Okazuje się, że ambicje 343 Industries, związane z najnowszą produkcją, przewyższyły możliwości sprzętu, ale i samych pracowników. Zdecydowano, aby Halo Infinite było grą ze światem półotwartym, co wymagało silnika gry zupełnie innego, niż dotychczas. To z kolei doprowadziło do wielu problemów.
Pracownicy studia zostali zmuszeni do tworzenia gry równocześnie z pracą nad jej nowym silnikiem. To z jednej strony spowodowało crunch – prawdziwą zmorę branży, o której mogliśmy słyszeć np. przy produkcji Cyberpunka 2077. Wielu z nich, zwłaszcza tych z niższego szczebla, pracowało w nadgodzinach, zaczynając pracę wczesnym rankiem, a kończąc ją późnym wieczorem.
Z drugiej wpłynęło na kształt samej produkcji. I tu zaczynają się naprawdę złe wieści dla fanów serii Halo. W związku z nadmiarem pracy przy tworzeniu gry, zespół zmuszony został do wycięcia wielu kampanii single-player oraz multiplayer. Wygląda na to, że wiele obietnic związanych z tytułem może zostać niespełnionych.
Ale jest i dobra wiadomość. Wiele wskazuje na to, że ciężka praca opłaciła się i produkt końcowy będzie udany, a nawet lepszy niż dwie poprzednie odsłony serii Halo. Choć nie będzie też arcydziełem. Tak przynajmniej twierdzi były pracownik 343 Industries.
Sprawą zainteresował się sam Jason Schreier, dziennikarz Bloomberga, który udostępnił te informacje na swoim Twitterze. Przyznał, że już słyszał podobne doniesienia od innych pracowników 343 Industries.
Pamiętajmy jednak, że pochodzą one z niezweryfikowanego źródła, a ich treść mogła zostać zniekształcona w trakcie tłumaczenia, ponieważ tekst był napisany w języku mandaryńskim. Należy więc traktować je z rezerwą.