Site icon Ostatnia Tawerna

Dreszcz czyli kto?

Dreszcz to tytułowy superbohater wykreowany przez Jakuba Ćwieka. Odnoszę wrażenie, że autor chciał przenieść komiks superbohaterski na karty powieści,. Ponadto zamiast kolejnej historii dziejącej się w Stanach Zjednoczonych otrzymujemy pozycję, która w założeniu powinna być bliższa naszej rzeczywistości. Niestety, wnioskując po pierwszym tomie, Ćwiek nie odniósł tu sukcesu.

Materiał na bohatera?

Dreszcz to Ryszard Zwierzchowski, zwany także Zwierzem. Mieszka w Katowicach, ma na karku już trochę lat, a jednak wciąż się nie ustatkował. Jego życie wypełnia ostra muzyka i używki. Nie chce podejmować żadnej pracy, utrzymuje się z pieniędzy od córki.

Jakby nie patrzeć, Rychu nie bardzo nadaje się na bohatera broniącego miasta czy kraju. Poza swoim zamiłowaniem do metalu/rocka bardziej przypomina żula z osiedla niż kogoś, kto zajmie się czynieniem dobra. Nie jest przeciwieństwem superbohatera – wszak przeciwieństwo powinno być dobrym materiałem na arcyłotra, a Zwierzchowski raczej nie  mógłby się wcielić w taką rolę. Jest więc Ćwiekowy bohater antytetyczny względem zarówno herosa, jak i arcyłotra. To zdecydowanie persona, dla jakiej nie ma miejsca na pierwszym planie komiksu superbohaterskiego.

Niemniej to właśnie taką osobę Jakub Ćwiek wybrał na główną postać swojej książki. Rychu Zwierzchowski, jak to u superbohaterów bywa, zdobył moc kierowania elektrycznością przez przypadek. W praktyce jednak nie potrzebuje jej jakoś specjalnie – stanowi jedynie dodatek i chociaż jakoś na niego wpływa, nie jest osią, wokół której będzie się kręcić cała jego przyszłość – przynajmniej nie tak, jak ma to miejsce u Spidermana czy Batmana.

Ciągły kryzys

Ryszard Zwierzchowski sprawia wrażenie osoby, która nie potrafi się pogodzić ze światem. Wydaje się, że nie chce dostosować się do otaczającej go rzeczywistości. W swoim postępowaniu jest zaskakująco dziecinny. Nie zamierza podjąć pracy i zamiast tego woli pasożytować na własnej córce. Rzecz jasna, nie potrafi jej okazywać wdzięczności za pomoc. Wydaje mu się, że jest wciąż młody i przystoją mu zachowania typowe dla nastolatków.

Alkohol i fajki to jego wielcy przyjaciele. Tak samo ma się sprawa z muzyką. Gorzej jednak wyglądają jego relacje z ludźmi. Szczęśliwie dla siebie ma osoby, którym na nim zależy – córkę i przyjaciela Alojza, jednak Zwierzu nie potrafi dbać o te relacje.

Piotruś Pan bez magii i cenzury

Zastanawiając się nad Dreszczem, można zauważyć, że przypomina on nieco Piotrusia Pana. Podobnie  jak bohater Barriego, tak i Zwierzchowski nie chce dorosnąć. Nie jest to może napisane explicite, ale wyraźnie przebija z jego zachowań. Problem w tym, że Zwierz nie może uciec do świata magii, w którym jego ciało nie będzie się starzało. Przez to staje się postacią mniej sympatyczną od Piotrusia. Czytelnik może zachwycać się psotnym chłopcem, ale trudno mu czuć taką samą sympatię do dorosłego faceta, który uparcie nie chce zacząć się zachowywać jak należy.

Zwierzchowski nie stroni od używek, wulgaryzmów i chamskiego podrywu. Dzięki temu łatwiej uwierzyć w niego niż w Piotrusia, ale nie staje się przez to równie sympatyczny. Tytułowy Dreszcz jest niby celowo przerysowany, by być postacią komiczną, jednak trudno mi go nie traktować jako postaci w pewnym sensie tragicznej. Targają nim pragnienia, których realizacja wyrzuca go może nie poza nawias społeczeństwa, jednak zbliża niebezpiecznie blisko do tej granicy.

Superbohater na miarę naszych czasów?

W sieci krąży mem „Jaki kraj, taki…”. Złośliwi mogliby napisać, że Dreszcz to bohater na miarę naszych możliwości. Myślę jednak, że to niewłaściwe postawienie sprawy. Jakub Ćwiek chciał stworzyć postać zabawną i wymykająca się utartym schematom. Zamiast tego Dreszcz wydaje się raczej tragiczny. Należy jednak pamiętać, że dokładnie na takiego samego bohatera moglibyśmy natrafić w USA. Tam też można by znaleźć lustrzane odbicie Ryszarda Zwierzchowskiego – tyle że z innym imieniem.

Jednak superbohaterowie powinni być właśnie super. Muszą mieć moc i stosowną osobowość. Powinni nas porywać, a nawet być wzorem. I tego chyba właśnie brakuje Zwierzowi – trudno traktować go jako superbohatera, kiedy tak odbiega od ideału. Jednocześnie jest zbyt schematyczny i płaski, by można było się nim zachwycić jako bohaterem literackim.

Z zadaniem przeniesienia komiksowych postaci na karty powieści lepiej radzą sobie autorzy pracujący z George’em R.R. Martinem nad jego cyklem o Dzikich Kartach. Pojawiające się tam persony, nawet jeśli niebędące materiałem na superbohaterów, są na tyle ciekawe, by chciało się o nich czytać. Dreszcz zaś byłby fajnym pomysłem na jedno opowiadanie, z którego można by się pośmiać. Jednak w dłuższej formie jest raczej niestrawny i rozczarowujący.


Grafika główna: Źródło

Exit mobile version