Hellboy to najbardziej znany komiks stworzony przez Mike’a Mignolę. Czy tytułowy bohater Joe Golema okaże się równie charyzmatyczną i zapadającą w pamięć postacią, jak demoniczny superbohater?
Śledztwo okultystycznego detektywa
Joe Golem jest kolejnym komiksem Mike’a Mignoli spoza uniwersum Hellboy’a. Skoro to dzieło Mike’a, to należy spodziewać się nawiązań do twórczości Samotnika z Providence. Nie dziwię się, że Lovecraft go inspirował, sam uwielbiam jego opowiadania. Niemniej do Joego Golema podchodziłem trochę, jak do jeża. Po przyjemnej, ale przeciętnej Jenny Finn miałem obawy, czy przebrnę przez prawie pięćset stron komiksu. I tu spotkało mnie spore zaskoczenie, bo już na samym początku recenzji mam ochotę podkreślić, że na chwilę obecną Joe Golem jest na moim podium w kategorii komiks roku 2024.
Prawie każdy z sześciu rozdziałów wprowadza jakieś okultystyczne śledztwo. W pierwszym znikają dzieci, a Joe musi odkryć, co je porywa. Kolejna przygoda rzuca protagonistę wprost w objęcia wariata, który zrobi wszystko, aby odzyskać swoją rodzinę. A w następnej opowieści natyka się na kobietę opętaną przez własną rodzinę! Każdy wątek okazał się doprawdy intrygujący i wciągający. Uwielbiam takie historie, w których człowiek mierzy się z nieznanym. A tutaj pełno takich nieoczywistych wydarzeń i stworzeń, no dobra pojawiają się zombie, ale ten motyw został tak genialnie poprowadzony, że nawet obecność sztampowych nieumarłych wcale nie odebrała mi radości z obcowania z tym tytułem.
Oto nadchodzi Golem
Joe Golem tak mi się spodobał ze względu na świetnie przedstawionego protagonistę. Skromny, utalentowany detektyw, który śni koszmary o golemie. Nie wie, co te męczące sny znaczą i aby o nich zapomnieć, pije herbatkę przygotowywaną mu przez przyjaciela i mentora – Pana Churcha. Joe od razu wzbudza sympatię, w przeciwieństwie do swojego szefa, bo jest prostoduszny, dobry i zawsze skory do pomocy. W momencie gdy już wszystkie fakty wychodzą na jaw, to na myśl o jego egzystencji żal ścisnął mnie za serce. Joe zdecydowanie zasłużył na o wiele lepsze życie. Ale niestety ktoś musi polować na potwory i pilnować zalanego Nowego Jorku. Poza Joem warto wspomnieć o niejednoznacznym Panu Churchu, wobec którego słusznie można mieć mieszane uczucia. Z jednej strony jest niby przyjacielem i szefem protagonisty, a jednocześnie manipuluje nim. Żeby nie było, Mike stworzył równie intrygującego antagonistę. Wszystkie rozdziały powoli zmierzają do konfrontacji z szalonym doktorem Cocteau. Najbardziej podoba mi się w nim jego motywacja. Głównym motorem jego działań jest ciekawość – doktor poświęci wszystko, aby odkryć, co znajduje się poza światem.
Przepiękny zalany Nowy Jork
Fabuła jest wciągająca, jak diabli, a bohaterowie świetnie poprowadzeni, na czele z fascynującym protagonistą. To czy kreska jest równie wybitna? Tutaj niestety odpowiedź nie jest taka oczywista, ponieważ mamy dwójkę artystów. Rysunki Patrica Reynoldsa są po prostu genialne. Nowy Jork wygląda niezwykle klimatycznie, każdy kadr to małe dzieło sztuki. Mnie osobiście zachwycił jego styl. Niestety Peter Bergting rysuje już prościej, bardziej cartoonowo. Fabuła nadal jest genialna, ale przez te rysunki już nie czuje się aż tak tego klimatu, nie wsiąka się w tę opowieść, tak jak to miało miejsce przy obrazach Reynoldsa.
Co do wydania, to nie mam dużych zastrzeżeń. Słyszałem kilka niepochlebnych opinii o jakość i faktycznie, jak na taki gruby tom, wiązania grzbietu nie są zbyt stabilne. Ponadto lakier punktowy został lekko przesunięty względem napisów na okładce. Niemniej całościowo jest całkiem przyzwoicie. Na końcu tomu zamieszczono szkicownik wraz z notatkami obu rysowników. Jak za tę cenę wydanie może budzić pewne zastrzeżenia, ale dla tak wybitnej historii warto wydać nawet dwie stówki.
Czy warto dołączyć do Joego?
Polubiłem Joego, a nie każdy bohater wzbudza we mnie sympatię. Protagonista nie dość, że to zrobił, to jeszcze spowodował, że przejąłem się jego losem. Zakończenie jest genialne, ale smutno mi, właśnie z powodu Joego. Szczerze powiedziawszy, aż żałuję, że nie ma kontynuacji. Nie tylko, dlatego że chciałbym znów obcować z tą postacią, ale także, aby ostatecznie otrzymał on, to na co zasłużył. Myślę, że po tej recenzji widać, że ten komiks wzbudził we mnie wiele emocji. Osobiście bardzo mnie to zdziwiło i z tego powodu Joe Golem to drugie największe zaskoczenie w tym roku tuż po Ośmiu miliardach dżinów. Polecam wszystkim poznać przygody okultystycznego detektywa, a ja już z niecierpliwością wyczekuję kolejnego dzieła Mike’a pod tytułem Sir Edward Grey – Łowca Czarownic. Liczę, że też dostarczy mi takich wrażeń, jak Joe Golem!
Nasza ocena: 8/10
Joe Golem jest genialnym komiksem, wypełnionym wartką akcją, a przede wszystkim ciekawymi bohaterami.
Fabuła: 8,5/10
Bohaterowie: 9/10
Oprawa graficzna: 7,5/10
Wydanie: 7/10