Ostium to gra, która nie przebiła się do szerszego grona graczy. Dziwi to tym bardziej, że stoją za nią dwaj polscy projektanci (Marek Buczyński i Wojciech Szewczuk) oraz rodzime wydawnictwo, które istnieje już 15 lat. Czy ta karcianka zasługuje na większą uwagę?
Co za bramą piszczy?
W pudełku znajdziemy karty i znaczniki. Opakowanie jest trochę za duże jak na zawartość, ale przynajmniej wypraska jest funkcjonalna i komponenty nie będą się przemieszczały przy przenoszeniu. Dosyć cienkie karty nie stanowią problemu przy użytkowaniu, ponieważ od razu zostały dołączone dedykowane koszulki, za co ogromne brawa dla wydawcy. Ładnie się prezentują i na pewno przedłużą żywotność naszej gry.
Miałam trudności ze zrozumieniem instrukcji. Czytając ją, teoretycznie orientowałam się w tym, co należy robić, ale gdy przyszło do podsumowania mojej wiedzy przed rozgrywką, nie wiedziałam, od czego zacząć. Ponowna lektura powinna była pomóc, ale tak się nie stało. Ostatecznie rozłożyłam karty i zaczęliśmy pierwszą partię z założeniem „ogarniemy po drodze”. I to była dobra decyzja. Wprawdzie do instrukcji zaglądałam wielokrotnie, ale po zakończeniu pojedynku w końcu wiedziałam, o co chodzi. Zasady nie są trudne, ale zrozumienie ich i zapamiętanie ikonek nie jest możliwe od razu. W tym przypadku najlepiej uczyć się w trakcie gry.
Karciany pojedynek
Każdy posiada trzy bramy, których musi strzec i jednocześnie atakować te należące do przeciwnika. Nad nimi znajduje się miejsce na trzech obrońców, a dalej na ofensywę. Obszary gry rozdzielają liczniki życia wrót. Gdy wartości wszystkich bram danej osoby spadną do zera, jego rywal zostaje zwycięzcą.
Gracze mają początkową talię słabeuszy, którą będą rozbudowywać, przywołując coraz silniejsze kreatury (Suwereni, Wojownicy, Pierwotni). Stwory można rzucić od razu w wir walki lub odłożyć na swój stos kart odrzuconych, który nigdy nie jest tasowany. To ciekawy zabieg i rzadki, ale dzięki temu mamy możliwość zaplanowania kolejności, w jakiej będziemy dobierali potwory na rękę w dalszej części rozgrywki. Po rozegraniu faz rozwoju, czyli kupowania i wykładania kart, oraz ataku uzupełniamy rękę do pięciu.
Powiększająca się talia to zawsze problem, ponieważ długo czekamy na najlepsze karty, dlatego mamy opcję odrzucania kreatur z gry. Zmniejszając ich liczbę poprzez usuwanie słabszych jednostek, będziemy mogli co chwilę korzystać z tych mocniejszych. Jednak należy także wziąć pod uwagę kryształy, które są dla nas walutą przywołania kart. Zbieramy je na bieżąco, odrzucając stwory z odpowiednim symbolem. Pozbycie się ich z talii spowoduje, że nie będzie nas stać na kolejne.
Przy wyborze potworów ważne są ich kolor i umiejętności – główna i boczne. Możemy z nich korzystać w różnych momentach gry. Niektóre aktywują się przy wyłożeniu na stół, inne podczas ich pokonania, a część przy obronie lub ataku. Sąsiadujące ze sobą w pionie karty tego samego klanu (koloru) umożliwiają Fuzję Mocy, czyli +2 do ataku, natomiast w poziomie odpalają akcje domen bocznych. Ikonek jest sporo i to na ich spis najczęściej zaglądałam w instrukcji. Po kilku partiach ich znaczenie staje się oczywiste, ale trzeba przebrnąć przez te początkowe.
Instrukcja opisuje także wariant gry trzyosobowej oraz solo. W jednoosobowej rozgrywce walczymy z wyimaginowanym przeciwnikiem i naszym celem jest także zniszczenie jego trzech wrót. Natomiast przy trzech graczach każdy ma dwie bramy, a atak jest skierowany na danego przeciwnika w zależności od kolumny, z której jest wyprowadzony. Cieszę się, że autorzy próbowali poszerzyć grono odbiorców, dodając te opcje, ale karcianka pełnię swoich możliwości pokazuje w duecie i myślę, że dla takiego właśnie pojedynku była projektowana.
Miło było w tej krainie mroku
Ostium to całkiem sprytna karcianka i szkoda, że nie dotarła do większego grona. Słyszałam narzekania na grafiki, które moim zdaniem są całkiem klimatyczne. Może zmieniłabym pudełko, bo mroczna zawartość nie pasuje do białego tła, ale aspekt wizualny mi odpowiada.
Natomiast uważam, że najwięcej graczy odbiło się od instrukcji lub tłumaczenia pozornie skomplikowanych zasad przez inne osoby. Po rozłożeniu kart i kilku ruchach rozgrywka nabiera tempa, chociaż znalezienie najlepszego ustawienia, aby aktywować potrzebne umiejętności, może zająć dłuższą chwilę. Tym bardziej, że nie można planować swoich posunięć w przód, ponieważ po ataku przeciwnika pole bitwy może się diametralnie zmienić.
W Ostium można znaleźć kilka ciekawych rozwiązań, których nie widziałam wcześniej lub są rzadko spotykane. Układanie swojej talii na kolejne tury, bardzo mocne powiązanie umiejętności kreatur z ich ułożeniem względem innych kart tego samego koloru i zdobywanie waluty na kupno nowych stworów na bieżąco bez oznaczania tego w jakikolwiek sposób to pomysły, które zdecydowanie wyróżniają ten tytuł. Wysoki próg wejścia może uniemożliwić początkującym graczom czerpanie przyjemności z rozgrywki, o ile w ogóle zdecydują się zagrać po opisie zasad. Natomiast szczerze polecam wypróbować tę grę przynajmniej dwa lub trzy razy, zanim wydacie ostateczny werdykt. Możecie się naprawdę pozytywnie zaskoczyć.
Nasza ocena: 8,2/10
Ostium to karcianka, w której możecie zakochać się od trzeciego wejrzenia. Dwa pierwsze to zniechęcenie i powolne zrozumienie, a potem powinna przyjść miłość.Regrywalność: 8/10
Jakość wykonania: 8/10
Regrywalność: 8/10