Site icon Ostatnia Tawerna

Geralt i Ciri wreszcie razem, ale czy to dobrze? – przedpremierowa recenzja drugiego sezonu „Wiedźmina”

Materiały prasowe Netflix.

Cirilla wraz z Białym Wilkiem wyruszają na szlak. W międzyczasie odpoczną w Kaer Morhen, a scenariusz zmieni ich przygody oraz zabije przyjaciół…

Miłe złego początki

Źródło: Netflix

Drugi sezon serialu Wiedźmin produkcji Netfliksa rozpoczyna się spokojnie. Bez większych niespodzianek Geralt i Ciri wyruszają spod Sodden do miejsca, które ma służyć za schronienie. Wiedźmin wraz z księżniczką na samym początku oczywiście muszą się poznać. Omijając fakt, że w sumie robią to bardzo szybko, to Geralt nie zapomni, by dać parę nauczek Cirilli. Relacja między głównymi bohaterami budowana jest optymalnie. Co prawda Ciri, jak na młodą księżniczkę przystało, nie zgadza się z kilkoma kwestiami higieny, ale w ostateczności relacja staje się pozytywna. Zarówno dla Geralta, jak i oglądającego. Czuć ten postęp fabularny. To nie jest już ten sam Rzeźnik, który chciał tylko zarobić. Od samego początku drugiego sezonu Ciri jest broniona przez Geralta. Na początku tylko z powodu umowy oraz prawa dziecka niespodzianki. Potem z rodzącej się relacji.

Lepsza struktura

Stworzenie pierwszego sezonu Wiedźmina na podstawie opowiadań było trudne. Według wielu Lauren Schmidt Hissrich nie podołała. Struktura serialu była zawiła, a wątki się przeplatały. Drugi sezon nawet z tego żartuje. Przez pierwsze 6 odcinków drugiego sezonu sytuacja poprawia się i to znacznie! Główna opowieść prowadzona jest z dwóch perspektyw, które dzieją się w mniej więcej podobnym czasie. Historie Yennefer i Geralta są osobne, aż do momentu kulminacyjnego. To wszystko jest plusem dla osób, które książek nie czytały. Teraz każdy będzie mógł się odnaleźć w fabule, ponieważ jest liniowa. Niestety mam złą wiadomość dla czytających.

To jest świat Netfliksa

Źródło: Netflix

Zasady adaptacji książek są płynne. Showrunnerka wie o tym i robi wszystko, by czytający mieli mnóstwo uwag. Bardzo trudno jest mi ocenić to dzieło kultury jako osobne, bez materiału źródłowego. Postaram się, ale później. Na razie warto zwrócić uwagę na to, że Netflix tworzy sobie własny świat. Sytuacja polityczna świata Sapkowskiego jest przedstawiona tak jak w książkach. Najważniejsze wątki również, ale tutaj są bardzo często modyfikowane. Co jakieś pół godziny zdawałem sobie sprawę, że dana akcja w oryginale się wydarzyła, ale jej szczegóły były po prostu inne. Czasami przerażająco inne. Pojawiają się wszystkie postacie wspominane w materiale źródłowym. Ich historie jednak się różnią. Mówię tutaj zarówno o tle fabularnym postaci, jak i tym, co się dzieje w serialu. Nie chcę wchodzić w spoilery, dlatego powiem tylko tyle, że postacie odgrywane są zupełnie inaczej. Mają inne charaktery i maniery. Nie wszystkie, ale wiele. Pojawienie się rozbudowanego wątku Yennefer pozwoliło showrunnerce na dodanie dużej ilości pobocznych historii. Nie wszystkie są złe, ale niestety też nie są tak dobre jak mogłyby się wydawać. Na plus mogę ocenić jedną rzecz. Pamiętacie może film Wiedźmin: Zmora Wilka? Serial również. Wątki z tego filmu są poruszane i to naprawdę cudownie. Marka jest rozbudowywana i dobrze.

