Site icon Ostatnia Tawerna

Do mnie, Mjol… – recenzja komiksu „Thor”, t. 2

Tajemnicza Czarna Zima została powstrzymana, jednak nie oznacza to końca problemów króla Asgardu. Thor musi bowiem nie tylko sprostać obowiązkom władcy, ale też odkryć, dlaczego Mjolnir nie jest już tym samym młotem co kiedyś. Co ma z tym wspólnego Odyn i czy baza Avengers to faktycznie najbezpieczniejsze miejsce na ziemi?

Młot i gwoździe

Kolejny tom Thora to w zasadzie kilka pomniejszych historii wirujących w ten, czy w inny sposób, wokół głównej osi fabularnej, która dotyczy syna Odyna radzącego sobie ze swoimi nowymi obowiązkami jako króla Asgardu i próbującego znaleźć swoje miejsce. Po wielu bitwach w kosmosie jako Herold Galactusa, Czarnej Zimie, powrocie Donalda Blake’a i krwawych, emocjonalnych próbach, nasz bohater rozpoczyna swą historię w momencie, w którym jego królestwo może w końcu trochę odsapnąć, aby świętować swoje zwycięstwa i przetrwanie. Jednak Gromowładny nie jest zadowolony, bowiem trapi go jedna rzecz – od jakiegoś czasu Mjolnir nie zachowuje się tak, jak powinien… więc Thor zostawia go pod opieką Avengersów i próbuje dowiedzieć się, kim jest lub kim powinien być prawdziwy król.

Muszę przyznać, że główna historia Thora proszącego rodzinę i przyjaciół o pomoc w związku z jego ciągłymi problemami z Mjolnirem była naprawdę bardzo dobra. Donny Cates osiąga idealną równowagę między akcją, humorem, a ciężkością i powagą wynikającą z emocjonalnych rozterek bohatera. Nie brakowało kilku świetnych momentów, takich jak ponowne spotkanie Thora z Odynem, Angelą i Freyą. Zwłaszcza tę ostatnią życzyłbym sobie widzieć częściej. W scenariuszu zresztą czuć dużo ukrytej na pozór głębi, szczególnie, kiedy mowa o byłym królu, który widzi, jak wszystkie jego przeszłe decyzje wracają, by prześladować jego, a teraz też i jego syna. Baa, wszystkie 9 światów odczuwa, jak Odyn zdobywa Mjolnira i wiąże z młotem Uru.

Na początku wspomniałem jeszcze o pomniejszych historiach, więc muszę dodać że Thor t.2 przyjmuje formę antologii krótkich opowiadań autorstwa uznanych komiksowych twórców. Jedno z nich np. dotyczy pochodzenia Beta Ray Billa, a inna opowiada o Thorze kuszonym przez jakiś „mistyczny sprzęt”, który nie ma nic wspólnego z Mjolnirem. Oczywiście tych historii jest więcej, ale nie chcę psuć nikomu zabawy. Dodam tylko, że w jakimś stopniu pasują one do całości, nawiązując do obecnych wydarzeń, czy to tematycznie, czy narracyjnie. Niektórych mogą zanudzić, a innych zaciekawić, ale…

Czuję zapach Bifrostu

…są z pewnością dobrą okazją do zapoznania się z poprzednimi komiksami o Gromowładnym, i wyróżniają się graficznie. No ale, spokojnie, po kolei – za rysunki do głównej historii odpowiadają Michele Bandini, Nic Klein i Aaron Kuder. Każdy z nich sprawia, że aż ciężko oderwać wzrok od kolejnych stron. Szczegóły w każdej scenie są wręcz nieskazitelne, a artyści wykonują fantastyczną robotę, od rysów twarzy po detale tła.

