Site icon Ostatnia Tawerna

„Gniew Północy” Daniela Komorowskiego już w sprzedaży!

Wikingowie znowu ruszają do walki! Wydawnictwo Replika przedstawia „Gniew Północy”, kontynuację „Furii Wikingów” Daniela Komorowskiego. Powieść już w księgarniach!

Gniew Północy, druga część porywającej sagi o wikingach Daniela Komorowskiego jest już dostępna w sprzedaży!

Poniżej prezentujemy fragment powieści udostępniony przez Wydawnictwo Replika:

Danowie powoli podnosili drabiny i bezszelestnie opiera­li je o mury. W tym miejscu widać było dno, dzięki czemu można było swobodnie wykonać zadanie. Po chwili poczęli się wspinać. Przystanęli na drabinach, niewidoczni dla Fran­ków na murze, i czekali. W obozie poza Hvitserkiem zostało trzydziestu łuczników, którzy teraz wyszli na brzeg i naciągnęli cięciwy, wymierzając je w stronę miasta. Na znak rogu frankij­scy żołnierze od razu skierowali spojrzenia w kierunku obozu wikingów. Zanim zrozumieli, co się dzieje, powitał ich grad duńskich strzał.

– Do ataku! – krzyknął Ivar i jako pierwszy wskoczył na mury, gdzie przywitało go dwóch obrońców. Zabił ich od razu, zanim zdołali choćby mrugnąć. Następnie wojowie ru­szyli we wschodnim kierunku. Przeszli jednak tylko kilka­dziesiąt metrów bez natknięcia się na obrońców. Po chwili spotkali ich gęsto usianych na murach. Cel oddziału Ivara był jasny. Mieli za zadanie oczyścić mury z żołnierzy, aby nie mogli zrzucić kamieni na łodzie dowodzone przez Ragnara. Wtedy jego ludzie wspięliby się na mury bez przeszkód i ob­lężenie można byłoby uznać za zakończone. Bezkostny bez żadnego lęku czy zwątpienia, na czele swych ludzi, niczym ostrze grotu wbijającego się w tarczę, szedł z mieczem i topo­rem w ręku, siekąc każdego, kto stanął na jego drodze. Mur był dość szeroki i po jego lewej stronie swobodnie poruszał się Eskil Biały, zadziwiając wrogów tuż przed śmiercią ko­lorem swojej skóry. Pozostali wikingowie nie mieli zbytnio miejsca do ataku. Uformowali na umocnieniach mur z tarcz, który osłaniał ich ze wszystkich stron poza jedną, gdzie pro­wadzona była walka. Ivar ciął jednego z żołnierzy toporem w szyję, rozrywając ją, po czym pchnął nieszczęśnika za sie­bie. Kolejny nadział się brzuchem na jego miecz. Trzeci poże­gnał się z odrąbaną przy barku ręką, by zaraz upaść na ziemię i zostać dobitym przez innego z wikingów. W pewnej chwili frankijscy żołnierze przestali atakować. Sformowali oddział łuczników, by razić wrogów strzałami.

– Mur tarcz!!! – zakrzyknął Ivar, niemal od razu dostrzega­jąc zagrożenie. Wojowie szybko zasłonili jego i Eskila tarczami, więc żelazne groty wbiły się w drewnianą zaporę nie do pokona­nia. Po chwili to samo stało się z drugą serią – i z niej również żadna ze strzał nie dosięgnęła celu.

– Do przodu!!! – wydał kolejny rozkaz Bezkostny i wojowie w ciasnym szyku zaczęli się przesuwać naprzód. W tym samym czasie dotarli do nich żołnierze od tyłu, próbując zniszczyć ich formację. Wikingowie nie rozwierając muru, dźgali ich w lu­kach między tarczami, raniąc i zabijając jednego po drugim. Po stronie wikingów również były straty w ludziach. Zginęło już dwóch wojów. Jednak była to niewielka strata w porównaniu z tą tej, jaką dotąd ponieśli Frankowie. Mur tarcz cały czas po­suwał się do przodu. W końcu najeźdźcy zwarli się w zorgani­zowaną naprędce formację żołnierzy, która bez szyku, a jedynie w zwarciu, chciała ich odeprzeć swoją przewagą. Oddział Ivara napierał na silną przeszkodę. Frankowie początkowo stawili so­lidny opór, jednak z czasem zaczęli się cofać, co skrzętnie wyko­rzystywali Danowie. Kiedy zbili wrogów w bardzo gęstą grupę, zaczęli ich kłuć mieczami gdzie popadnie, zabijając jednego po drugim. Nagle opuścili tarcze i niczym wygłodniałe zwierzęta rzucili się na wystraszonych i zszokowanych żołnierzy.

Ivar – jak to Ivar – ze swoim diabelskim uśmiechem, na wi­dok którego niejeden z Franków popuścił w spodnie, ciął i siekł obrońców Paryża. Jednego ciął wszerz brzucha, rozcinając go, aż na wierzch wypłynęły flaki, drugiego na odlew rozerwał cio­sem topora od dołu. Kolejnemu przebił gardło na wylot swym mieczem, który wychodząc z tyłu, zranił kolejnego żołnierza w twarz, haratając mu oko. Mężczyzna zawył z bólu, gdy krew strumieniem zalewała mu twarz. W przypływie adrenaliny za­czął jak szalony machać mieczem na prawo i lewo. Zranił w ten sposób dwóch kompanów, lecz po chwili Ivar wkroczył między nich i dobił każdego z osobna.

W ślad za Ivarem swoje żniwo zbierał Eskil Biały. Najbliż­szy kompan Bezkostnego zamachnął się na jednego z rywali toporkiem, wbijając go w bark. Następnie przyciągnął skulo­nego mężczyznę do siebie, by kopnąć go kolanem w twarz. Potem zamroczonego żołnierza pchnął za siebie, gdzie dobili go inni wojowie. Z okrzykiem bojowym na ustach biały wo­jownik ruszył dalej, by mordować i niszczyć razem z resztą od­działu.

Mimo braku przewagi liczebnej oddziału Ivara, jego drużyna bezproblemowo posuwała się ciągle do przodu. Liczebność Franków na nic się zdawała na małej przestrzeni, jaką dawały mury. Teraz rządziła siła i sprawność, która całkowicie była po stronie najeźdźcy.

– Panie! – krzyczał jeden z ludzi do Karola Wielkiego. – Wi­kingowie dostali się na północne mury! Sforsowali naszą obronę!

– Jakim cudem? Przecież nie było tam statków!

– Przeszli po mieliźnie, panie! Co robić?

– Niech to szlag! – odezwał się król, załamując ręce. Słynął ze swojej odwagi i z bycia wspaniałym strategiem, lecz odkąd przegrał walkę na granicy z Danią, zmienił się, coś w nim pękło i bał się podejmowania jakichkolwiek decyzji, zwłaszcza kiedy musiał to robić szybko. Nie był już wcale wielki, jak głosił jego przydomek. Ivar z Ragnarem wypalili mu trwałe znamię, któ­re go zmieniło, być może już na zawsze. – Mój syn dowodzi – wydukał po chwili, dostrzegając Ludwika. Ten widząc żołnierza zdającego relację królowi, podszedł natychmiast i dowiedział się o wtargnięciu wikingów na mury miasta.

– Trzeba wysłać tam więcej ludzi! – zdecydował, nie namy­ślając się długo. – Nie możemy pozwolić, aby otworzyli bramę. Wtedy wleją się do miasta jak szarańcza, która niszczy wszystko na swej drodze. Musimy ich tam zatrzymać.

Możecie posłuchać także fragment audiobooka:

Exit mobile version