Postacie niby z książek, ale jednak…

Źródło: Netflix

Zaznaczę od razu, Henry Cavill zagrał i wyglądał niesamowicie! Widać, że grał w gry i czytał książki. Jego emocje, ton głosu, humor – wszystko to przypomina mi Geralta z gier, jakiego wszyscy lubimy. Często nawet brzmiał prawie jak Doug Cockle, który wcielał się w Białego Wilka w grze Wiedźmin 3: Dziki Gon. Wybornie się go ogląda, aktor musi lubić tę rolę. Inna sprawa jest w sumie… z każdą z postaci. I to jest ten problem adaptacji. Jeżeli graliście w gry, możecie się czuć zawiedzeni. Ale! Sama gra aktorska u każdego wypadła dobrze, jeżeli oceniamy trzymanie się scenariusza. Słuchając Yennefer, czujemy emocje, Vesemira – starość i nostalgię, a Jaskra – jego słodko-mądrą głupkowatość. Jeżeli jednak porównamy to wszystko do gry czy książek, czujemy w większości przypadków ogromne różnice. Vesemir nie powinien być nostalgiczny, a powinien być surowym, ale zabawnym ojcem wiedźminów. Nadal widzimy go w roli ojca, ale brakuje mu dużo do postaci polubionej z książek. Yennefer jest zaradna, waleczna, ale pochłonięta dążeniem do nieskończonej siły. Anya Chalotra zagrała cudownie, tylko nie postać, którą znamy. No i jest jeszcze Freya Allan, która gra księżniczkę Ciri. Czy wreszcie pokazała swój prawdziwy potencjał? W mojej opinii nie do końca. Ma parę swoich momentów, potrafi pokazać emocje, ale czegoś mi brakuje. Często wydaje się, jakby była odklejona od rzeczywistości. Możliwe, że taki był zamysł, ale czasami to nie działa. Joey Batey zagrał za to Jaskra bardzo dobrze. To nadal bard o drewnianym uchu, którego uwielbiamy. Aż przepływała przeze mnie radość, gdy widziałem go na ekranie. Wygląd wszystkich postaci oceniam pozytywnie i nie mam się do czego przyczepić, może do zbroi Nilfgaardczyków, ale to już sprawa z poprzedniego sezonu.

Polityka jest wszędzie

Polityka w tych sześciu odcinkach była zawsze i to dobrze! Świat Wiedźmina jest krwiożerczy i straszny. Wiedźmini nadal są odludkami, elfy nie mają w Redanii praw, a rasizm jest widoczny w wielu lokacjach. Trzeba pokazać, jak życie w czasie wojny jest straszne. Jak korupcja dopada magów, a walka o moc i kontrolę jest ważniejsza niż życie najbliższych. Jak elfy starają się przeżyć, nawet gdy ogromna cześć ludzkości jest przeciwko nim. W mojej opinii wszystkie potrzebne wątki polityczne zostały poruszone, nie było jej za mało, ale jednocześnie nie można było się przesycić.

Adaptacja swoją drogą

Źródło: Netflix

Co jakby na chwilę odciąć się od materiału źródłowego? A ocenić te 6 odcinków jako po prostu kolejny serial fantasy? Jest okej. Oglądając go, nie czułem prawie w ogóle znużenia. Akcja przyspiesza i zwalnia w odpowiednich momentach. Fabuła zaciekawia, nawet czasami w momentach odchodzących od książek. Ruchy kamery są interesujące. Nierzadko odważne. Najlepiej wyglądają w czasie walk Geralta. Obracająca się kamera za unikami, zbliżenia w stronę miecza. Ważne jest to, że krew po uderzeniach została podkreślona. Uderzenia mają swój ciężar i moc. Walki z potworami są widowiskowe, tak samo jak zażywanie eliksirów przez wiedźminów. Wszystko to przykuwa uwagę widza. Muzyka, co ciekawe, wywarła na mnie wrażenie dopiero od piątego odcinka. Nie mówię, że wcześniej była zła. Brakowało w niej po prostu eksperymentów i kojarzących się z Wiedźminem nut. Kolorystyka jest prawie taka sama, nie licząc kilku elementów związanych z magią, jak w poprzednim sezonie. Jeżeli wtedy działało, to teraz też. Struktura serialu jest wreszcie czytelna nie tylko dla osób, które czytały książki, ale też dla nowych odbiorców. Nie wiem co prawda, jak to się zmieni w ostatnich odcinkach, ale jak na razie jest pozytywnie. Mam w sumie zastrzeżenia do jednego z nowych wątków, bez spoilerów powiem tylko, że potwory niestety nie przypominają zawsze tych z mitologii słowiańskiej.

Czy będzie lepiej?

Źródło: Netflix

Do idealnej oceny potrzebowałbym jeszcze pozostałych odcinków. Na dzisiaj mogę jednak powiedzieć, że Lauren Schmidt Hissrich odchodzi w swojej adaptacji od pomysłów z książek oraz gier. Wielu bohaterów różni się w zachowaniu od tych z materiału źródłowego. Henry Cavill ratuje wspomnienia grających w serię gier od CD Projekt Red. Showrunnerka zmienia parę wątków oraz dodaje nowe. Fabuła tego sezonu jest na podstawie Krwi elfów Andrzeja Sapkowskiego i myślę, że kulminacja poruszy historię książek. Czy zrobi to dobrze? Tego dowiemy się w czasie premiery. Drugi sezon odszedł od książek i tworzy własny świat. Miejmy nadzieję, że nie zawędruje za daleko.

Nasza ocena: 6/10

Kolejna część adaptacji książek Andrzeja Sapkowskiego, która ma swoje własne pomysły. W czasach śmierci autora jest to wskazane, ale fani oryginału mogą nie być zadowoleni.

Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa wizualna: 7/10
Oprawa dźwiękowa: 6/10
Exit mobile version