Na wyróżnienie zasługuje chyba najbardziej Bandini, któremu udało się uchwycić wielką skalę akcji z taką samą precyzją, jak bardziej intymne momenty między rodziną Thora, zwłaszcza gdy jest wspierana przez niezmiennie wspaniałe kolory Matthew Wilsona. Z drugiej strony Klein również wspina się na wyżyny, by ukazać prawdziwe piekło Boga Młotów, a jego styl idealnie pasuje do brutalności tegoż wątku. Chyba on i właśnie Wilson nadają komiksowi tego klimatu heavymetalowego zespołu z lat 80., który najbardziej rzucił mi się w oczy ostatnim razem.

W przypadku końca tomu, który zawiera kilka opowiadań o różnym znaczeniu, za stronę graficzną odpowiadają różni artyści, Olivier Coipel, czy Lee Garbett. Każdy z nich ma swój styl i może się podobać, szczególnie osobom, które lubią komiksy z dawnych lat.

Umarł król, niech żyje król

Kolejna historia Thora autorstwa Donny’ego Catesa jest finalnie bardzo przyjemna, chociaż nie wybitna. Grafika oraz fabuła wraz z dialogami i wyciekającym zewsząd patosem jest w zasadzie przez większość czasu na wysokim poziomie, ale… czy w ogóle jest jakieś „ale”? Thor zmaga się z obowiązkiem bycia królem, a Mjolnir staje się coraz cięższy i ostatecznie zostaje skradziony! To sprawia, że Gromowładny odwiedza przyjaciół i rodzinę, próbując odkryć, o co w tym wszystkim chodzi. To źle?

Wszystkie interakcje są satysfakcjonujące i czasami miło jest zobaczyć, jak bohaterowie rozmawiają o swoich problemach. W końcu osobowości drugoplanowych postaci Thora zostały odpowiednio uchwycone – Volstagg mówi jak Volstagg, Loki brzmi jak Loki, a nawet Kapitan Ameryka jest w swojej roli. Pytanie jednak, czy kultowy bohater niebędący w stanie władać swoim młotem jest dobrym wątkiem fabularnym? Nie zrozumcie mnie źle, bo podoba mi się autorefleksyjny Odinson, który jest teraz królem, ale rozważa kwestię, czy w ogóle powinien nim być i ciężar, jaki na nim spoczywa. Główny mój zarzut to fakt, jak wątek ten jest rozciągany. Za to znowu wprowadzona zostaje postać wielkiego złego i w ogóle nie jest rozwijana, a postaci crossoverowych pojawiających się dosłownie bez powodu, nie brakuje. No i może tęsknię już trochę za dawnym, weselszym Thorem, który potrafił wyruszyć na beztroskie przygody w innych światach i przywalić młotem jednemu czy drugiemu złolowi.

Z drugiej strony w Thor t. 2 mamy masę wielkich, kosmicznych pomysłów, które wplecione są w główną oś fabularną, takich jak „czarna ręka boga”, będąca gigantyczną, bezcielesną dłonią pozostawioną dryfującą w kosmosie przez Knulla, teraz zamienioną w arenę gladiatorów. Nie da się ukryć, że są to rzeczy, których spodziewałbym się po Catesie, jednak czegoś mi tutaj brakuje, a czegoś jest zbyt dużo, mianowicie pośpiechu. Pojawiające się co i rusz nowe wątki są rozwiązywane jakby natychmiastowo, a mają zbyt duży potencjał, by tak je kończyć. Więc niczym Galactus Pożeracz Światów powiem, że mój głód nie został zaspokojony – czekam na więcej! Może w kolejnym tomie zobaczymy coś jeszcze lepszego, bo zakończenie jednak pozostawia nas z nadzieją na przyszłość.

Nasza ocena: 8,2/10

Nowy Thor i nowy komiks, koniec końców, wart przeczytania. Choćby dlatego, że jest ukłonem w stronę niektórych z największych autorów w historii „Thora”. Warto je przeczytać jako lekturę samą w sobie.



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie: 9/10
Exit mobile version