W ramach przygotowań do zamkniętej bety Gwinta, gry karcianej opartej na uniwersum Wiedźmina, CD Projekt Red zorganizowało „mordowanie serwerów”. Akcja Kill the Servers miała za zadanie przetestować nie tyle samą grę, co jej infrastrukturę. Testy były otwarte – mógł w nich wziąć udział każdy, kto się zarejestrował i pobrał klienta; chodziło w końcu o to, aby maksymalnie obciążyć serwery.
!! Pamiętajcie, że poniższy opis dotyczy niegotowego produktu. Do czasu zamkniętej bety czy samej premiery wiele może jeszcze ulec zmianie. !!
Na początek krótkie przypomnienie reguł gry. W Gwincie gracze na zmianę zagrywają kolejne karty z talii, a celem jest uzyskanie większej sumy punktów niż przeciwnik. Każda karta ma swoją wartość punktową, oznaczenie, w którym z trzech rzędów może być zagrana (zwarcie, strzał, oblężenie), a niektóre z nich wprowadzają efekty specjalne. W trakcie rundy nie dobiera się kolejnych kart (chyba że pozwala na to efekt specjalny), co wpływa na charakter rozgrywki; czasem warto poddać rundę, aby zachować silniejsze karty na później. Ten, kto wygra dwie z trzech rund, wygrywa cały mecz.
Według zapowiedzi Gwint ma oferować obszerny samouczek, nie był on jednak dostępny podczas testów serwerów. Tutaj należało od razu zalogować się do trybu multi, wybrać jedną z przygotowanych odgórnie talii i poczekać chwilę na przydział przeciwnika. Nie było możliwości budowania własnych talii ani zapisu postępu w grze; tylko szybkie potyczki z kolejnymi graczami.
W piątek, podczas pierwszej tury akcji Kill the Servers, udostępniono użytkownikom dwie talie: potworów (Monsters Deck KTS) oraz Północnych Królestw (Northern Realms Deck KTS). Szybko okazało się, że ta pierwsza jest wyraźnie silniejsza od drugiej i większość osób wybierało grę potworami. Zmieniło się to we wtorek, kiedy doszły jeszcze talie Wiewiórek (Scoia’Tael Deck KTS) i Skellige, a dwie poprzednie trochę zrebalansowano. Rozgrywka stała się bardziej różnorodna (czy bardziej wyrównana – to już kwestia dyskusyjna, chociaż moim zdaniem tak), a opracowane wcześniej strategie trzeba było poddać rewizji.
Należę do tych szczęściarzy, u których gra podczas testów chodziła płynnie i bez większych problemów, a na przydział oponenta nigdy nie musiałam długo czekać. Oczywiście zdarzały się drobne bugi – nie wszystkie karty działały dokładnie zgodnie z opisem (zwłaszcza słynna Płotka), czasem mecz był niespodziewanie przerywany – ale mniej, niż można by się spodziewać na tym etapie produkcji. Podobno jednak właściciele Radeonów nie mieli tyle szczęścia – u nich gra się crashowała.
Ogólne wrażenia? Jak najbardziej pozytywne, choć zdaję sobie sprawę, że to dopiero niewielki wycinek możliwości Gwinta. Gra wygląda ładnie, postacie na kartach się animują i rzucają różnymi one-linerami (lub, jeśli to potwory, wydają inne dźwięki). Nawet ograniczenie liczby talii i kart nie przeszkadzało wciągnąć się w rozgrywkę. W końcu co żywy przeciwnik, to żywy przeciwnik – zdarzały się mecze łatwe, ale zdarzały się też zacięte rywalizacje. Teraz pozostaje czekać na betę, a ta już za miesiąc…