Site icon Ostatnia Tawerna

Fantastyczne bajanie, czyli o korelacji bajek z fantastyką

Co wspólnego mają ze sobą bajki i fantastyka? Oczywiście wiele, ale czy oznacza to, że między tymi dwoma pojęciami może pojawić się znak równości?

Kto za dzieciaka nie poznał choć jednej bajki, niechaj pierwszy rzuci kamień. Co tu dużo mówić, dorośli też potrafią się w nie zatopić, nawet jeśli nie mówimy tu o opowieściach służących dyskotekowemu podrywowi. Powiastki dla dzieci towarzyszą naszemu gatunkowi od zarania dziejów, począwszy od historii przekazywanych ustnie, następnie spisywanych, poprzez radiowe słuchowiska, aż po filmowe i serialowe wizualizacje oraz interaktywne gry komputerowe. Zważywszy na nierzeczywiste wydarzenia w nich występujące, pewnie znajdą się takie osoby, które między bajdami a fantastyką postawiłyby znak równości. Czy słusznie?

 

Opowiem ci bajki, jak kot rzucał fajki

 

Oczywiście, że nie, skąd w ogóle taki pomysł? W zasadzie to pytanie retoryczne wyczerpuje temat rozpoczęty we wstępie i można by na tym skończyć, lecz artykuł przecież nie może być taki krótki. Spoglądając na historyjki dla milusińskich można jednak zauważyć, że nie jest tak łatwo znaleźć te, które nie posiadałyby choć pierwiastka fantastyki. Oczywiście, są takie produkcje jak Dzieci z Bullerbyn, Bolek i Lolek, czy Świat według Ludwiczka, lecz są one w zdecydowanej mniejszości w stosunku do tych, które ochoczo sięgają po nierzeczywiste postaci, zdarzenia i miejsca.

Ulubieńcy dzieciaków z własnym pomnikiem? W sumie zasłużyli. | Żródło: polskaniezwykla.pl

 

Ilość utworów, które twardo trzymają się rzeczywistości, zależy od tego, z jakim medium mamy do czynienia. Najtrudniej jest w tej kwestii odnieść się do dawnych klechd, które w znacznej mierze nie dotrwały do współczesnych czasów przez brak fizycznej formy. Sądząc po bogatych mitologiach z całego świata, utworach spisanych przez naszych odległych przodków oraz mnogich opowieściach mojej śp. prababci, której wiedza o słowiańskich bestiach mogłaby dziś wzbogacić wszelkie bestiariusze i sprawić, by była obecnie nie lada celebrytką, stwierdzić należy, że ciężko byłoby z tej mnogiej wiedzy wydobyć te bajki, które traktowały tylko o zwykłej codzienności, choć wykluczyć tego nie można.

W przypadku dzieł, z których treścią zapoznać się możemy, mając choćby minimalne umiejętności czytania ze zrozumieniem, znalezienie utworów pozbawionych magii czy antropomorficznych zwierząt nie jest już aż tak problematyczne, choć nadal stanowią one znaczną mniejszość. Każdy wszak bez trudu może wskazać choćby taką Dziewczynkę z zapałkami, czy Pippi Langstrumpf.  Mimo ich niewątpliwego kunsztu i przedstawiania ciekawych zdarzeń, to puchaci i pluszowi bohaterowie znacznie lepiej oddziałują na dziecięcą wyobraźnię, nawet jeśli pszczółki z kwiatkami lubują się w innej tematyce. Sytuacja zaczyna bardziej się komplikować, gdy spojrzymy na bajki rządzące na wielkich i szklanych ekranach. Tu odnalezienie przykładów niezawierających w sobie fantastyki jest znacznie cięższe. Wystarczy spojrzeć na produkcje sygnowane logiem Disneya, które w skrajnych przypadkach są wypełnione antropomorficznymi zwierzętami i magią, a nawet w najbardziej rzeczywistych animacjach przemycają ludzkie odruchy do zachowań przedstawicieli fauny. Podobnie jest zresztą w przypadku bliższego mi terytorialnie bielskiego Studia Filmów Rysunkowych, choć tu akurat wspomniani wcześniej bracia zdecydowanie wyłamują się z tego obrazu.

Niby wszystko takie zwykłe, a jednak niezwykłe. | Fragment serialu Pippi Langstrumpf

 

A ty znów te głupoty?

 

Nazwanie utworów fantastyki bajkami może mieć również inne, mniej dosłowne znaczenie. Jeszcze nie tak dawno, biorąc pod uwagę oczywiście moją miarę czasu, ludzie nieodczuwający miłości do fantasy czy sci-fi postrzegali te gatunki jako coś nielicującego z powagą dorosłości. Nieraz, będąc jeszcze młodym nastolatkiem zagrywającym się w produkcje komputerowe, słyszałem narzekanie rodziców na to, że zajmuję się głupotami, na które jestem już za duży, a fascynacja taką rozrywką mi przejdzie. Niestety, nie byłem w tym odosobniony, a nawet wśród rówieśników nie było ciężko znaleźć tych, którzy przyklasnęliby moim rodzicielom. Dziś jednak postrzeganie fantastyki zmieniło się na zdecydowanie lepsze. Choć wielu próbowało walczyć ze stereotypami, za przykład weźmy choćby Conana Barbarzyńcę z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej, przemianę zapoczątkowało – nie bójmy się użyć tego sformułowania – wiekopomne dzieło Petera Jacksona. Podobnie jak literacki pierwowzór przyczynił się do powstania całkiem nowego gatunku, tak filmowy Władca Pierścieni pokazał, że historie oderwane od rzeczywistości wcale nie muszą być kierowane jedynie do milusińskich, a mogą też poruszać poważne kwestie w sposób bardzo dojrzały. Wielkie kinowe przedsięwzięcie pociągnęło za sobą wielu naśladowców, a spektakularny sukces  filmów superbohaterskich, zwłaszcza zarabiających krocie Avengersów, przypieczętował pozycję fantastyki w mainstreamie, zmniejszając populację sceptyków do minimum.

Zażenowanie na twarzy kameleona? W sumie uzasadnione. | Fragment animacji Zaplątani

 

Bajki garściami czerpią z fantastyki, choć czasem potrafią oderwać się od niej, nie tracąc na atrakcyjności. Będąc jednak w zdecydowanej mniejszości, produkcje dla dzieci traktujące o rzeczywistości zasługują na szczególne uznanie, więc następnym razem oglądając  lub czytając tego typu opowieść miejcie na uwadze, że ich stworzenie na pewno było znacznie większym wyzwaniem. No, chyba że mówimy o serii Dragon Ball, którą znajomy, nieco pomagając mi w powstaniu tego artykułu, uznał za „totalnie prawdziwą”. Michale, czekamy na dowody!

 

Zdjęcie główne – fragment serialu Baśnie Braci Grimm: Simsala Grimm

Exit mobile version