Site icon Ostatnia Tawerna

Eden utracony – recenzja komiksu „Eden. It’s an Endless World!”, t. 1-2

W 2021 roku, jak podał serwis Anime.com.pl, wydano w Polsce 492 mangi. Na ten rekordowy wynik w większości składały się pozycje nowe, choć znalazło się też miejsce na kilka wznowień. Jednym z nich jest Eden. It’s an Endless World! czyli opus magnum Hirokiego Endo.

Eden był jednym z najczęściej wymienianych tytułów na wszelakiego rodzaju listach komiksów, które powinny ponownie trafić w ręce czytelników. Oryginalnie manga ukazywała się w osiemnastu częściach w latach 2002-2009 nakładem Egmontu, więc wiele wody od tego czasu zdążyło w Sumidzie upłynąć. Za powrót Edenu odpowiedzialne jest natomiast wydawnictwo Kotori. Obecna edycja różni się od poprzednika powiększonym formatem i grubością, bo zbiera po dwa tomy.

Plandemia?

Możliwe, że był jeszcze jeden czynnik, dla którego Kotori zdecydowało się na wznowienie Edenu. W pewnym sensie jest to manga na czasie, gdyż opowiada o pandemii. Gdzieś w niedalekiej przyszłości ludzkość zostaje zaatakowana przez tajemniczy wirus. W jego wyniku skóra człowieka twardnieje i zamienia się w skorupę. Zainfekowane jednostki powoli tracą czucie nad kończynami, by w końcu ulec całkowitemu paraliżowi i śmierci. Dzięki staraniom światowych rządów epidemię udaje się jednak powstrzymać. I choć ostatecznie liczbę ofiar choroby szacuje się na 15% populacji globu, to sytuacja geopolityczna pozostaje niestabilna, a coraz większy wpływ zyskuje organizacja Propater.

Prawie jak Wiedźmin

Hiroki Endo od samego początku nastawia czytelnika na odejście od typowej linearnej narracji. Pierwszy rozdział stanowi mocno rozbudowany prolog, w którym przedstawieni zostają odporni na wirusa nastolatkowie Ennoia i Hannah. Ich historia przeplatana jest retrospekcjami ukazującymi losy ojca i matki Ennoi na początku pandemii, po czym w kolejnym rozdziale akcja przeskakuje o dwadzieścia lat do przodu i skupia się na Elijahu, dziecku pary z prologu. Gdyby tego mało, to niemal każda postać poboczna dostaje swoje własne retrospekcje pozwalające zrozumieć jej obecną rolę i motywacje. Na całe szczęście nie jest to poziom zagmatwania pierwszego sezonu netflixowego Wiedźmina, bo poszczególne linie czasu poprowadzone są w przejrzysty sposób.

Przeplataniec

Różnorodność w Eden przejawia się nie tylko w podejściu do narracji, ale też gatunku. Sporo tutaj motywów postapo, o czym przypominają widoki pustych i zrujnowanych miast. Endo sięga też do cyberpunku. Wprawdzie neonowych metropolii skąpanych w deszczu się tu nie uświadczy (no przecież pisałem, że są w ruinie), lecz cyberwszczepów i modyfikacji ciała jest ci dostatek. Przede wszystkim prym wiedzie jednak militarna rozpierducha. Zdecydowana większość dwóch pierwszych tomów to zmagania Elijaha i pewnej grupki najemników z przeważającymi siłami Propater. Endo opisał i zilustrował wszystkie starcia bardzo sprawnie, niemniej bywały momenty, że miałem przesyt akcji i w to miejsce wolałbym lepsze rozwinięcie postaci lub głębszy opis świata po pandemii.

Jatka

Endo operuje klasyczną kreską, która powinna spodobać się miłośnikom innych tuzów cyberpunku, jak Battle Angel Alita lub Akira. Ogromne wrażenie robi precyzja i szczegółowość, z jaką mangaka pochodzi do tworzenia teł oraz dynamika scen akcji, którym często towarzyszą setki linii ukazujących ruch. Ciut gorzej wypadają twórcy projektu technologii, bo taki robot Cherubin wygląda dość miernie.

Na okładce widnieje oznaczenie „+18” i w tym przypadku jest ono bardzo zasadne. Endo nie krępuje się w ukazywaniu przemocy, a poziom brutalności konfliktu sięga tu rejonów Rambo IV. Nie tylko Propater, ale i ci „dobrzy” nie słyszeli nigdy o konwencji genewskiej, bo uciekają się do najokropniejszych rodzajów uśmiercania przeciwnika. Stąd czytelnika co rusz atakują sceny, w których ludzie są patroszeni, urywane są im kończyny, roztrzaskiwane czaszki itp. Z jednej strony rozumiem, że takie zobrazowanie przemocy ma wzmocnić antywojenny przekaz, choć jednocześnie niektóre kadry wydają się zbyt mocne (jak np. rozerwanie dziewczynki przez minę przeciwpiechotną). Dlatego co wrażliwszych odbiorców uczciwie przestrzegam.

Do Nieba, do Piekła

Czytanie o fantastycznej pandemii, podczas gdy sami żyjemy w realnej, budzi dziwne uczucie. Niemniej, pierwsze dwa tomy Edenu to wciągająca lektura. Polecam szczególnie osobom, które lubią poważne traktowanie tematu, bo humoru w mandze Hirokiego Endo zbyt wiele się nie uświadczy.



Nasza ocena: 7,7/10

Połączenie cyberupunku, postapo i wątków religijnych dało intrygujący efekt.

Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa graficzna: 8,9/10
Wydanie: 7/10
Exit mobile version