Z grami od Krakowian z Bloober team od pewnego czasu miałem problem powtarzalności. Pewne rozwiązania gameplayowe zdawały się gonić w piętkę i coraz częściej odnosiłem wrażenie, że oglądam bliźniaczo podobną produkcję osadzoną w innym otoczeniu. Na ich tle The Medium już na etapie zapowiedzi jawiło się jako powiew świeżości.
Ekscytować się ewidentnie było czym: pomysł na równoczesną rozgrywkę w dwóch rzeczywistościach, zafiksowane kąty kamer rodem z pierwszych odsłon Resident Evil i Silent Hill, czy stawiająca na poruszanie trudnej problematyki, ociekająca odniesieniami do historii Polski fabuła. The Medium ewidentnie miało potencjał, by porządnie zatrząść gatunkiem wirtualnej grozy. Po kilku godzinach, jakich potrzebowałem, by dotrzeć do napisów końcowych, mogę z niejaką ulgą i spokojnym sumieniem napisać, że nawet jeśli nie wszystko – szczególnie pod względem technicznym – udało się tu w stu procentach, zdecydowanie mamy do czynienia z grą nietuzinkową.
Pomiędzy Ziemią a piekłem
W The Medium wcielamy się w Mariannę, młodą kobietę o niezwykłych, parapsychicznych zdolnościach, które umożliwiają jej kontakt ze światem duchowym. Próby wykorzystania owego daru ku pocieszeniu cierpiących po stracie bliskich, bynajmniej nie odbywają się dla naszej bohaterki w tak pozytywnym tonie, jak w (swoją droga znakomitym) Doktorze Śnie– Marianna przez całe życie czuje się wyrzucona poza społeczny nawias. Mało tego, nie zna też całej swojej przeszłości, tułając się bez końca po rodzinach zastępczych. Akcja gry startuje w momencie, gdy umiera jedyny człowiek, który zaakceptował ją taką, jaka jest, a rozbita bohaterka otrzymuje telefon od tajemniczego mężczyzny. Niejaki Tomasz błaga ją, by przyjechała do opuszczonego ośrodka wypoczynkowego Niwa, oferując pomoc w rozwikłaniu tajemnicy jej pochodzenia – a gdy wiedziona przeczuciem Marianna w końcu tam trafia, szybko orientuje się, że miejsce stało się niemym świadkiem niewyobrażalnych tragedii. Jak wiążą się one z przeszłością bohaterki? To już będziemy musieli odkryć sami.
Już na wczesnym etapie rozgrywki można odnieść wrażenie, że scenariusz zdecydowanie będzie stanowić jedną z najmocniejszych stron The Medium i tak jest w istocie. Nie dość bowiem, że otrzymujemy w pakiecie rozsądnie i przekonująco napisane postacie, z którymi wyjątkowo łatwo sympatyzować (bądź wręcz przeciwnie), to jeszcze całość w odpowiedni sposób prowadzi nas po nitce do kłębka. Scenarzyści z Bloober Team nigdzie nie zamierzają się przy tym spieszyć, spokojnie pozwalając nam chłonąć wylewającą się z ekranu atmosferę i do pewnego momentu jedynie mnożąc kolejne pytania bez odpowiedzi. Kiedy jednak przyjdzie pora, wszystko staje się jasne i czytelne, tak by w finałowych sekwencjach złapać nas za gardło. Fabuła The Medium podejmuje trudną tematykę i bynajmniej nie należy do najprzyjemniejszych w odbiorze. Możecie być więc pewni, że zostanie z Wami jeszcze przez jakiś czas po napisach końcowych.
Dużo do roboty
Tworzeniu odpowiedniej, zawiesistej atmosfery podporządkowany jest również cały zbiór mechanizmów składających się na gameplay. Choć początkowo wydawać się może, że będziemy mieli do czynienia ze stosunkowo prostą przygodówką na wzór Alone in the Dark, w której naszym jedynym zadaniem będzie podróż z jednej lokacji do drugiej i odkrywanie kolejnych elementów fabuły, z biegiem czasu pojawiają się rozwiązania, których do tej pory w produkcjach Bloober Team ze świecą było szukać.
Na pierwszy plan wysuwa się tu szeroko promowana możliwość równoczesnego oglądania wydarzeń w równoległych rzeczywistościach: naszej i zgoła bardziej demonicznej. Choć tego typu sekwencje pojawiają się w z góry określonych przez developerów momentach, nie jest to jedynie zabieg kosmetyczny – rozgrywkę pomyślano w taki sposób, że czasem by ruszyć naprzód, trzeba znaleźć przejście, które w rzeczywistym świecie nie istnieje, bądź w podobny sposób odszukać interesujący nas przedmiot. Wszystko to można umieścić pod wspólnym mianownikiem stosunkowo nieskomplikowanych zagadek środowiskowych i nawet jeżeli na dłuższą metę nie brzmi to szczególnie fascynująco, poza nimi dzieje się w gameplayu jeszcze sporo.
Współistnienie dwóch światów warunkuje tu również kolejne elementy gameplayu: możemy odsłuchiwać echa przedmiotów nasiąkniętych energią tragicznych wydarzeń, wykorzystywać lustra jako bramy do przemieszczania się pomiędzy rzeczywistościami, czy na niewielkie odcinki czasu opuszczać nasze ciało, by dostać się do niedostępnych lokacji. Standardowa eksploracja jest z kolei od czasu do czasu przerywana sekwencjami skradankowymi i dramatycznymi ucieczkami – wszystko jest tu wyważone w takich proporcjach, by urozmaicać rozgrywkę w momentach, gdy inne rozwiązanie zaczyna nas już nieco nudzić.
