Site icon Ostatnia Tawerna

Gra roku… która nie działa – recenzja gry „Monster Hunter Wilds”

Seria Monster Hunter przez dłuższy czas była popularna jedynie w kraju kwitnącej wiśni. Wszystko zmieniło się za sprawą części z 2018 roku, o podtytule World. Gdzie de facto świat mógł lepiej poznać stwory stworzone przez Capcom. Gra okazała się gigantycznym sukcesem, którego nie przebił Rise. Czy dziki Monster Hunter ma szansę przebić się jeszcze dalej?

Certyfikat łowcy potworów

Polowanie rozpoczyna się od historii młodego Naty, który kilka dni wędrował po Zakazanych Ziemiach, gdyż jego ludzie zostali zaatakowani przez potężnego potwora, a on sam jako jedyny zdołał uciec. Natę odnajdują badacze, chcący rozpocząć badania nad Zakazanymi Ziemiami. Tutaj wkracza nasz łowca, który nie tylko pomoże w ekspedycji nowej krainy, ale również zrobi wszystko, żeby znaleźć ocalałych ludzi Naty.

Fabuła z jednej strony jest tylko pretekstem do poznawania i likwidowania kolejnych stworów występujących w krainie, ale stara się opowiedzieć historię, w której łowca jest jedynie dodatkowym elementem. W tym wszystkim widać pewien morał, wyczuwalną przygodę i poznawanie nowego świata. Mimo tego, historia nie jest bardzo angażująca, a wynika to z przewidywalnej struktury zadań fabularnych. Za to spotykane postacie poboczne zachęcają do dalszego śledzenie z uwagą przerywników filmowych. Nie możemy jednak się oszukiwać, najważniejsze w tym wszystkim są same łowy na potwory.

Łowco, poczuj się jak w domu

Każdy, kto grał w jakąkolwiek część Monster Hunter, od razu poczuje się jak w inteligentnym domu. Do wyboru gracz ma 14 rodzajów broni. Od mieczy, młotów czy innych glewii, po nawet bronie palne i wspierające. Narzędzia zagłady występują w serii niezmiennie i oferują ogromny wachlarz możliwości, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie.

Metafora inteligentnego domu nie jest tutaj przypadkowa. Sporo rzeczy w MH Wilds jest automatyczna. Np. nasz Seikret (który służy jako wierzchowiec) potrafi sam biec w stronę szukanego wroga, a po drodze, przy użyciu kotwiczki możemy zbierać zasoby z dość dużej odległości, nie zsiadając ze zwierzęcia. Już w World widać było sporo ułatwień względem poprzednich części, przez co oddani fani serii zarzucali zbyt dużą casualizację tytułu, co jest zrozumiałe. Z drugiej strony, rezygnacja z przekomplikowanych i uporczywych rozwiązań, pozwoliło MH stać się serią popularniejszą, dzięki czemu baza graczy jest o wiele większa. Kwestię tego, czy to dobrze czy źle, pozostawiam już odbiorcom do własnej oceny. W mojej opinii ewolucja w tym kierunku nie jest niczym złym, bo sama gra wciąż do najłatwiejszych nie należy, zwłaszcza z perspektywy kogoś nowego w serii.

Walka na pierwszy rzut oka nie różni się od tego, co można było zobaczyć w World czy Rise, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Przede wszystkim został wprowadzony system ran, który ułatwia przewracanie wrogów, pozwala na zadawanie sporych ilości obrażeń czy w inny sposób pomaga łowcom w walce. Przykładowo, podczas używania Gunlance’a (w polskim tłumaczeniu Lancopały) można wbić broń w ranę i mielić do momentu wybuchu. Natomiast glewia (kinsect glaive) pozwala na wysłanie swojego owadziego przyjaciela w ranę, by ten pobrał wszystkie 3 ekstrakty i przekazał je łowcy. Do arsenału morderczych ruchów dorzucono kilka nowych sztuczek, które pomogą łowcy w walce. Oczywiście nie tylko gracze zostali wzmocnieni, bo stwory zaskoczą nawet weteranów serii, ale to już trzeba zbadać na własnej skórze.

Początkowe potwory bardziej uczą nas tego, co ma nadejść. Po pewnym etapie, kiedy pojawiają się  temperowane wersje potworów, przez co zaczynają się schody, o cyklicznych wydarzeniach z jeszcze potężniejszymi wrogami nie wspominając. Te wyzwania już dają mocno w kość i odkrywają prawdziwą naturę dzikiego Monster Huntera, gdzie żadne ułatwiacze nie załatwią za nas zwierzyny. Walka, mimo pewnych drobnych zmian, wciąż jest wymagająca i nie pozwala na lekceważenie bestii.

Czy to zły ctrl c + ctrl v?

Oskarżyć nowego Monster Huntera można o to samo, co z każdym nowym tytułem z tej serii: to wszystko to samo, znowu będziemy ubijać potwory, by zebrać materiały na lepszy pancerz. Znowu musimy zebrać masę składników, by mieć odpowiednio dużo mikstur leczniczych, pułapek oraz prowiantu. No i przede wszystkim, znowu będziemy ubijać znane potwory z serii. Ile można? A no można tyle, dopóki graczom się to nie znudzi, a patrząc na liczby, które wskazują na milionowe zainteresowanie w dniu premiery (na samym Steam), to ludziom ani trochę się to nie nudzi.

