Site icon Ostatnia Tawerna

Gryzie wszystko, prócz kieszeni – recenzja myszki Bloody Q50

A4Tech, prawdziwy weteran branży peryferiów komputerowych, znanych głównie z bardzo dobrego stosunku jakości do ceny, postanowił zaserwować nam nową serię sprzętu. Jest ona skierowana bezpośrednio do graczy i oznaczona krwawą nazwą Bloody.

I stała się światłość

Mycha już na pierwszy rzut oka wyróżnia się dość krzykliwym designem, a po podłączeniu do komputera wrażenie to zostaje spotęgowane przez migające w różnych kolorach diody. Nieco jarmarczny wygląd, kojarzący się z choinkowymi lampkami, nie każdemu będzie się podobał, ale to raczej standard, jeśli chodzi o sprzęt skierowany do graczy.

Sam jestem zwolennikiem bardziej stonowanego wyglądu, więc z zadowoleniem przyjąłem fakt, że podświetlenie Bloody Q50 można ustawić w jeden z kilku trybów – ciągły, oddychający czy po prostu je wyłączyć. Początkowo zdecydowałem się na ten ostatni, w którym kolorową diodą podkreślona została jedynie kulka. Mysz prezentuje się wtedy naprawdę elegancko, ostre krawędzie i białe zdobienia nadają jej wygląd jakiegoś futurystycznego narzędzia.

Po jakimś czasie dałem jednak szansę również diodom mającym udekorować całe urządzenie – w końcu skoro już za nie zapłacimy, to szkoda, żeby z nich nie skorzystać. Bardzo szybko przyzwyczaiłem się do ciepłych i przyjemnych barw, wyglądających szczególnie efektownie w ciemnym pomieszczeniu. Nie przypadł mi do gustu specjalnie tryb migotania, w którym poszczególne diody przygasają i zapalają się na zmianę. Moim zdaniem niepotrzebnie rozprasza to uwagę, aczkolwiek na pewno komuś się spodoba.

Precyzja przede wszystkim

Oczywiście wygląd to jedynie dodatek, a kolorowe lampki rodem z dyskoteki stanowią po prostu zbędny bajer. Bo w sprzęcie dla graczy najważniejsze są przecież osiągi. Myszki A4Tech przyzwyczaiły nas już do świetnych parametrów w bardzo dobrych cenach i wszystko wskazuje na to, że seria Bloody będzie kontynuowała te chlubne tradycje. Po raz kolejny bowiem w urządzeniu za „pięć dych” zastosowano tutaj zbierający ciepłe opinie sensor Avago 3050.

Q50 posiada specjalne przyciski, pozwalające zmieniać czułość „w locie”. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, gdyż waha się ona od 500 do maksymalnie 3200 DPI. Sama myszka barwą kulki informuje, który tryb jest w tej chwili aktywny. Minusem będzie jednak konieczność korzystania tylko z predefiniowanych ustawień – nie da się zatem wybrać dwóch lub trzech ulubionych DPI, zapominając o reszcie.

Możliwości urządzonka są stosunkowo skromne, ale nie zapominajmy, iż mówimy tutaj o „gryzoniu”, którego da się nabyć za kwotę poniżej sześćdziesięciu złotych. Stanowi to ułamek ceny większości sprzętów Razera czy innego Roccata, a oferuje w zamian naprawdę sporo. Łupiąc ostro w Counter Stricke’a albo Battlefielda, nie powinniśmy specjalnie odczuć tej różnicy, co stanowi koronny argument przemawiający za Bloody Q50.

Moje lukrowane guziczki

Nie jest też standardem, aby sprzęt w tej kategorii cenowej posiadał jakieś dodatkowe przyciski. Tutaj otrzymaliśmy ich kilka – trzy zlokalizowane pod kółkiem myszy pozwalają nam zmieniać czułość sensora oraz przełączać się między różnymi trybami podświetlenia. Praworęczni gracze będą mieli do dyspozycji duet przycisków pod kciukiem. W pracach biurowych służą one jako „dalej” i „wstecz”, ale podczas grania możemy nadać im w zasadzie dowolną funkcję. Przydaje się to do efektywnej zmiany broni lub korzystania ze specjalnych umiejętności – w zależności od tytułu.