Wszystkie stadia rozkładu
Mimo powyższego nie da się jednak ukryć, że The Medium to jednak wirtualny slow burn, który nigdy nie rozkręca nie wiadomo jak dużego tempa i raczej skupia się na kreowaniu atmosfery, niż ciągłym atakowaniu naszych zmysłów wyskakującymi zza rogu okropieństwami. W takim koncepcie na grę ewidentnie swoją rolę odgrywa oprawa audiowizualna, która, jak na niezależną produkcję, miewa momenty, kiedy prezentuje się wręcz obłędnie. Całkowity brak interfejsu i z góry ustalone kąty kamer przydają całości filmowego wydźwięku, a to ledwie początek uczty dla oczu. Kolejne odwiedzane przez nas lokacje zaprojektowano z dbałością o najmniejsze detale (choć wypisane w języku angielskim plakaty czy broszurki rodem z epoki PRL-u bywają… raczej średnio przekonujące), tekstury są ostre jak brzytwa i odpowiednio podkręcone najnowszymi technologiami z ray tracingiem na czele, a inspirowane pracami Zdzisława Beksińskiego otoczenie, to już popis najwyższego artyzmu twórców.
W podobnych superlatywach można rozpisywać się o muzyce autorstwa Arkadiusza Reikowskiego i Akiry Yamaoki (tak, to ten facet odpowiedzialny za ścieżkę dźwiękową Silent Hilla), która podczas rozgrywki towarzyszy nam nieustannie, płynnie prowadząc nas przez kolejne stany emocjonalne. Kolejny punkt wypadałoby zapisać za porządny voice acting – szkoda jednak, że przy grze tak silnie osadzonej w rodzimych realiach, nie udało się zaimplementować polskiego dubbingu, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę, że do produkcji zaangażowano takie nazwiska jak Marcin Dorociński czy Weronika Rosati.
Wszystko to składałoby się na produkcję technicznie bezbłędną, ale przy całym tym urodzaju, The Medium potrafi się jednak w kilku miejscach porządnie pogubić. Wyglądające jedynie dobrze na tle świetnych miejscówek postaci i ich ograniczona mimika twarzy to jeszcze nie jakiś szczególnie duży problem, ale fakt, że gra zalicza spore spadki w płynności animacji, może już nieco zirytować. O ile dokonania Krakowian nigdy nie stały w czołówce najlepiej zoptymalizowanych gier na świecie, zaledwie trzynaście klatek na sekundę na moim domowym Geforce 2080ti przy rozdzielczości zaledwie Full HD (i zaktualizowanych specjalnie pod grę sterownikach), to jednak wynik sporo poniżej oczekiwań. Tego typu problemy pojawiają się na szczęście dość rzadko, ale nie zawsze związane są z najbardziej obciążającymi system sekwencjami podwójnie renderowanych scen, przez co tym trudniej wytłumaczyć je czymkolwiek innym, niż zwykłym niedbalstwem i gracze dysponujący słabszym sprzętem mogą mieć przez nie nielichy ból głowy. W pojedynczych lokacjach natknąłem się też na dziwacznie zachowujące się cienie – to jednak detal o tyle, że występuje jeszcze rzadziej niż przycięcia wspomniane powyżej i dzięki temu nie wpływa znacząco na immersję.
Koniec jest dopiero początkiem
Spoglądając na wiadomości krążące w sieci przed premierą najnowszej produkcji Krakowian z Bloober Team, nietrudno było natknąć się na hasła określające ją mianem „polskiego Silent Hilla”. Po tym jak wraz z Marianną w ciągu kilku godzin rozprawiłem się z niematerialnymi zagrożeniami, nie mogłem jednak pozbyć się krążącego gdzieś z tyłu głowy pytania: czy w dzisiejszych czasach naprawdę musimy odbierać nowym produkcjom tożsamość ciągłymi porównaniami do klasyków? Ktoś zapewne powiedziałby, że to jedynie próba znalezienia punktu odniesienia… ale w kontekście The Medium trudno się z tym zgodzić. Jasne, możemy mówić tu o pewnych podobieństwach czy inspiracjach wciąż żywą legendą japońskiej serii. Nowy horror polskiego studia twardo stoi jednak na własnych nogach i ma na tyle wyrazisty pomysł na siebie, by dać mu szansę bez brzemienia dodatkowych oczekiwań. W zamian za to otrzymamy przygodę, która może nie sprawi, że poczujemy się lepiej, ale z wielkim prawdopodobieństwem zmusi do refleksji nad tym, co wydaje się oczywiste: za największe okropieństwa odpowiedzialni jesteśmy my sami.
Bardzo chciałem, żeby The Medium okazało się grą tak dobrą, na jaką się zapowiadało. Choć ostateczny rezultat spolaryzował branżowych krytyków, z satysfakcją staję po stronie tych, którzy grozie rodem z Polski dali się uwieść. Ekipa Bloober Team udowodniła, że potrafi podjąć się stworzenia czegoś zupełnie odmiennego od wcześniejszych dokonań i wyjść z takiego zadania obronną ręką. Jeśli tylko następnym razem poprawią aspekty techniczne, będziemy mieli kolejny hit. Potencjał jest tu niewątpliwie ogromny.
Za egzemplarz gry do recenzji serdecznie dziękujemy firmie Bloober Team.
Nasza ocena: 8,2/10
Niekoniecznie przerażające, ale z całą pewnością przytłaczające The Medium to dowód na to, że w temacie wirtualnej grozy Bloober Team będzie miało jeszcze bardzo wiele do powiedzenia.Oprawa graficzn: 8,5/10
Udźwiękowienie: 9/10
Grywalnośc: 7,5/10