Site icon Ostatnia Tawerna

Gdy Spielberg ustępuje miejsca Cravenowi – przedpremierowa recenzja 4. sezonu „Stranger Things”

Trzy lata. Trochę długo musieliśmy czekać na powrót do Hawkins w stanie Indiana i naszej ulubionej grupy ratujących świat nastolatków. Oczekiwanie, spowodowane pandemią, zostało jednak sowicie wynagrodzone. Nowy sezon Stranger Things to bowiem nie do końca serial, ale… cały sezon trwających średnio po półtorej godziny filmów pełnych humoru, nostalgii i horroru. Och, moi drodzy, ile tam jest horroru!

Parafrazując Park Jurajski: nie szczędzono kosztów na najnowszy sezon Stranger Things. Każdy z tych siedmiu pełnometrażowych odcinków kosztował bowiem ok. 30 mln dolarów. Powiem krótko: widać tutaj każdego centa! Jest hollywoodzki rozmach w streamingowym formacie, są różne lokacje, są imponujące efekty komputerowe i niesamowita, przerażająca – odpowiednia dla starszego widza – atmosfera.

Źródło: Netflix

Czwarty sezon, czyli samo gęste

Tak samo jak przy poprzednich sezonach, tak i w czwartej odsłonie swojego serialu bracia Dufferowie garściami czerpią z nostalgicznych odniesień i filmów z lat 80. Z tym że zamiast ponownie sięgnąć po Spielberga, zaglądają teraz w bardziej przerażające rejony kinematografii. Widać tu wpływy Egzorcysty, Powrotu żywych trupów Dana O’Bannona, filmów George’a A. Romero i Jamesa Camerona (mówię tu o Obcym) czy Sama Raimiego i jego upiornych pomysłów z Martwego zła. Najbardziej czuć tutaj jednak wpływ Wesa Cravena, a dokładniej jego serii horrorów Koszmar z ulicy Wiązów. Można nawet zobaczyć Freddy’ego Kreugera!

Źródło: Netflix

Dufferowie sięgnęli też po typowe młodzieżowe kino przygodowe i prozę Stephena Kinga, które znamy z pierwszych sezonów. Widać tu wpływy kina szpiegowskiego, komedii familijnych, a nawet… stoner movies. Nie brakuje również historii z filmów dla nastolatków (nieśmiało może kłaniać się tu John Hughes).

Akcja rozgrywa się w 1986 r., po dwuletnim przeskoku bohaterowie (i aktorzy) są już starsi, to i problemy mają inne. Wszyscy weszli bowiem w fazę, w której popularność wśród rówieśników, rozterki miłosne i potrzeba przynależności do jakiegoś kręgu, stają się bardzo ważnymi elementami nastoletniego życia, nieważne, ile razy wcześniej ratowało się świat. Do tego wszyscy będą musieli radzić sobie z traumą, żałobą i licznymi próbami, na które zostanie wystawiona ich przyjaźń lub miłość.

Źródło: Netflix

Czy to wystarczająco dużo zapożyczeń i inspiracji? Czy można dostać zadyszki od samego wymieniania? A przecież to jeszcze nie koniec! Widać tu bowiem ukłony w stronę nowszych produkcji, jak Kraina Lovecrafta czy… Gra o tron. Tym razem bowiem Dufferowie poszli w wielowątkowość, jak miało to miejsce w produkcji HBO.

Kto powiedział, że nie wpakują się w kłopoty, gdy będą rozdzieleni?

W czwartym sezonie akcja rozgrywa się nie tylko w Hawkins, ale też w Kalifornii, Arizonie, w Związku Radzieckim i po Drugiej Stronie. Dzięki temu, że twórcy przeskakują wciąż z wątku na wątek, akcja rwie do przodu i nie ma chwili, która pozwoliłaby oderwać się od ekranu i zacząć narzekać na nudę. Te dziewięć godzin, które składa się na pierwszych siedem odcinków nowego sezonu, wciąga, trzyma w napięciu i nie puszcza. Do tego liczne, ale nie nadużywane, cliffhangery pobudzają apetyt na więcej. Zupełnie nie przeszkadza to, że sezon został podzielony wyjątkowo nierówno (siedem i dwa odcinki, których premiera czeka nas w lipcu). Co więcej, po finale epizodu siódmego, można nawet chwalić twórców za taki zabieg.

Źródło: Netflix

Nowy sezon rozwija ciągle mitologię Drugiej Strony. Teraz zamieszkują ją już nie tylko Demogorgony, Demodogi i inne krwiożercze stwory, jakie przedostają się do naszego świata. Poznajemy także zrodzone z największych koszmarów, całkowicie świadome i polujące na ludzi zło, które wykorzystuje słabości, sekrety i traumę. Zło, o którym mowa, dostaje też imię zaczerpnięte z Dungeons and Dragons, bo pewne rzeczy w Stranger Things się nie zmieniają (podobnie jak to, że Steve narzeka na bycie opiekunką). Warto też dodać na zachętę, że w nowym sezonie poznajemy więcej faktów z działalności tajnego ośrodka w Hawkins, w którym przez większość życia mieszkała Nastka. I w obu tych wątkach historia zatacza upiorne i niszczycielskie koło.

Bohaterowie są rozdzieleni już od początku; w końcu Nastka, Jonathan i Will wyjechali do Kalifornii, reszta została w Indianie, ale wraz z rozwojem akcji te grupy dzielą się jeszcze bardziej i muszą radzić sobie bez wzajemnego wsparcia. U ich boku pojawiają się natomiast nowi bohaterowie, którzy szybko stają się członkami drużyny, jak Eddie – fan metalu i gier RPG – czy Argyle – nowy kumpel Jonathana z Kalifornii. Poznajemy też osobiście dziewczynę Dustina oraz całe grono popularnych licealistów tak sztampowych, jak przystało na młodzieżowe kino, którego akcja rozgrywa się w latach 80. Zresztą nie tylko oni odrysowani są od znanego widzom szablonu – dorosłym i dzieciakom w tej produkcji też się to zdarza.

Źródło: Netflix

I mimo całej tej sztampowości niewiele jest rzeczy, na które można by narzekać w czwartym sezonie Stranger Things. Są oczywiście wątki słabsze, w kilku miejscach zastanawiałam się nawet, czy dałoby się napisać lepiej tego nowego bohatera, pozostawić kogoś martwym lub podarować sobie kilka niepotrzebnych żartów. Ale przecież w Stranger Things od samego początku chodziło o ciągłe granie na nostalgii widza, a zaliczają się przecież do nostalgicznych znane wzorce, jak wredne bogate licealistki (jeszcze nie Heathers, już nie Wredne dziewczyny), honorowi strażnicy, irytujący sidekickowie czy stonerzy.

Źródło: Netflix

Co mogę więcej powiedzieć? Czwarty sezon Stranger Things to przednia i świetnie zrealizowana zabawa od początku do końca. Może nie jest ona odkrywcza, ale spod dobrze znanego nam znaku. To, jak ten serial gra na nostalgii, jak wygląda, brzmi (chwała Kate Bush!) i jak wspaniała jest chemia między członkami obsady… na to wszystko czekaliśmy. I warto było czekać te trzy lata.

Nasza ocena: 8,6/10

Jeden z tych rzadkich przypadków, gdy hype-train dojeżdża na stację bez wypadku. Warto było czekać na taki sezon!

Fabuła: 8,5/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa wizualna: 9/10
Oprawa dźwiękowa: 9/10
Exit mobile version