Site icon Ostatnia Tawerna

Grom i szkwał. Kraina Martwej Ziemi II

Grom i szkwał to druga książka Jacka Łukawskiego z cyklu Kraina Martwej Ziemi. Po świetnym pierwszym tomie nie spodziewałem się, że tak szybko w moje ręce wpadnie kolejna część. Tym większe było moje zaskoczenie, że dostałem egzemplarz przedpremierowy wraz z dołączoną doń mapą świata wydrukowaną na kawałku materiału. Za taki bonus należy się pochwała dla autora, jak i wydawnictwa. Przejdźmy teraz do właściwej recenzji książki. Czy podroż do Krainy Martwej Ziemi jest dalej fascynującym przeżyciem? Zaczynajmy.

Od razu mogę stwierdzi, że Łukawski nie zawiódł. Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, o czym świadczy fakt, że ukończyłem ją w dwa dni. Byłby jeden, ale miałem trochę innych zajęć. Fabuła dalej trzyma wysoki poziom. Poznajemy jeszcze większe połacie świata, w którym dzieją się wydarzenia powieści. Tym razem osią główną historii jest porwanie księżniczki Azure, dziedziczki tronu Wondettel, i wyprawa Arthorna w celu jej odnalezienia i uwolnienia. W toku wydarzeń nasz bohater podróżuje statkami powietrznymi, zagłębia się w mroki górskich jaskiń oraz ponownie wraca do Asnal Talath – doliny, gdzie w pierwszym tomie znalazł trochę ukojenia. Poznajemy też właściwe oblicze głównego złego tego cyklu, a także spotykamy nową rasę – Płanetników.

Podobnie jak w poprzedniej części, tak i w tym tomie natrafiamy na odwołania do innych klasycznych utworów, jak chociażby do Robin Hooda, Eragona czy Czerwonego Kapturka. Te wstawki znowu budzą uśmiech na twarzy i zachęcają do dalszej lektury. Z kart powieści nadal wyziera mrok i beznadzieja. Nie ma optymistycznych akcentów. To co czasem wydaje się wesołe i jasne, dość szybko zmienia się w smutek i ciemność.

Grom i szkwał dotrzymuje kroku poprzedniczce, a w niektórych aspektach nawet ją prześciga. W książce tej jeszcze lepiej poznajemy Arthorna i obserwujemy jego coraz większe rozdarcie wewnętrzne oraz dylemat między lojalnością a spokojem. Bohater ten przez takie przedstawienie staje się coraz bardziej bliski czytelnikowi.

O stronie graficznej nie będę się wypowiadał, ponieważ dostałem egzemplarz recenzencki, a to oznacza, że różni się od wydania premierowego.

Podsumowując, drugi tom Krainy Martwej Ziemi rozpala apetyt na więcej oraz zwiększa oczekiwania odnośnie dalszych perypetii Arthorna. Łukawski już w tej chwili winien być jednym z czołowych polskich pisarzy. Zachęcam każdego, by zapoznał się z tym cyklem.

Exit mobile version