Greckie mity to nader wdzięczny temat, na bazie którego powstały niezliczone ilości książek, filmów czy wreszcie gier. Nic w tym dziwnego, w końcu każda historia ma w sobie potencjał fabularny. Nie podejrzewałem jednak, że można je przedstawić w taki sposób, jak robi to Zeus Begins.
Każdy, kto chociaż odrobinę zgłębił arkana literatury i jakkolwiek uważał na lekcjach, powinien kojarzyć nazwisko: Parandowski. Otóż właśnie ten oto człowiek położył w dużej mierze podwaliny pod znajomość mitologii greckiej całych pokoleń. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ chciałem przytoczyć pewien fundamentalny mit, mianowicie ten o stworzeniu świata. W dużym uproszczeniu: na początku był Chaos, potem Uranos i Gaja oraz tytani. Uranos był wyrodnym tatą, więc Gaja napuściła na ojca Kronosa (jednego z tytanów). Następca wcale nie okazał się lepszy i zgodnie z przepowiednią dostał w niedługim czasie łupnia także od swojego syna, którym był Zeus. Pozwolę sobie poprzestać na tym momencie, gdyż muszę przeskoczyć do zupełnie innego tematu. Dawno temu, kiedy na naszym rodzimym rynku królowała Amiga, niewielkie studio o nazwie Mirage zaprezentowało światu uroczą produkcję pod tytułem Franko The Crazy Revenge. Gra była prostym side-scrollerem, w którym tytułowy bohater przemierzał ulice Szczecina i bezlitośnie tłukł całe rzesze przeciwników. Oczywistym pytaniem, które powinno teraz paść, będzie: „Ale jak się to ma do greckiego mitu o stworzeniu świata?” Odpowiedź przynosi produkcja studia The Dude Games – Zeus Begins.
Antyczne mordobicie
Rynek gier widział niejeden dziwaczny, niekiedy wręcz przekombinowany wytwór. No powiedzmy sobie szczerze, producenci potrafią się czasami nieźle zagalopować. Trzeba jednak przyznać, że pośród tych dziwadeł trafiały się także perełki, które zapisywały się wielkimi literami w historii elektronicznej rozrywki. Sądzę, że o ile produkcji studia The Dude Games daleko do miana legendy, o tyle z pewnością oferuje ona naprawdę ciekawą, choć niezbyt długą rozgrywkę na satysfakcjonującym poziomie. Jak można się domyślić, w grze wcielamy się w tytułowego bohatera, Zeusa. Tak, chodzi tu o władcę Olimpu i Pana Piorunów. Historia, którą opowiada produkcja, przedstawia zemstę naszego protegowanego na wyrodnym ojcu i drogę Zeusa do władzy. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest to doskonały materiał na grę pokroju God of War, ale nic z tych rzeczy. Otóż tym razem deweloperzy zdecydowali się na zupełnie inny zabieg i właśnie w tym momencie warto przytoczyć już wcześniej wspomniane Franko The Crazy Revenge. Zeus Begins to tak naprawdę bijatyka typu beat ’em up z krwi i kości, w której idziesz przed siebie i młócisz niezliczone ilości wrogów. Zamiast budzącego respekt boga piorunów o długiej i srebrzystej brodzie dostajemy zatem coś na kształt Patricka Swayze z filmu Wykidajło, który oprócz pięści i kopniaków ma w swoim asortymencie wyjątkowe moce. Deweloperzy ze studia The Dude Games zaserwowali nam solidną porcję mordobicia, rozbitą na kilka etapów, gdzie każdy z nich kończy się walką z bossem. Warto w tym momencie dodać, że starcia nie są szczególnie wymagające czy skomplikowane. Po prostu podchodzimy do oponenta i klepiemy jeden,góra dwa klawisze, aż ten wreszcie padnie. Trudność może wynikać jedynie z odczuwalnego niekiedy braku precyzji w sterowaniu postacią, bo sami przeciwnicy także nie są szczególnie skomplikowani. Czasami trzeba będzie odsunąć się od nadlatującego pocisku, lecz nic ponadto. Pokonując kolejne etapy zbieramy złoto, życiodajne butelki oraz specjalne monety. Dzięki tym ostatnim możemy powtarzać poziomy, jak w starym, dobrym automacie do gier. To jednak nie wszystko. Między poziomami czeka nas podróż, podczas której nasz protegowany, niczym myśliwiec w River Raid, szybuje pośród chmur, walcząc przy okazji z zastępami harpii i innych latających stworzeń przy użyciu piorunów. Nieźle, prawda?
Retro pełną gębą
Oprawa graficzna oraz udźwiękowienie stoją na naprawdę przyzwoitym poziomie. Zarówno wizualna, jak i dźwiękowa warstwa gry Zeus Begins przywodzą na myśl lata świetności automatów do gier czy chociażby słynnego Pegasusa, tym samym nawiązując do klasyki gatunku beat ’em up. Pixelartowa grafika to oczywisty wybór i w tym wypadku prezentuje się dobrze. Zarówno modele, jak i animacje wyglądają w porządku, choć oczywiście nie są jakoś nadzwyczajnie estetyczne. Powtarzalne i dosyć toporne są za to same mapy, co trochę razi w oczy. Zważywszy jednak na całokształt produkcji, przyjmijmy, że tak miało być. Co się zaś tyczy udźwiękowienia, to dobrze wpasowuje się ono w całą tę retro otoczkę gry Zeus Begins. Przyznam, że uruchamiając produkcję studia The Dude Games, przez chwilę poczułem się jakbym znów był tym kilkuletnim chłystkiem, który przesiadywał godzinami przy Pegasusie. Miłe uczucie.
Za udostępnienie egzemplarza gry na PC do recenzji dziękujemy studiu The Dude Games
Nasza ocena: 6/10
Nie oszukujmy się, Zeus Begins to nad wyraz prosta i bardzo krótka gierka, której daleko do arcydzieła. Tym niemniej, w całej tej prostocie produkcja daje relatywnie dużo zabawy i w zabawny sposób realizuje powszechnie znaną, lecz nieco wyeksploatowaną już historię.Grafika: 5/10
Udźwiękowienie: 7/10
Fabuła: 6/10
Grywalność: 6/10