Telltale po raz kolejny sięgnęło po znaną markę, aby z wiadomym sobie wdziękiem przerobić ją na serię całkiem strawnych odcinkowych widowisk interaktywnych. Zapytacie, skąd takie określenie? Cóż, jeżeli takie pytanie faktycznie się pojawia, to zakładam, iż nie mieliście z produkcjami wyżej wymienionych twórców do czynienia.
Dzieła Telltale trudno tak naprawdę nazwać grami. Rozgrywka w dużej mierze polega na bardzo ograniczonej eksploracji, wybieraniu odpowiednich kwestii dialogowych oraz uczestnictwie w dużej ilości quick-time eventów. W cyfrowej Grze o tron nie uświadczymy, wzorem serii Żywe trupy nawet ani jednej zagadki do rozwiązania, dlatego jest to idealna produkcja na odprężające posiedzenia pomiędzy bardziej ambitnymi zajęciami. Zacznijmy jednak od początku.
Północ zapomniana
W odróżnieniu od choćby The Wolf Among Us w pierwszym sezonie Gry o tron będziemy kontrolować poczynania aż piątki bohaterów. Każdy z nich jest mniej lub bardziej istotnym członkiem rodu Forresterów, który zaprzysiągł wierność władającym nad północnymi terenami Starkom. Podział na kilku protagonistów pozwala nam na śledzenie wydarzeń obejmujących swym rozmachem całkiem niemały kawałek Westeros, a także krainy za morzem. Zwiedzimy między innymi Czarny Zamek i jako członek Nocnej Straży udamy się za Mur, pospiskujemy w Królewskiej Przystani, aby w kluczowym momencie udowodnić swą lojalność jednej z istotniejszych figur pragnących posiąść Żelazny Tron. Dostaniemy też szansę na spotkanie twarzą w twarz z Daenerys Targaryen i jej gadzimi dziećmi, aczkolwiek to jeden z mniej przekonywujących (względem pierwowzoru) momentów w całym sześcioodcinkowym sezonie.
Ludzie północy
Najciekawszym zdawałoby się elementem będzie możliwość posterowania od kuchni mało znanym, acz w miarę znaczącym (jak starają się nas przekonać twórcy) rodem z fortecy Ironrath. Dzięki nam zostanie wybrany nowy doradca, pokierujemy także decyzjami w krytycznych momentach i zadecydujemy, czy dzięki naszemu postępowaniu bardziej usatysfakcjonujemy przeciwnika, czy też dworzan (wybór, kogo w tym wypadku udobruchać, nie jest – ze względu na fabułę – wcale tak oczywisty). Sylwetki konkretnych postaci są dość dobrze zarysowane, jednakże większość z nich znacznie odstaje od atrakcyjności bohaterów z małego ekranu. Dobre występy w wykonaniu Miry i Ashera przechodzą w poprawne rozdziały o postępach Rodrika, aż po mizerną część fabuły opowiadającą o losach wygnanego z Ironrath Gareda.
Północ pamięta?
Akcję gry umiejscowiono pomiędzy początkiem trzeciego a końcówką piątego sezonu serialu, dlatego też mamy możliwość wzięcia udziałów w tak istotnych wydarzeniach, jak Czerwone Wesele czy śmierć króla Joffreya. Jest to zarazem ogromny plus, jak i minus, gdyż znawcy materiału źródłowego nie będą zaskoczeni przebiegiem wydarzeń. Wpływ, jakim zostajemy obdarzeni poprzez dokonywane w kluczowych momentach wybory, okazuje się zupełnie iluzoryczny. To wydmuszka, którą Telltale zawsze próbuje wyeksponować podczas zapowiedzi, a mimo to od lat nic w tej materii nie zdaje się działać tak jak powinno.
Północ drewniana
Oddzielny akapit postanowiłem poświęcić kwestii technicznej oraz wrażeniu wizualnemu. O ile co do audio nie jestem w stanie się przyczepić (zatrudniono kilku rzeczywistych aktorów z serialu, m. in. Petera Dinklange’a czy Emilię Clarke), o tyle grafika w grze woła o pomstę do nieba. Sztuczność i komiksowość, która pasowała do dzieł opartych o de facto źródło historii opowiadanych za pomocą dymków, tutaj nie ma racji bytu. Nowi bohaterowie wyglądają jak typowi statyści, nie wyróżniają się niemal niczym i tylko odpowiednie umiejscowienie ich w fabule zdaje się mówić nam, iż mamy do czynienia z kimś istotnym. Również mimika twarzy, a także same ruchy postaci są tak drewniane, jak tylko można by sobie wyobrazić (o ironio).
Jakby i tego było mało, gra niezbyt dobrze radzi sobie, jeśli chodzi o płynność działania nawet na dość mocnych PC-tach. Ustawiczne zawieszanie się produkcji w różnych jej momentach, długie doczytywanie lokacji (wcale nie tak rozległych na ile zdaje się sugerować czas potrzebny do ich załadowania), a także znikające zapisy gry, to tylko część z bolączek, z jakimi zmagają się użytkownicy. Jest to o tyle dziwne, iż w poprzednich dziełach Telltale nie mieliśmy do czynienia z taką ilością niedoróbek.
Wybiła północ?
Pierwszy sezon komputerowej Gry o Tron jest bardzo nierówny. Ciężko mi z czystym sercem polecić go nawet najwierniejszym fanom serialu (a już tym bardziej książki). Mimo całkiem nieźle poprowadzonej warstwy fabularnej, a także pokaźnej liczby trzymających w napięciu momentów, masa niedogodności, z jakimi zmagamy się podczas rozgrywki, jest nie do zaakceptowania. Końcowy epizod zdaje się przeto sugerować, iż doczekamy się ciągu dalszego perypetii rodu Forresterów. Miejmy nadzieję, że warto będzie na nie czekać.