. Sam pomysł na jej zmartwychwstanie też jest niezły. Momentami dostajemy tu naprawdę mroczny i nieco psychodeliczny thriller. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Zarówno fabuła jak i rysunki są nierówne i momenty zachwytu mieszają się z chwilami zażenowania i kręcenia głową. Ostatecznie jednak fani homo superior nie powinni być zawiedzeni. W końcu będą mieli okazję zobaczyć niemal wszystkich swoich ulubieńców w akcji, a ich krótka przygoda jest zapowiedzią ich większego udziału w Marvel Now! 2.0.


Nasza ocena: 6,5/10

Bez szału i z pewnymi zawirowaniami, ale ostatecznie Jean Grey wraca do X-Menów! I z tego możemy się cieszyć.

Fabuła: 6,5/10
Bohaterowie: 5,5/10
Wydanie: 8/10
Oprawa graficzna: 6/10
Exit mobile version