Site icon Ostatnia Tawerna

Fantastyczne stworzenia i gdzie ich szukać – Chupacabra

Kryptydy to stworzenia, które wiele osób ponoć widziało, a czasem i uwieczniło na zdjęciach, jednak ich istnienia nigdy nie potwierdzono. Ostatnia Tawerna postanowiła ruszyć ich szlakiem. Po zbadaniu sprawy potwora z Loch Ness przyszedł czas na Chupacabrę!

Przed wyruszeniem w drogę należy zabrać… Bartka

Od spotkania Nessie minęło już trochę czasu. Choć miło wspominam wizytę w Szkocji, to liczyłem, że Ola da sobie spokój z wycieczkami i nasz nowy cykl szybko się zakończy. Siedziałem sobie więc w biurze, grając w World of…, znaczy się, ciężko pracując, gdy do pokoju wpadła nasza główna szefowa Aga.

– Spakowany? To zbieraj się, zaraz ruszacie!

– Zaraz będzie! – rzuciłem w pierwszej chwili, pewny, że pytają mnie, kiedy oddam kolejną recenzję. Sens słów przełożonej dotarł do mnie dopiero po chwili. – Że co? Gdzie ruszamy? Kiedy? I jacy my?

– Ola ci nie przekazała? – przewróciła oczami Aga. – Pewnie jak zwykle zapomniałeś. W twoim wieku tak bywa. Jedziecie do Portoryko i, być może, Meksyku. Nasi fani rozpisali się po twoim spotkaniu z Nessie, że chcą więcej. Znajdziecie więc Chupacabrę. Ty nie znasz hiszpańskiego, więc Bartek z tobą pojedzie. Zbieraj się, on już czeka!

Wyjrzałem przez okno. Na dole faktycznie stał mój kolega z redakcji. Miał już plecak, okulary przeciwsłoneczne i sombrero na głowie. Niecierpliwie przebierał nogami i machał na mnie, żebym schodził. Westchnąłem tylko ciężko, powiadomiłem żonę, że spóźnię się na obiad i wyruszyliśmy na poszukiwania kolejnego fantastycznego stworzenia.

Źródło: ArtStation, autor: Felipe [Fesbra] Escobar

Legendarny Latynoamerykanin

Poszukiwania Chupacabry rozpoczęliśmy od miejsca, gdzie pojawiła się po raz pierwszy, a zatem od małej miejscowości Moca w Portoryko. Bartek czuł się tu jak u siebie. Łatwo nawiązywał kolejne znajomości i kupował mnóstwo zbędnych mu rzeczy. Ja też nie narzekałem. Wyspa znajduje się w strefie klimatu podrównikowego wilgotnego, a średnia temperatura wynosi tam aż 26 stopni Celsjusza. Należę do osób, które lubią ciepło, więc piękna pogoda jak najbardziej mi odpowiadała. Samo miasto nosi natomiast tytuł La Capital del Mundillo, co – jak przetłumaczył mi Bartek – oznacza Stolicę Koronki i faktycznie można tu odnaleźć mnóstwo ręcznie robionych, koronkowych przedmiotów. Ponadto w Moce urodził się słynny pisarz, dramaturg, krytyk i dziennikarz Enrique Arturo Laguerre Vélez, a jego hacjenda przerobiona została na muzeum, otwarte dla zwiedzających. Jako fan sportu odwiedziłem także miejscowy stadion, gdzie swoje mecze rozgrywa drużyna baseballowa Moca Vampiros. Ta nazwa szybko przypomniała mi, że nie jesteśmy tu dla rozrywki, a mamy coś do zrobienia. Kiedy zapadł wieczór, udaliśmy się do zagrody kóz i tu oczekiwaliśmy spotkania z Chupacabrą. Po rozmowie z Nessie przestałem być sceptycznie nastawiony i wierzyłem, że kryptyda gdzieś tu się pojawi. Nagle spostrzegliśmy na niebie dziwne znaki, które ciężko opisać. Wyglądały jak światła w różnych kolorach i kształtach. Poczułem też dziwny zapach siarki i już miałem nagadać Bartkowi, że jest niekulturalny, kiedy pokaz zakończył się, a my zobaczyliśmy przed sobą stworzenie mające około metra wysokości. Stało ono na tylnych łapach. Jego pysk był czymś pomiędzy kocim a psim i wystawały z niego ostre kły oraz rozwidlony jak u węża język. Nie posiadało ono sierści, za to z grzbietu sterczały mu kolce. Skóra tej istoty była zielono-szara. Zasyczała i wpatrywała się w nas czerwonymi oczami. Mój redakcyjny kolega przełknął głośno ślinę i rzekł:

