Site icon Ostatnia Tawerna

Dobry człek Biszan – recenzja komiksu „Dziki Ląd”

Na wywarcie dobrego pierwszego wrażenia ma się wyłącznie jedną szansę. Nowe na polskim rynku wydawnictwo komiksowe Lost in Time skorzystało z tej okazji perfekcyjnie. Dziki Ląd to nie tylko bardzo dobra historia, lecz również graficzna uczta dla oczu.

Mamy rok 1766. Pewien dość istotny wampir podpada londyńskiemu środowisku, w wyniku czego jego stwórca odsyła go do Kalikuty (Indie). Mężczyzna ma się tam przyczaić w pałacu księcia i wykorzystać szansę na nowy start. Niestety przez lekkomyślne zachowanie szybko zostaje skonfrontowany z dużo większym i straszniejszym potworem niż on sam. Ląd, na którym się znalazł pełen jest bowiem mrocznych i krwawych tajemnic.

Jak wejść to z przytupem

Lost in Time to nowe wydawnictwo w naszym kraju, którego redakcja sama o sobie pisze: Chcemy dostarczyć Wam jak najwięcej ciekawych, intrygujących i niecodziennych tytułów, które skradną Wasze serca. Przyznaję, że pierwsza ich publikacja w pełni zgadza się z tym, co zapowiadają. Otrzymujemy bowiem komiks, który cechuje wciągająca fabuła z elementami paranormalnymi, mitologicznymi, a także nawiązaniami do historii. Treść ponadto idealnie uzupełniają niesamowite ilustracje z niezwykle dobrze dopracowaną kolorystyką. Do tego wszystkiego także samo wydanie wywołuje przyjemny dreszcz ekscytacji. W skrócie: cud, miód i orzeszki!

Powrót klasyki

Komiks, do którego scenariusz stworzył Ram V, mimo iż częściowo bazuje na często wykorzystywanym motywie wampirzym (żeby nie powiedzieć, że nawet nadużywanym w ostatnich latach) robi to w oryginalnym stylu. Wampiry w tej historii są (dość klasycznie) elitą, która ma pod kontrolą wiele jednostek i placówek (w tym nawet potężną Kompanię Wschodnioindyjską). Jak zawsze w przypadku takiej kreacji zimnokrwiści są pewni swojej wyższości oraz siły, co też powoduje, iż czytając nie bardzo z nimi sympatyzujemy. Inaczej ma się jednak sprawa z ich przeciwnikiem, potworem ze starego świata, z wierzeń i legend – Rakszasem. Ta – w teorii – bestia, która żywi się m.in. ludzkim mięsem, zdaje się być znacznie bardziej ludzka w swych odczuciach, decyzjach i zachowaniach. Jej historia ma na tyle głębię, że nie sposób się w nią nie zaangażować.

Ludzie listy piszą, wampiry czasem też

Fabułę poznajemy przez bezpośrednie wydarzenia oraz co jakiś czas dzięki listom pisanym przez poszczególne postaci. Poza Biszanem – Rakszasem – w komiksie pojawiają się także inne interesujące jednostki. Jest śmiertelniczka Kori, która czuje coś do mitologicznej bestii, jest także polujący na pijawki łowca wampirów, bardzo młody książę Wikram oraz kilkoro innych. Każda z tych osób dostaje w tej historii swoje 5 minut, dzięki którym możemy zrozumieć bagaż emocjonalny, który niesie, czy pobudki stojące za jej decyzjami. Tłem do wydarzeń są  polityczne rozgrywki dążące do zwiększenia wpływów Anglików na subkontynencie indyjskim (co w pewnym stopniu jest metaforą tego, jak to w historii rzeczywiście wyglądało z Kompanią Wschodnioindyjską).

Zimna Anglia i ciepłe Indie

Odnosząc się do strony graficznej komiksu mogę nadal wyłącznie wzdychać z uwielbieniem. Grafiki stworzone przez Sumit Kumar cechują niesamowite kadry i prostota, które pokazują nam nie tylko postaci, lecz również świat, w którym żyją i emocje, jakie nimi targają. Te rysunki dosłownie oddają esencję danego momentu (np. scena, w której Kori jest zamyślona odbywa się na statku, przy burcie, z widokiem na nocne niebo, falami uderzającymi o statek i wiatrem we włosach kobiety – jak dla mnie jest to idealna sceneria do zagubienia się we własnych myślach). Kolorystyka tego albumu stoi na równie wysokim poziomie. Vittorio Astone korzysta z bogatej palety barw, której używa niezwykle świadomie. W Anglii towarzyszą nam zimne, niebieskie i zielone odcienie, w Indiach z kolei słoneczne i ciepłe żółcie i czerwienie. Prawie jakby człowiek rzeczywiście przenosił się między kontynentami.

Może to jego urok, może to… wydanie

Wspomniałam już wcześniej, że wydanie również zasługuje na pochwałę. Twarda oprawa, szyte i klejone strony oraz kredowy papier sprawiają, iż komiks zdecydowanie wart jest swojej ceny. Oprócz samej historii w środku zawarta została także galeria (świetnych) okładek do poszczególnych części. Jest również słowniczek, który zauważyłam niestety dopiero po przeczytaniu całości (a szkoda, ponieważ trochę by mi pomógł z wyjaśnieniem pewnych określeń używanych w treści).

„To dziki ląd, gdzie dni są parne, a noce obnażają kły”*

Powiedzieć o tym komiksie, że jest dobry, to za mało. Zdecydowanie zalicza się bowiem do oryginalnych. Użycie przeplatających się nawiązań do mitologii oraz historii spowodowało, że po lekturze z zaciekawieniem sięgnęłam do różnych źródeł, żeby doinformować się w temacie Kompanii Wschodnioindyjskiej i podań oraz wierzeń z subkontynentu indyjskiego. Można więc stwierdzić, iż posiada potencjał edukacyjny. Strona graficzna jest bardzo dopracowana i oddaje charakter epoki, miejsc akcji oraz emocje biorących w nich udział osób. Jestem zachwycona i trzymam kciuki za kolejne wybory Lost in Time.

*Cytat z komiksu

Nasza ocena: 9,2/10

Godny polecenia, godny poświęconego czasu, godny wydanych pieniędzy. Fantastyczny pod każdym względem.

Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 9/10
Styl: 9/10
Wydanie: 10/10
Exit mobile version