Book of Travels to najnowsze dzieło sztokholmskiego studia Might and Delight, które stworzyło takie tytuły jak np. seria Shelter, Paws oraz Meadow. Reprezentuje świeże spojrzenie na gry typu RPG – TMORPG.
TMORPG?
Brzmi znajomo, a jednak na pierwszy rzut oka pierwsza literka zdecydowanie się nie zgadza. MMORPG każdy kojarzy, ale czym jest TMORPG? Czymś nowym i ekscytującym! Otóż twórcy stwierdzili, że Book of Travels absolutnie nie jest i nie może być grą typu MMORPG, gdyż jak sama nazwa wskazuje, jest to massively multiplayer online role-playing game. Stąd więc pomysł na ukucie nowej, o wiele bardziej pasującej nazwy TMORPG – tiny multiplayer role-playing game. I właśnie tym jest Book of Travels! To gra, w której nie napotkamy na serwerach mas graczy. Spotkania są raczej okazyjne, a przez to wyjątkowe. Komunikacja z innymi jest w pewien sposób utrudniona – mamy do dyspozycji jedynie proste ikony (np. serduszko, znak zapytania, wykrzyknik, strzałki, ręka podnosząca przedmiot itp.), żadnych czatów. Jednym to się spodoba, innym wręcz przeciwnie, lecz na pewno pomaga to w utrzymywaniu interakcji pozbawionej toksyczności.
Przygoda inna niż wszystkie
Na Book of Travels czekałam już od jakiegoś czasu, powody były dwa. Po pierwsze – uwielbiam gry tego studia; są oryginalne, ciekawe i bardzo charakterystyczne. Po drugie – Księga przygód od razu skojarzyła mi się z grą Podróż od Thatgamecompany, którą kocham całym sercem i od czasu do czasu do niej wracam, choć znam ją niemal na pamięć. Book of Travels wydało mi się więc połączeniem wszystkiego, co lubię – pięknej grafiki, swobody oraz spokojnego tempa rozgrywki. I tak też jest! Już sam ekran startowy gry oraz klimatyczna muzyka zachęcają do tego, by rozpocząć przygodę. Mamy również całkiem rozbudowany kreator postaci, w którym możemy wybrać jej archetyp (jest ich dużo, bo aż 12, z czego każda posiada własny, dość enigmatyczny opis), pochodzenie, osobowość oraz umiejętności. Możemy również wylosować startowy ekwipunek i nazwę naszej postaci. Przed samym rozpoczęciem gra zadaje nam również kilka pytań, by ustalić, co nasz bohater robił przed rozpoczęciem wspólnej przygody, i w związku z tym – w jakim miejscu na mapie pojawimy się na start.
Braided Shore
Tutaj zaczyna się nasza przygoda i, prawdę mówiąc, już podczas pierwszych 15–20 minut gracz jest w stanie stwierdzić, czy jest to tytuł dla niego, czy wręcz przeciwnie. Book of Travels zostawia nas tak naprawdę na pastwę losu i sami musimy odkrywać piękną krainę o wdzięcznej nazwie Braided Shore. Nie mamy żadnego nadrzędnego celu, żadnego znacznika na mapie, żadnego podświetlonego NPC, który wyjaśniłby nam, co właściwie mamy teraz robić. Nic z tych rzeczy. Cel przygody musimy na bieżąco nadawać sobie sami, odkrywać poszczególne części mapy i rozmawiać z innymi postaciami, które czasem będą miały dla nas zadania. Co ciekawe, w grze nie funkcjonuje nic w rodzaju „dziennika”, nie mamy do dyspozycji żadnego spisu zadań. Co więc mamy zrobić w obliczu braku tak, zdawać by się mogło, podstawowego narzędzia? Sięgnąć po zeszyt albo kartkę! Uwierzcie mi, ta „niedogodność” niesamowicie podbija RPG-owe doświadczenie, które wynosimy z naszych podróży po Braided Shore.
Rozgrywka jest spokojna, czasem wręcz powolna, więc może nie spodobać się fanom wartkiej akcji, ale uważam, że Księga przygód taka właśnie powinna być – relaksująca, nastrojowa i sprzyjająca przemyśleniom, lecz również niejednokrotnie wymagająca od gracza strategicznego podejścia, gdyż możemy na swojej drodze spotkać przeciwników (uwaga – w grze możemy zginąć i jest to stety/niestety permadeath). Przede wszystkim polecam po prostu chłonąć piękno, które oferuje nam ten tytuł… Bo naprawdę jest niesamowicie śliczny. Ręcznie malowane elementy tła mają w sobie coś „swojskiego”, są bardzo przyjemne dla oka i bardzo często zatrzymywałam się, by tylko chwilę dłużej przyglądać się danemu skrawkowi mapy. Ma się również wrażenie, że świat dookoła naszej postaci tętni życiem, szczególnie dobrze widać to w napotkanych wioskach oraz miasteczkach – ich mieszkańcy wykonują różne czynności, rozmawiają ze sobą, możemy z każdym wejść w jakąś interakcję. Ciekawe jest to, że czas gry odpowiada czasowi rzeczywistemu, więc pora zasiadania do gry ma znaczenie. Całość dopełnia świetne udźwiękowienie, które jest tak charakterystyczne, że nie pomylicie go z żadnym innym.
O czym należy pamiętać?
Przede wszystkim o tym, że Book of Travels jest we wczesnym dostępie i dlatego trzeba przymknąć oko na pewne niedociągnięcia, bugi (najczęstszym było wczytywanie pustych map, co zmusza do wylogowania i ponownego logowania), czy też nie do końca dobrą optymalizację. Twórcy zaznaczają, że gra w swej obecnej formie wymaga wielu poprawek – Currently the game includes the core gameplay elements but it needs further stability and polish. Might and Delight ma również zamiar rozbudowywać świat, by gracz miał jeszcze więcej plansz do eksploracji, planowane jest też dodanie do rozgrywki wielu nowych aktywności. Uważam, że po tym studiu należy spodziewać się naprawdę wiele, a ich praca nad Book of Travels jest i będzie rzetelna oraz dokładna.