– Hola, soy Bartolomé y esto es mi amigo Pedro. Nos enviaron de La Última Taberna para realizar una entrevista con el chupacabras. ¿Tengo el placer de hablar con el chupacabras? (Dla osób, które hiszpański znają tak świetnie jak Piotr, tłumaczę: Witam. Ja jestem Bartek, a to mój kolega Piotr. Przysłano nas z Ostatniej Tawerny w celu przeprowadzenia wywiadu z Chupacabrą. Czy mamy przyjemność z Chupacabrą?)

– Sí, soy yo (Tak to ja) – odezwało się stworzenie, kiwając przy tym twierdząco głową. – Bienvenidos. ¿Estáis de Polonia, verdad? (Witam panów. Jesteście z Polski, prawda? – Tłumaczyłem ja, Bartek.)

Obaj przytaknęliśmy, a Chupacabra uśmiechnęła się, pokazując jeszcze więcej ostrych zębów.

– Więc możemy rozmawiać w waszym języku. – Ku naszemu zaskoczeniu, kryptyda bardzo dobrze operowała naszą rodzimą mową. – Miałam okazję gościć u was. Byłam w Lublinie, Sochaczewie i Włocławku, zaraz po mojej wycieczce na Białoruś i Ukrainę. Usiądźmy wiec i porozmawiajmy.

Źródło: DinoAnimals.pl

El Vampiro de Moca

Bartek był niepocieszony – nie dość, że Chupacabra mówiła po polsku i nie był już potrzebny jako tłumacz, to jeszcze tak szybkie odnalezienie stwora skutkowało tym, że do Meksyku już nie musieliśmy jechać. Obrażony na wszystko wrócił do miasta, a ja zacząłem swój wywiad.

– Zawsze uważam, że najlepiej zacząć od początku. A zatem skąd się właściwie wzięłaś?

– No cóż, tego nie mogę zdradzić. Każdy z nas musi mieć swoje tajemnice. Niech czytelnicy snują dalej swoje przypuszczenia. Wiele osób twierdzi, że jestem przybyszem z kosmosu, istotą z innej planety. Z tego co wiem, chodzą też plotki, że należę do zwierzaków, jakie kosmici wożą ze sobą, tak jak ludzie zabierają ze sobą na wycieczki psy lub koty. Ponoć mogę też być nieznanym nikomu gatunkiem zwierzęcia lub jakąś mutacją gadów, ptaków czy ssaków. Słyszałam już, że pochodzę od łasic, psów czy lisów. Podobno mogę też być nietoperzem, kangurem lub lelkiem. Ponieważ poruszam się na dwóch nogach, to chodzą też słuchy, jakobym była małpą zbiegłą z ośrodka badawczego, gdzie prowadzono na mnie eksperymenty. Powiem więc tylko, że jedna z tych odpowiedzi jest prawdziwa. Która? Zostawię to dla badaczy. Dla ułatwienia zdementuję tylko jedną pogłoskę – nie jestem efektem czarnej magii.

– Pierwsze wzmianki na twój temat pochodzą z 1987 roku. Czy to data twoich narodzin?

– A skądże znowu! Jeśli poszperacie trochę głębiej, to moje działania znajdziecie już w latach 70. Właśnie wtedy pojawiłam się tu, w okolicach miasteczka Moca. Tutejsi określali mnie wówczas mianem El Vampiro de Moca. Na moją cześć nazwali nawet swoją drużynę baseballową. I za przydomek, i za uczczenie mnie bardzo im dziękuję. Początkowo jednak zamiast we mnie wierzyć, ludzie uznali, że na tych terenach działała sekta satanistyczna i słuch po mnie zaginął. Dopiero we wspomnianym już 1987 roku, kiedy rozszerzyłam swe terytorium, gazety El Vocero i El Nuevo Dia zainteresowały się mną. A jak już coś trafi do prasy, to i inni chętniej temat podchwytują. Stałam się na tyle popularna, że Silverio Pérez nawet nadał mi imię La Chupacabra. Nie ukrywam, że Wampir brzmiał lepiej niż Wysysacz Kóz, ale że pierwsza nazwa była już zajęta, a i Drakula mógł sobie rościć pretensje oraz żądać 60 milionów odszkodowania, to wolałam już zostać przy nowym imieniu. Ciągnęło mnie jednak do poznawania nowych krajów, testowania innych potraw i tak wyruszyłam w podróż. Odwiedziłam chociażby Dominikanę, Boliwię, Argentynę, Chile czy Peru. Najbardziej spodobały mi się jednak Brazylia, Meksyk i Stany Zjednoczone.

