Site icon Ostatnia Tawerna

Gdy to komiks superbohaterski staje się klejnotem koronnym – recenzja komiksu „Nightwing. Skok w światło”, t. 1

Zawsze lubiłem Nightwinga i w skok w światło to chyba odpowiedni tytuł. Gdyż rzeczywiście Dick Grayson z mrocznego Gotham staje się inspirującym światłem prawdy niczym biblijna gwiazda betlejemska wskazująca drogę pozostałym.

N

ightwing – coś więcej niż Robin, coś lepszego niż Batman

Po przeczytaniu tego nagłówka pewnie spora część z was chce mnie teraz zaszlachtować. Ale jak to? Ktoś lepszy od Batmana? Nie zrozummy się źle! Nietoperz z Gotham to z całą pewnością ikona inspirująca wielu badaczy i fanów popkultury na całym świecie. Jednakże, w postaci „Nocnego skrzydła” jest coś niesamowitego. Jakby był Batmanem, a jednocześnie pozostawał odrębnym tworem, do tego stopnia oddzielnym, że zapomina się, że to wciąż DC. Poza tym jego ewolucja jest kosmiczna i często spotykam ludzi, którzy nic o nim nie wiedzą, nawet tego, że był Robinem. A jednak na przestrzeni lat ta postać była więcej razy postrzeliwana, uśmiercana i katowana niż nie jeden heros. Dorastanie w uniwersum DC ma jednak swoje blaski i cienie, ale zdecydowanie Nightwing dorósł wraz z czytelnikami i to postać chyba na te czasy, miejscami trochę odległa z aurą tajemniczości, a czasem trochę nie, bo jest to po prostu „Batman w akcji z ludzką twarzą”, współczujący innym i nieobojętny na nowe problemy.

Dla mnie Nightwing zawsze był interesującą postacią i gdzieś krążył wokół ulubionych trykociarzy. Po tym komiksie przebił nawet Dr. Fate’a. To historia o tym, że każdy z nas powinien poszukiwać swojej własnej drogi i najlepszej wersji siebie. Dzięki temu Dick Grayson, mimo że ma niezbyt szczęśliwie brzmiące imię kojarzące się z wulgarną angielską nazwą męskiego przyrodzenia, jest mniej brutalny od Batmana, unika przepychu, ale przede wszystkim ma serce na dłoni i stara się ratować dorosłych, dzieciaki, zwierzaki i przy okazji stawać się mentorem dla swoich młodszych kolegów. Niczym wzorowy millenials wchodzący obecnie w trzecią dekadę swojego życia.

Nagroda Eisnera idzie do…

I to, co wyżej opisałem, odpowiada temu faktowi, jak ważną postacią jest Nightwing i jak ciężko było ukazać jej charakter. Przyszedł jednak Tom Taylor i zrobił, co trzeba. Zacznijmy więc od warstwy fabularnej. Historia będąca rollercoasterem emocji – gdzie Nightwing musi zmierzyć się nie tylko z walką z przestępczością w Bludhaven, ale też z tym, co niesie proza życia. Z relacjami: romantyczną z Barbarą Gordon, braterską z Jasonem Toddem i Timem Drakem, mentorską z Johnathanem Kentem, synowską z Batmanem oraz przyjacielską ze swoją nową niepełnosprawną suczką Bitewing. Ponadto dziedziczy fortunę po Alfredzie i opracowuje plan wsparcia najuboższych, rezygnując ze wszelkich wygód niczym prawdziwy socjalista. A na to wszystko składają się inne problemy– w tym fakt, że ogłoszono nagrodę za głowę Dicka, a nie Nightwinga. A jakby tego było mało, Dick odkrywa na nowo swoją rodzinę, która na całe szczęście nie jest zepsuta, ale ma także swoje sekrety.

Cały komiks wypełniony jest dowcipami, ale też Easter Eggami. Otóż Dick lub Barbara często noszą ikoniczne koszulki z logiem DC lub z charakterystycznym kadrem, gdzie Batman policzkuje Robina. Coś niesamowitego, jak twórcy bawią się w tym uniwersum, nie wychodząc poza zwykłą metropolię. Cieszy mnie też fakt, że obecni są odświeżeni Młodzi Tytani oraz Batrodzinka widoczna co prawda przez chwilę w ramach group chatu, ale jednak to już coś.

Z kolei rysunki to istna uczta dla oka. Coś między współczesną techniką a tym, do czego przyzwyczaiły nas w scenach walk lata 80. i 90. oraz w scenach rodzajowych lat 60. Warto dodać, że recenzowany przez mnie tom zawiera wiele ciekawych okładek, w tym: tę, na której widzimy ewolucje Dicka Graysona wspinającego się niczym w serialu z Adamem Westem, symbol Nightwinga rozświetlający niebo między budynkami czy Barbara w objęciach Dicka, a także strażnik Bludhaven ze swoim nowym czworonogiem. Dodatkowo fani rysunków będą rozpływać się nad zeszytem nr #87, który zawiera historię zaprezentowaną na dwudziestu kilku stronach połączonych w jeden kadr, za który to pomysł został nominowany do Nagrody Eisnera – i słusznie!

Cud rysunkowo-fabularny

Naprawdę szkoda, że ten komiks został potraktowany „regularnie”. Czasem Egmont potrafi wydać lichą historyjkę od DC w twardej oprawie, gdzie mamy szumnie brzmiący tytuł i zamkniętą fabułę, sprowadzającą się do jednego tomu. W tym przypadku naprawdę mamy coś oryginalnego i zapłaciłbym nawet kilkadziesiąt złotych więcej by ten wyjątkowy tytuł mieć w ekskluzywnym wydaniu. Tutaj wszystko współgra. Fabuła, rysunki i powiązanie z głównym uniwersum. Komiks z pięknym przesłaniem i mocno pozytywny. Aż chciałoby się zostać Nightwingiem!!!!

Nasza ocena: 9,8/10

Chętnie dałbym 10/10 za całość, ale ten komiks prosił się o wydanie ekskluzywne. Rozumiem, że to regularna seria, ale jednak mamy do czynienia z „cudem”.



Fabuła: 10/10
Bohaterowie: 10/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 9,5/10
Exit mobile version