Horror nie jest gatunkiem zbyt często granym w teatrze, dlatego kiedy w zapowiedziach premier filmowych przeczytałam, że Przebudzenie dusz to adaptacja sztuki, poczułam się zaintrygowana. Czy takie eksperymenty mogą się udać? Okazuje się, że tak.
Kto wierzy w duchy?
Główny bohater filmu, profesor Phillip Goodman (Andy Nyman), na co dzień zajmuje się demaskowaniem oszustów udających, że posiadają nadprzyrodzone moce i są w stanie kontaktować się ze zmarłymi. Jego całe życie koncentruje się na walce z zabobonem, na tej walce zbudował też swoją karierę zawodową – kręci programy i pisze książki o niewytłumaczalnych zjawiskach. Pewnego dnia do jego rąk trafia dziwna przesyłka, której nadawcą jest człowiek (teoretycznie) nieżyjący od 15 lat. Goodman zostaje postawiony przed wyzwaniem – ma wyjaśnić trzy tajemnicze i niewytłumaczone sprawy, które mogą zachwiać jego racjonalnym podejściem do świata.
I tak Goodman próbuje zrozumieć: co takiego przydarzyło się pewnej nocy dozorcy pilnującemu opuszczony szpital psychiatryczny, czy do niektórych lasów lepiej nie wchodzić nocą i czy dzieci zawsze są tak niewinne, jak się wydają. Pozornie te trzy sprawy oprócz tego, że być może były w nie zaangażowane nadnaturalne siły, nic ze sobą nie łączy, ale czy na pewno? Radzę bardzo uważnie oglądać film i zwracać uwagę na detale…
Twórcy Przebudzenia dusz (Andy Nyman i Jeremy Dyson) nie ukrywają, że ich historia ma swoje korzenie w teatrze i decydują się kilkakrotnie na zburzenie czwartej ściany – główny bohater zwraca się parę razy do publiczności, nadając całości pozory ni to sztuki, ni filmu dokumentalnego, ale wraz z biegiem akcji coraz bardziej zanurzamy się w opowiadaną historię i po prostu śledzimy działania Goodmana. Jednak film z pewnością nie jest klasycznym horrorem, raczej bawi się jego konwencją, wplatając dużo surrealistycznych czy wręcz groteskowych rozwiązań. Wszyscy bohaterowie i wydarzenia mają swoje znaczenie, a pozornie nieistotne elementy stają się w rzeczywistości kluczem do rozwiązania zagadki.
Czy horror zawsze straszy?
Przebudzenie dusz może też przestraszyć, ale jest to strach wynikający raczej z tego, że zza ekranu znienacka wyskakują dziwne stwory, a postacie, jak przystało na bohaterów horroru, wybierają się z migającą latarką sprawdzić, co też tam tak hałasuje w tym opuszczonym korytarzu. Film wykorzystuje znane schematy, ale wszystko przedstawione jest w nieco groteskowy sposób i nadaje całości trochę humoru, jednocześnie paradoksalnie zwiększając natężenie makabry. Jeżeli ktoś nie lubi podskakiwać w fotelu z przerażenia, to uprzedzam, że zdarzają się takie momenty, kiedy trudno się opanować, bo rozmaite zmory i duchy przedstawione są dość realistycznie.
Jeśli chodzi o grę aktorską – jest dobrze, a momentami bardzo dobrze, ale najbardziej podobał mi się Martin Freeman. Teoretycznie gra postać drugoplanową, ale momentami jest tak wiarygodnie przestraszony, żeby potem być przerażającym i diabolicznym, a chwilę później zabawnym, że zasługuje to naprawdę na uznanie. Ale całej obsadzie trudno zarzucić cokolwiek złego, Freeman po prostu jest na tyle utalentowany, że wyróżnia się na tle reszty.
Scenografia, zdjęcia, a szczególnie niektóre kadry, podkreślają, że akcja tak naprawdę dzieje się w bliżej nieokreślonym czasie, gdzieś pomiędzy latami siedemdziesiątymi a jakimś „teraz”, w którym obok wintydżowych ubrań i kineskopowych telewizorów istnieją telefony komórkowe. To kolejny z zabiegów, nabierający sensu, kiedy poznajemy zakończenie i rozwiązanie tajemnicy. Za to muzyka, wykorzystana w filmie, zupełnie nie zwróciła mojej uwagi – podkreślała momenty, w których coś nagle pojawia się w kadrze, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnej melodii, po prostu wiem, że coś pojawiało się w tle sceny.
Przebudzenie dusz być może nie jest, tak jak szumnie zapowiadano na plakatach, najlepszym horrorem od lat, bo ma bardzo mocną konkurencję chociażby w niedawnym, znakomitym Cichym miejscu, ale z pewnością jest filmem dobrym, z interesującym pomysłem i ciekawą realizacją. Podobają mi się takie eksperymenty i z przyjemnością obejrzę ich więcej.
Nasza ocena: 7/10
Przebudzenie dusz to całkiem ciekawa propozycja – straszy, intryguje, a czasem puszcza do widza oko. Z pewnością warto!FABUŁA: 8/10
BOHATEROWIE: 7/10
OPRAWA WIZUALNA: 7/10
OPRAWA MUZYCZNA: 6/10