– W latach 90. faktycznie widziano cię poza granicami Portoryko. Opowiesz nam trochę o swoich przygodach?

– Z przyjemnością. Na wstępie muszę jednak pożalić się na ludzi. Bo czy ja ich kiedyś zaatakowałam? No nie! Wolę kozy, kury, krowy. A tymczasem każdy człowiek, jakiego spotkałam, zaraz krzyczał, uciekał, chciał zabić albo pojmać. Czy jak ktoś nie wygląda pięknie, to zaraz musi być źle traktowany?

W czerwonych ślepiach Chupacabry zobaczyłem łzy. Poklepałem ją po ramieniu, starając się nie nadziać na żaden z kolców.

– No już, spokojnie. My w Tawernie bardzo cię lubimy. Nasi czytelnicy też cię z pewnością pokochają – starałem się uspokoić stworzenie. – Zresztą jesteś bardzo popularna. Twoje podobizny pojawiają się na T-shirtach, kubkach, flagach. Nawet cukierki nazwano na twoją cześć! Niektórzy pałają do ciebie ogromną sympatią. Ale jeśli chcesz, możemy zmienić temat.

– Nie, nie. Już w porządku. – Chupacabra chyba faktycznie nieco ochłonęła, a moje słowa dodały jej otuchy. – Więc po kolei. Jako pierwszy spotkał mnie Michael Negron. To było jakoś we wrześniu 1995 roku. Byłam wtedy jeszcze w Portoryko, w miejscowości Canóvanas. Dzień później także jego brat Angel poznał mnie bliżej. Przyznaję się, zjadłam ich kozę, ale oni zaraz donieśli na mnie burmistrzowi! To on zebrał ponad 200 ludzi i urządzili na mnie polowanie. Oczywiście mnie już tam nie było. Za to jeszcze kiedyś, w ramach rewanżu, nastraszyłam nieco dwóch wędkarzy z tamtej wioski. Guadelupe i Carrillo uciekali przed mną, aż się za nimi kurzyło. Później już nie wracałam do Canóvanas. Wędrowałam jeszcze po Portoryko. Odwiedziłam m.in. Caguas, Barrio Cain Alto czy miasto Guánica. W kwietniu 1996 roku po raz pierwszy odwiedziłam nowy kraj. Wybrałam Meksyk. W Sinaloa spotkałam Juanę Tizoc. Słyszałam, że Meksykanie są bardzo przyjaźni, więc na powitanie chciałam się przytulić, a ona posądziła mnie o napaść. Musiałam szybko uciekać. Spędziłam kilka dni bez jedzenia i picia. Nie dziwcie się, że gdy dotarłam na Florydę, zjadłam aż 69 kóz i kur. Nie szczycę się tym, tylko tłumaczę. Odwiedziłam Arizonę i jeszcze raz zaryzykowałam z Meksykiem. Tym razem aż cztery osoby posądziły mnie o atak. Pewnie, jak oni mnie napadali, to było dobrze. A ja się tylko broniłam. W 1997 roku zobaczyłam też Brazylię, a w 1998 wróciłam do Portoryko, by nieco odsapnąć.

Źródło: forums.yoworld.com

Bestia z Elmendorf

Chupacabra najwyraźniej wróciła swoimi wspomnieniami do tamtych lat, rozmarzyła się i zamilkła na moment. Oczywiście dałem jej chwilę przerwy, ale zaraz ruszyłem z kolejnymi pytaniami.

– Po roku 2000 ruszyłaś z kolejnymi podróżami. W Teksasie nazwano cię nawet Bestią z Elmendorf.