Monster Hunter Wilds to gra, w której nikomu nie przeszkadza ubijanie 20 razy tego samego stwora, by zdobyć jedną płytkę, potrzebną do wykucia nowego stroju. Co z tego, że tego samego stwora ubili już 60 razy w innych odsłonach? To się nie nudzi i gracze to uwielbiają. Wielu z nich pomijało przerywniki filmowe, by przejść do najważniejszego endgame’u i zacząć tłuc najsilniejsze wybryki natury, swoją ulubioną bronią. I to zawsze działa, przynosi ogromną satysfakcję, oraz to, co przede wszystkim grach jest najważniejsze: radość z grania.

Lekko modyfikując pewne elementy, twórcy nie naruszają struktury rozgrywki, które gracze MH uwielbiają. Robią ctrl c + ctrl v, dodając na tyle nowych rzeczy w postaci świata, postaci, nowych strojów, wyzwań i pewnych mechanik, że gracze znowu zaczynają od 0, by stać się godnym łowcą. Płynie stąd też złota zasada: nie zmienia się tego, co działa. Czy to jest przeciwko innowacji? Tak. Czy wciąż przynosi to frajdę? Tak. Daje to na tyle dużą satysfakcję, że Monster Hunter to jedyna gra, która potrafi mnie zachęcić do ubijania tej samej paskudy 30, a nawet 50 razy. Tak działa magia tej serii.

Gra zachwyca, ale musi działać

Największym problemem najnowszego Monster Hunter, jest jego optymalizacja na komputerach. Wilds podtrzymał tradycję serii, że na premierę gry z serii MH na PC działają tak, jakby chciały, a nie mogły. Jeżeli doczytają się wszystkie tekstury, to należy dziękować każdemu znanemu bóstwu. Klatki potrafią skakać jak kibice na meczu po haśle “kto nie skacze…”, a błędów jest mnóstwo. Nawet pierwszy raz byłem świadkiem, jak potwór zablokował się w przejściu w trakcie przechodzenia do nowej areny. Na szczęście nie musiałem resetować podejścia (był w takim miejscu, że nie mogłem go uderzyć), bo po dłuższej chwili po prostu przeteleportował się do wyznaczonej lokacji.

Co najgorsze, w dniu pisania recenzji mija miesiąc od premiery, a twórcy nie zrobili niczego, by optymalizację poprawić. To podejście mnie dziwi, bo nie zdarza się to pierwszy raz ze strony Capcomu, a straty są dość zauważalne. Na forach widać mnóstwo opinii graczy, którzy nie zamierzają dotykać MH Wilds, dopóki optymalizacja nie zostanie poprawiona. To samo można wyczytać w recenzjach na Steam. Monster Hunter Wilds już został ogłoszony ogromnym sukcesem, ale ten sukces byłby większy, gdyby autorzy zajęli się poprawą działania swojego produktu, bo odstrasza to wielu potencjalnych nabywców.

Przez te problemy nie można też podziwiać całego piękna MH, do którego przyzwyczaił nas World (który po wyjściu również miał swoje problemy na PC). Jak wszystko się doczyta, to gra jest naprawdę przepiękna, miejscówki są pełne szczegółów, anomalie pogodowe robią wrażenie, a o animacjach można napisać osobny tekst. Takowy można też napisać o jedzeniu w grze. Granie w ten tytuł na głodnego, jest niewskazane!

Muzyka również napędza do walki, odgłosy potworów, jak i całego otoczenia budują wiarygodność obcowania z żywym światem. Głosy postaci są przyjemne, a całokształt warstwy dźwiękowej pozwala zarówno odprężyć się w spokojniejszych momentach, jak i podczas eksploracji. Dodatkowo, buduje ona atmosferę i wagę pojedynku w trakcie batalii. To wszystko jest po prostu miodne.

Monster Hunter Wilds to produkcja świetna, która przynosi graczom to, czego pragną – radość z grania i samej rozgrywki. Dodatkowe rozwiązania urozmaicają tytuł i zachęcają do zbadania Zakazanych Ziem. Łowcy ponownie wyruszą z pieśnią na ustach (lub rogach łowieckich) i ubiją tysiące bestii. Szkoda tylko graczy PC-towych, którzy aktualnie czekają na aktualizacje poprawiające optymalizację.

Grę do recenzji otrzymaliśmy od Capcom Polska, za co bardzo dziękujemy, ale nie wpływa to na ocenę końcową produktu.

 

Nasza ocena: 7,5/10

To jest cudowny Monster Hunter, który oferuje wszystko, za co ludzie pokochali tę serię. Niestety gracze PC-towi mają aktualnie ogromny problem optymalizacyjny, który powinien zostać już dawno rozwiązany.

Grafika: 9/10
Udźwiękowienie: 10/10
Fabuła: 7,5/10
Grywalność: 10/10
Exit mobile version