Rok 1995 i na ekrany kin wchodzi pierwsza animacja Disneya, która bazuje na historiach i tradycji Nowego Świata. Pocahontas – film każdemu znany opowiadający o romansie księżniczki indiańskiej z Anglikiem Johnem Smithem. W tle konflikt między kolonizatorami a autochtonami i śpiewająca Edyta Górniak… Czy to mogło udać się w komiksie?
Czy aby na pewno 1:1?
Na łamach naszego portalu przyszło czy to mnie, czy moim koleżankom lub kolegom recenzować komiksy na podstawie klasycznych i nie tylko animacji Disneya. Z czytanych przeze mnie Króla Lwa, 101 Dalmatyńczyków czy Aladyna byłem nawet zadowolony. Tutaj sytuacja jest nieco inna.
Zacznę może od warstwy wizualnej. Stoi ona na wysokim poziomie, choć zdarzają się błędy w druku lub nakładaniu tuszu, gdzie jakiś kadr ma do czynienia z zażółconym obrazkiem. Nie wiem czy to wada na poziomie druku, czy w oryginalnym komiksie też tak jest, jednak rzutuje to na ogólny odbiór wydania i warstwy graficznej. Co prawda same obrazki są bardzo dobrze wykonane i naśladują te filmowe. Może nie uświadczymy charakterystycznych ruchów ludzkich, które przejawiają się w animacjach Disneya od 1937, no ale po to jest komiks, by niektóre obrazy ożywiły się same w naszej głowie. Zupełnie inny wymiar sztuki sekwencyjnej.
Okładka, która wita czytelników przedstawia nam rozśpiewaną bohaterkę autorstwa Andrei Cavallini, co zachęca by zajrzeć do środka. Za adaptacje rysunków odpowiada Sara Storino i Marco Coletti. Dlatego też poza drobną wpadką opisaną wyżej wcale nie mogę narzekać. Te same kolory, te same kontury jak w filmie. Zachowawcza i dobrze wykonana praca.
Jak opowiedzieć historię tę samą w ten sam sposób?
Nie będę skupiał się tutaj na fabule, która prawie każdemu jest dobrze znana, albo prawie każdemu, kto sięga po ten tytuł. Chciałem jednak przyjrzeć się wydaniu i ujęciu tekstowemu..
Bardzo dobrze, że na początku mamy kilka plansz z postaciami, które wprowadzają nas do fabuły. Dodatkowo historię rozpoczynają i kończą dwa ważne cytaty. A samo wydanie jest na końcu opatrzone dodatkowymi materiałami ze storyboardów filmowych. I to wszystko za 35 zł.
Sama historia jest też dobrze poprowadzona, gdyż każdy najważniejszy wątek jest w tym komiksie ujęty. Tylko dlaczego ikoniczne dialogi zostały zmienione? W czym to komu przeszkadzało? Sprawia to, że miejscami odbiór jest zupełnie inny. Nawet charakterystyczna piosenka Kolorowy Wiatr, została spłycona. Uważam też, że wstawki narratora również nie są potrzebne, może poza początkową sekwencją – gdzie mamy tak, jak w filmie wprowadzenie do epoki – 1607.
Komiks na pewno pozwolił mi odświeżyć znaną historię i rozpalić nadzieję, że pojawi się live action z Olivią Rodrigo w roli głównej. Niemniej jednak, nie była to najlepsza adaptacja filmów disneyowskich jakie miałem okazje czytać.
Nasza ocena: 7,2/10
Komiksy Disneya na podstawie jego animacji to pewne streszczenia, ale tutaj miejscami za bardzo wszystko spłaszczyli, zwłaszcza w warstwie tekstowej.
Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 7,5/10
Wydanie: 6,5/10