– O, wypraszam sobie! Pomylono mnie wówczas z kojotami cierpiącymi na choroby skórne. Potwierdzono to nawet w 2005 roku. Zresztą Teksas często lubił zmyślać różne rzeczy na mój temat. Przykładowo taki Reggie Lagow z Coleman twierdził, że mnie zabił. W amerykańskim stanie Maine podobno potrąciła mnie ciężarówka. Dwóch nastolatków z Nowego Jorku też mnie ponoć upolowało, a moje kości zobaczyć można w Lost World Museum znajdującym się w Phoenix. W 2014 roku z kolei byłam na przemian zabijana i chwytana. Jak widać na chwilę obecną żyję i mam się dobrze, a wszystkie przypadki, w których ktoś twierdził, że mnie dopadł, okazały się nieprawdziwe. Większość z nich zbadali biolodzy i praktycznie za każdym razem okazywało się, że mylono mnie ze zwierzętami chorymi na nużycę. W szczególności z kojotami, szopami i psami.

– To poruszmy jeszcze niezwykle intrygującą kwestię. Jak ci się podobało w Polsce?

– Chociaż Ameryka Północna i Południowa bardzo mi się podobały, to stwierdziłam, że fajnie też będzie odwiedzić inny kontynent. Od 2005 przez rok zwiedzałam Rosję. Ale oczywiście, zaraz zaczęły się jakieś wyprawy i poszukiwania. Ruszyłam więc dalej. Po odwiedzeniu Białorusi i Ukrainy trafiłam wreszcie do Polski. Pamiętam dokładnie, jak w 2009 roku znalazłam się w miejscowości Kornelin pod Sochaczewem. Tam najadłam się na podwórku państwa Antoniaków. Zawsze lubiłam też wzbudzać sensację, dlatego zostawiłam kukłę, która rzekomo byłą mną, w Kruszynce pod Włocławkiem. Ostatni raz wasz kraj odwiedziłam w 2017 roku. Zwiedzanie okolic Lublina skończyło się polowaniem na mnie. Ledwo udało mi się umknąć! Straż Ochrony Zwierząt ustrzeliła wtedy lisa i szybko stwierdziła, że to on atakował pobliskie kurniki, a nie ja.

Źródło: creepytimes.com

Mulder i Scully też się nią zajmowali

Nie wiem, czy Chupacabra czytała mój poprzedni artykuł, czy też może kryptydy komunikują się ze sobą w jakiś sposób, ale podobnie jak to miało miejsce z Nessie, tak i tu musiałem udać się na seans filmów i seriali z naszym stworem w roli głównej. I tak oto obejrzałem takie produkcje jak Legenda Chupacabry, Chupacabra Territory, Chupacabra – mroczne otchłanie oraz Chupacabra vs. the Alamo. Niektóre z nich z pewnością nadają się do naszego cyklu „Filmów tak złych, że aż dobrych”. Następnie przyszło mi oglądać 84. odcinek serialu Z archiwum X zatytułowany Świat się kręci, w którym to Mulder i Scully polują oczywiście na bohaterkę naszego artykułu. I choć Chupacabra nie pojawia się ani w The Walking Dead, ani tym bardziej w filmie Samoloty, to i tak przyszło mi zapoznać się z tymi produkcjami. Piąty odcinek drugiego sezonu wspomnianego serialu nosi bowiem tytuł Chupacabra, a w wymienionej przeze mnie animacji jeden z bohaterów nazywa się właśnie El Chupacabra.

Źródło: TV Insider

Po tym seansie w okolicznym barze odnalazłem Bartka, który bawił się w najlepsze z miejscowymi. Zaraz też i mi zaserwowali swoje klasyczne mofongo (puree z zielonych bananów) z salsa criolla (kurczak w słodkim sosie). Z pełnymi brzuchami i wywiadem wróciliśmy do Polski, gdzie zdałem relację naszej szefowej. Aga patrzyła na mnie, niezbyt wierząc w moje słowa. Krzywiła się i przewracała oczami.

– Ale to wszystko prawda! – wstawił się za mną Bartek.

– Tak, jasne. Następnym razem Piotr jedzie sam. Masz na niego zły wpływ – stwierdziła Aga, wychodząc z pokoju

– Ale co ja zrobiłem? – westchnął mi prosto w twarz Bartek.

Musiałem się odwrócić. Zapach rumu faktycznie nie świadczył najlepiej o prawdziwości naszej historii.

Exit mobile version