28-31 sierpnia odbyły się otwarte beta testy Destiny 2.
Pierwszego dnia dostęp otrzymały osoby, które zakupiły grę w preorderze oraz posiadacze specjalnych kluczy umożliwiających wcześniejszy udział. Podczas pozostałych trzech dni zagrać mógł już każdy zainteresowany bez konieczności spełniania dodatkowych wymogów, oczywiście poza ściągnięciem szesnastu gigabajtów plików gry.
Twórcy do przetestowania dali nam po próbce z każdego elementu składającego się na ten tytuł, a mianowicie:
Jedną misję z kampanii fabularnej
Pierwszym, co ujrzymy po uruchomieniu gry, będzie jeden z kilku pięknych i efektownych przerywników filmowych, w których wszystkie kwestie mówione przez postaci zostały w pełni zdubbingowane i moim zdaniem przyjemnie się ich słucha. Następnie musimy wybrać klasę swojej postaci, podniesionej od razu do dwudziestego poziomu, co sugerowałoby, że mamy do czynienia z fragmentem rozgrywki znajdującym się gdzieś w środku ogólnej fabuły. Przebieg tego kawałka kampanii jest dosyć sztampowy: odepchnij falę wrogów, dostań się gdzieś, po drodze zabijając dziesiątki wrogów, a na końcu zniszcz to, co znajdziesz. Przejście całości zajęło mi kilkadziesiąt minut.
Po ukończeniu części fabularnej przeniesiemy się na “orbitę” czyli ekran pozwalający nam zaprosić do drużyny przyjaciół i wraz z nimi zmierzyć się z pozostałymi wyzwaniami.
Jedno wyzwanie w trybie współpracy z innymi graczami
W tym przypadku całe zadanie sprowadza się do pokonania jednego wielkiego bossa oraz pomniejszych przeciwników, którzy przybywają wraz ze spadającym poziomem zdrowia głównego przeciwnika. Razem z dwójką przyjaciół lub losowo dobranych towarzyszy strzelamy wszystkim, co mamy, w tego kolosa i staramy się odpowiednio podskoczyć, żeby uniknąć obrażeń od upadku, a po udanej potyczce otwieramy skarb, który być może skrywa potężne wyposażenie. Nic nowego i nic powalającego na kolana.
Dwa tryby rywalizacji PvP
Ostatnim, co przygotowali dla nas deweloperzy, były potyczki pozwalające nam sprawdzić się w walce przeciwko innym graczom. Dwa deathmatche rodem z Quake’a to nie jest to, czego się spodziewałem. Starcie dwóch drużyn, w których liczyły się zabójstwa przeciwnika i do tego przejmowanie obszarów, podobnie jak w ma to miejsce w Battlefieldach, tylko na mniejszym obszarze i w zwiększonej intensywności. Ten sposób spędzania czasu w Destiny całkowicie mnie zawiódł, starcia nudziły mnie i nie wprowadziły moim zdaniem niczego wartego uwagi do tej przestarzałej już formuły.
Podsumowanie
Myślę, że bardzo dobrze zobrazuje to, czym jest Destiny 2, jeśli napiszę, że to bardzo zgrabne połączenie Borderlands z ostatnim Titanfallem. Podwójne skoki za pośrednictwem odrzutowego plecaka i walki przy użyciu różnego rodzaju broni oddziałujących na wrogów na rozmaite sposoby. Wysoka dynamika w połączeniu z przepiękną i płynnie działającą oprawą graficzną sprawia, że w tytuł gra się bardzo przyjemnie. Ogólne wrażenie, które wywarła na mnie produkcja studia Bungie Software, jest pozytywne. Obawiam się jednak, czy twórcom uda się tej bardzo atrakcyjnej i dynamicznej mechanice nadać odpowiednią celowość. Tytuły tego pokroju mają w sobie niesamowity potencjał, ale rzadko zostaje on wydobyty. Cierpliwie czekam na ostateczną wersję, żeby ujrzeć, jak te kilka elementów zostanie spiętych razem przez jakieś cele, które my, gracze, będziemy chcieli osiągać.