Przyciski pod kciukiem i kółko myszy „chodzące” prawie bez odczuwalnego oporu sprawiają, że skierowany do graczy Bloody Q50 doskonale sprawdza się także w pracach biurowych. Uwierzcie mi, powrót do „gryzonia” bez dodatkowych funkcji pod kciukiem jest naprawdę bolesny. To jedna z największych zalet recenzowanej myszki.

Czterech pancernych i szczur

Nowy sprzęt reklamowany jest także jako bardzo wytrzymały. Według producenta żywotność głównych przycisków myszy wynosi do 10 milionów kliknięć, co stanowi naprawdę imponujący wynik. Warto zatem przemyśleć zakup Q50, jeśli planujecie konkurować z Koreańczykami w Starcraftcie. Powinna wytrzymać wiele godzin ostrych treningów.

A4Tech chwali się także metalowymi ślizgaczami na spodzie urządzenia. Podczas gdy „zwykłe” ścierają się po „przejechaniu” trzech kilometrów, nasze spocone łapsko powinno razem z Bloody Q50 pokonać ich około sto razy tyle! Oczywiście kilkanaście dni testów to za mało, aby potwierdzić te rewelacje, jednego jestem jednak pewien – na metalowych ślizgaczach myszka sunie po podkładce zauważalnie płynniej.

Choć nie wierzę w każdą marketingową brednię, atakującą klienta z opakowania produktu, to A4Tech i Bloody Q50 mają u mnie spory kredyt zaufania. Wcześniej prawie przez cztery lata korzystałem z modelu X748 tego producenta i jego niezawodność oraz wytrzymałość zrobiły na mnie naprawdę dobre wrażenie. Jeśli młodsza, podświetlana siostra tamtej myszki jest jeszcze twardsza, to możecie po mojej śmierci spakować ją do trumny.

Patrz i dotykaj

O ile wygląd to kwestia dyskusyjna i sporo już sobie o nim powiedzieliśmy, to jakość użytych materiałów da się ocenić znacznie bardziej obiektywnie. Wszędobylski plastik nie jest specjalnie miły w dotyku, nie wygląda też zbyt solidnie i obawiam się, że po pokonaniu trzystu kilometrów z Q50 zostaną same metalowe ślizgacze. Fakt jednak, że nawet w trakcie „ostrego” traktowania (ściskanie, upuszczanie i tak dalej – zalewania nie próbowałem) myszka nie trzeszczy, nie piszczy i generalnie nie daje żadnych symptomów sugerujących rychły zgon.

„Gryzoń” cechuje się dość niską wagą, przy czym nie ma możliwości „obciążenia” go odważnikami. Czerwony kabel w oplocie pewnie wytrzyma tyle co pancerne ślizgacze, jest on jednak dość sztywny i póki nie „uleżał się” na biurku, dość często powodował samoczynne wędrowanie kursora po ekranie. Najlepiej po prostu nie wypuszczać go z dłoni 🙂

Jest jedna rzecz, która prawdopodobnie wyeliminuje Q50 w oczach wielu „pro-gejmerów”. Do myszki nie dołączono żadnego softu. Z jednej strony fajnie, w końcu to spełnienie mokrych snów twórcy idei urządzeń typu plug & play – po prostu podłączasz i gotowe. Niestety pozbawieni jesteśmy tym samym jakichkolwiek opcji dostosowania ustawień myszki do własnych potrzeb. A można by było zmienić tutaj całkiem sporo: od konfiguracji neonowych światełek i częstotliwości ich migotania aż po ograniczenie zmiany czułości DPI do kilku ulubionych. O makrach nie wspominając.

Nie gryź!

Ograniczone możliwości Bloody Q50 rekompensuje fenomenalnym stosunkiem jakości do ceny. Jeżeli więc chcecie, aby znajomi widzieli, jaki z was „gejmer”, ale nie planujecie przeznaczać na ten cel kilkuset złotych (patrzę na ciebie Logitech), naprawdę warto rozważyć propozycję od A4Tech. Tym bardziej, że już sam sensor zastosowany w tej myszce robi z niej przyzwoity sprzęt do grania.

Exit mobile version