Site icon Ostatnia Tawerna

„Hel 3” – recenzja

W czasach PRL-u autorzy musieli nieźle gimnastykować swoje mózgi. Ponieważ obowiązywała cenzura, nie mogli tak po prostu wplatać w narrację książki komentarzy odnośnie socjalistycznej rzeczywistości. W przeciwnym razie cenzor musiał taką publikację odrzucić, negatywna ocena obowiązującego ustroju była nie do przyjęcia. Umiejętnie wpleciona w tekst satyra i mnogość możliwości interpretacji tekstu niejednokrotnie umykały cenzurze. W tamtym okresie to właśnie autorzy literatury science fiction, a później fantastyki komentowali swoje otoczenie w taki sposób, by nie można było tego powiązać z socjalistyczną rzeczywistością.

Obecnie obowiązuje wolność słowa, nie ma potrzeby ukrywania niczego pomiędzy wierszami. Jednakże wielu pisarzy wciąż stosuje zabieg pośredniego przytaczania swoich obserwacji i obaw dotyczących przyszłości. Ci najlepsi tak prowadzą narrację, by czytelnik z pozoru samodzielnie doszedł do gorzkich przemyśleń na temat kierunku, w którym zmierza ludzkość. Jednym z mistrzów słowa, ale też fantastyki, w Polsce jest Jarosław Grzędowicz. Nie trzeba znać jego publikacji, żeby wiedzieć, z jakiej klasy człowiekiem ma się do czynienia. Wystarczy przejrzeć bogaty życiorys pisarza.

Na jednym ze spotkań autorskich (konkretnie podczas Falkonu 2014) Tomasz Kołodziejczak, wieloletni przyjaciel i kolega po fachu Jarosława Grzędowicza, powiedział, że twórcom nie da się wymienić mózgów. Choćby usilnie próbowali diametralnie zmienić swój styl, czy napisać coś ze skrajnie innego gatunku, i tak będą wplatać do swoich książek to, co znane dobrze znają. Moim zdaniem Grzędowicz ma bardzo charakterystyczny styl, wyróżniający się rozsądkiem. Jego maniera jest bardzo męska, pisarz nazywa rzeczy po imieniu, a jednak przy tym jednocześnie w sposób pośredni przekazujące wiele treści.

Hel 3 to najnowsza powieść Grzędowicza, pierwsza po znakomitym zakończeniu Pana Lodowego Ogrodu. Fani na kolejne dziecko mistrza czekali ponad cztery lata.  Muszę jednak podkreślić, że kilkuletnie odstępy między kolejnymi książkami są dla tego autora normalne. Jarek jest człowiekiem poważnym, robiącym wszystko w swoim tempie. Tym razem pisarz przeniósł nas do wcale nie tak odległej przyszłości, bo do roku 2058. Moim zdaniem świat przedstawiony jest bardzo realny. Zdecydowanie mogę uwierzyć, że na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat ludzkość niemalże całkowicie zatopi się w social mediach, a granica moralności znacznie się przesunie. Ludzie w drugiej połowie XXI-ego wieku są uzależnieni od połączenia z MegaNetem (znacznie rozbudowanym Internetem). Właściwie nie mogą funkcjonować bez Omnifonów, odpowiedników dzisiejszych smartfonów. Omni to konto bankowe, klucze do domu, dokumenty, odtwarzacz mp3, gameboy i uniwersalny pilot w jednym. Właściwie nie da się bez niego funkcjonować. A jeśli już ktoś straci swój gadżet, tak jak główny bohater Norbert Roliński zwany Fokusem, ma wielki problem.

Fokus jest iwenciarzem, swoistym połączeniem korespondenta wojennego z youtuberem. Jego praca polega na tym, że jedzie w niebezpieczne tereny, czy po prostu tam, gdzie dzieje się coś ciekawego, nagrywa materiał, skleja go i puszcza do netu. Jednakże nie zadowalają go zwykłe obrazki, którymi cieszą się widzowie iwentów. Gdy poznajemy bohatera, znajduje się w upadłej przez wynalezienie alternatywy dla ropy naftowej Arabii Saudyjskiej. Mężczyzna dostaje cynk od swojego informatora o zaplanowanej w Dubaju egzekucji na dwóch zachodnich inżynierach. Jest to dla niego doskonała okazja na zdobycie wartościowego materiału. Jak nie trudno się domyślić, wmieszanie się w sprawy wyznawców islamu nie okazało się dobrym pomysłem.

Społeczeństwo przedstawione w Helu 3 właściwie nie ma hamulców moralnych. Ludzi fascynują jedynie krwawe obrazki i materiały filmowe. Najlepiej krótkie, bo przecież szara masa szybko się nudzi. Nikogo nie interesuje kontekst danych wydarzeń czy historyczne i kulturowe tło konfliktu. Jedynie krew, wybuchy i łzy. Grzędowicz przedstawia w ten sposób swoją gorzką refleksję na temat współczesnego społeczeństwa. Wyśmiewa uzależnienie od technologii, a nawet ograniczenia nałożone na terenie Unii Europejskiej. Do łez rozbawił mnie fragment, w którym okazuje się, że w szynce jest za dużo glutenu i nie wolno jej jeść. Nie wolno też pić uwielbianej przez autora śliwowicy, którą doskonale pamięta każdy fan Vuko Drakkainena, głównego bohatera Pana Lodowego Ogrodu. Jarek nie dba o poprawność polityczną. Skrupulatnie punktuje wszystko to, co w naszych czasach najgorsze. Jednak nie za każdym razem robi to w sposób bezpośredni.

Najbardziej przypadł mi do gustu geopolityczny układ z roku 2058. Autor podzielił świat pomiędzy sunnę (wyznawców islamu), Nowosowietów (spadkobierców mateczki Rosji). Europę (ściślej mówiąc Unię Europejską), Unię Amerykańską, Chinoli i resztę świata. Już po samych określeniach można zaobserwować ścisły związek z tym, co możemy zaobserwować we współczesnym świecie. Europa Grzędowicza jest słaba, narzuca na siebie wiele ograniczeń, bo chce być eko. Ponieważ przeludnienie Ziemi postępuje, nałożono na społeczeństwa wiele restrykcji. Między innymi wprowadzono zakaz spożywania nieekologicznej żywności, by oszczędzać prąd odcinano jego dopływ w określonych godzinach.

Warto sięgnąć po najnowszą powieść Grzędowicza z kilku powodów. Po pierwsze dla samego autora, który jest jednym z najważniejszych przedstawicieli współczesnej fantastyki w kraju. Po drugie dla niezwykle realnej wizji rozwoju współczesnej sytuacji geopolitycznej i społecznej. Po trzecie dla przesłania, które autor chce przekazać czytelnikom. Moim zdaniem Hel 3 to w lutym obowiązkowa pozycja do przeczytania.

Exit mobile version