Site icon Ostatnia Tawerna

Dwanaście prac domowych! – recenzja komiksu „Mali bogowie. Piorun do drapania”, t. 1

Mali bogowie to pierwszy tom cyklu opowiadającego o losach postaci żywcem wyjętych z mitologii greckiej. Czy połączenie humoru z mitami ma sens?

Wkurzony Zeus

Mali bogowie to komiks, który czerpie pełnymi garściami z greckiej mitologii. Główni bohaterowie są nam dobrze znani z mitów. Co chyba najbardziej niezwykłe, protagonistą jest Taurusek, czyli Minotaur. Prócz niego w tomie Piorun do drapania pojawi się cherlawy Atlas czy Herakles, którego z legendarnym herosem z mitów łączy jedynie ubranie. Natomiast najważniejszą przedstawicielką płci pięknej jest oczywiście Afrodyta. Skoro już przyjrzeliśmy się bohaterom, warto powiedzieć kilka słów o fabule, a raczej o jej braku. Teoretycznie krótki wstęp opowiada nam o tym, że nasi główni mali bogowie będą chcieli poznać swoje moce, aby zyskać uznanie w oczach Zeusa, jednak w praktyce są to krótkie jednostronicowe historyjki. Rzadko przewija się w nich wątek główny zarysowany na początku, ale częściej to po prostu gagi opierające się na mitach. I tak autorzy nabijają się choćby z Syzyfa, a konkretnie wykorzystują fakt, że wszystko mu leci z rąk. Niestety czasami miałem wrażenie, że to odwołanie do mitów jest dość płytkie i mało śmieszne. Choć i zdarzyło się kilka ciekawszych opowieści.

Słodki Cerber

Nie będę ukrywał, że miałem trochę wyższe oczekiwania. Wydaje mi się, że w Małych bogach nie wypaliła krótka forma. Pod tym względem bardzo daleko temu tomowi do genialnego Garfielda. Jim Davis jest w stanie w jednym pasku umieścić dużo zabawnych treści, a Christophe’owi Cazenove ta sztuka wyszła niestety słabo. Aczkolwiek Mali bogowie mają też kilka zalet. Dobrze wypadają przerysowani, zabawni bohaterowie. Zeus czy wściekły Posejdon prezentują się świetnie. A taki Cerber to najsłodsza bestia, jaką widziałem. Philippe Larbier ma niewątpliwie talent. Warstwa graficzna prezentuje się naprawdę świetnie. Niektóre projekty postaci są w stanie wywołać uśmiech na twarzy. Rysownik oddaje też umiejętnie emocje, jakie targają bohaterami.

Czy warto poznać małych bogów?

Mam mieszane uczucia względem Małych bogów. Ta seria nie dorasta do pięt wielu innym genialnym pozycjom, które wydaje Egmont – Asteriks, Przygody wielkiego wezyra Iznoguda, Garfield. Tłusty koci trójpak. Niestety podczas lektury wszystkich trzech wymienionych pozycji bawiłem się o wiele lepiej. Z drugiej jednak strony, mam wielką słabość do mitologii greckiej i to jest jedna z głównych zalet tego zbioru. Do tego bohaterowie narysowani przez Philippe’a Larbiera są zabawni, a czasem nawet rozczulający (Cerber). Jeśli sięgnę po kolejny tom, to tylko po to, żeby zobaczyć, jak będą prezentować się inni bohaterowie i stwory mitologiczne, bo obawiam się, że opowieść raczej nie wciągnie mnie w ten bądź co bądź ciekawy świat.


Nasza ocena: 6,8/10

Mali bogowie to przykład ciekawego, intrygującego pomysłu, którego realizacja wypada trochę gorzej.

Fabuła: 5,5/10
Bohaterowie: 6,5/10
Oprawa graficzna: 7,5/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version