Site icon Ostatnia Tawerna

„Dawno, dawno temu” – podsumowanie 6. sezonu

I żyli długo i szczęśliwie?

 

Miłośnicy produkcji Dawno, dawno temu od kilku dni żyją finałem szóstego sezonu serialu. Twórcy zapowiedzieli wcześniej, że ta odsłona produkcji zamknie pewien rozdział w życiu jej bohaterów i rzeczywiście tak się stało. Jednak, wbrew oczekiwaniom większości fanów produkcji, zaserwowanie nam zakończenie nie oznacza wcale pożegnania się z serialem. Twórcy mają bowiem pomysł na kolejny sezon, który ma być wstępem do nowego etapu w życiu protagonistów Dawno, dawno temu.

Problem jednak polega na tym, że większość aktorów wcielających się od kilku lat w postaci w tym serialu ogłosiła, iż nie powróci w jego siódmej odsłonie. Inni będą natomiast pojawiać się sporadycznie. Emma Swan, Śnieżka, Książę czy Belle prawdopodobnie, zawsze bowiem istnieje możliwość zaskoczenia nas przez twórców, nie wystąpią w siódmym sezonie Dawno, dawno temu. Jak widać, spora liczba protagonistów postanowiła pożegnać się z produkcją, pojawia się zatem pytanie, czy warto w ogóle kontynuować tę przygodę, skoro serial otrzymał w miarę przyzwoite zakończenie?

Niektórzy miłośnicy obrazu twierdzą, że twórcy powinni przestać odcinać kupony i zrezygnować z dalszej zabawy w baśniowym świecie. Ma to sens, zwłaszcza że ostatnie sezony serialu nie należały do najlepszych, o tej części wyrażę swoją opinię poniżej, były nierówne, nużyły, a większość pomysłów nie okazywała się zbyt przekonująca. Stare, dobre Dawno, dawno temu zniknęło.

Zdjęcie z serialu „Dawno, dawno temu”

Są jednak widzowie, którzy nie są w stanie pożegnać się z tym światem, pragną zobaczyć kolejne przygody swoich ulubionych bohaterów. Twórcy produkcji postanowili więc spełnić ich życzenie i przedłużyć obraz o kolejny, siódmy z kolei, sezon. Jak już wspominałam wyżej, kolejna odsłona otworzy nową księgę wypełnioną zmaganiami protagonistów. Tym razem to Henry, dokładniej jego starsza o kilka lat wersja, gdyż aktor wcielający się w postać młodego Millsa nie pojawi się w nadchodzących odcinkach, będzie osobą wokół której rozgrywają się wydarzenia. Czy pojawią się inni bohaterowie? Tego dowiemy się dopiero za kilka miesięcy.

Pozwólcie, że skupię się teraz na tym, co już wiemy – na szóstym sezonie Dawno, dawno temu. Ostatnimi czasy widać pewną regularność, jeśli chodzi o ten serial – każda kolejna jego odsłona rozpoczyna się z wielkim przytupem, później emocje opadają, jakby pokończyły się pomysły, mamy parę odcinków, które nużą i nie wprowadzają nic ciekawego do snutej historii, w końcu dochodzimy do wielkiego finału, ten znowu podnosi wysoko poprzeczkę. W szóstym sezonie ten modus operandi znowu został powielony.

Szóstą odsłonę produkcji można podzielić na dwie części – pierwsza opowiada o nowych gościach w Storybrooke – bohaterach Nieopowiedzianych Historii, natomiast druga o Czarnej Wróżce. Oczywiście niektóre elementy z tej pierwszej połowy serialu przeplatają się z tymi z kolejnej bądź dopiero w niej znajdują swoje rozwiązanie. Który z pomysłów był ciekawszy? Zdecydowanie ten związany z Czarną Wróżką, o czym za chwilę.

Zdjęcie z serialu „Dawno, dawno temu”

Skupmy się jednak na pierwszej części serialu. Pojawiają się nowe postaci, jak choćby Doktor Jekyll i jego alter ego, czyli Pan Hyde. Wokół tych bohaterów, choć po prawdzie powinnam napisać bohatera, w końcu to ta sama osoba, twórcy zbudowali, przynajmniej na początku, bardzo ciekawą historię związaną z walką ze swoją złą częścią natury. Pośrodku całego zamieszania dotyczącego pogodzenia dwóch różnych części własnej osobowości znajduje się oczywiście Regina. Bohaterka „wygnała” Złą Królową i teraz cieszy się byciem dobrą. Oczywiście do czasu, gdyż, jak łatwo się domyśleć, gorsza część pani burmistrz Storybrook nie podda się tak łatwo.

Przez większą część tej części widz ogląda zabawne zmagania dobrej Reginy z tą złą, zabawne, ponieważ bardzo trudno pokonać samą siebie. Zła Królowa zna każdy ruch pani burmistrz, co więcej, wykorzystuje jej słabostki, by pokazać jej, że bez ciemnej strony swojej natury dobra bohaterka nie posiada wystarczających mocy magicznych. Rozwiązanie tej batalii poznajemy w drugiej odsłonie sezonu i muszę przyznać, że twórcy zniszczyli ten jakże ciekawy, przynajmniej na początku, wątek.

Finał starcia Regin okazał się niezwykle nudny, za sielankowy i nijaki. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, lepiej poprowadzonego i godnego uwagi, tymczasem dostałam trudną do przełknięcia propozycję. Zwłaszcza że w całą tę historię wciągnięto jeszcze Robin Hooda. Tak, dobrze widzicie, jeden z najlepszych łuczników wraca.

Nie rozumiem tej mody na zabijanie postaci, by potem móc je w jakiś sposób przywrócić, zmieniając historię. Ten nowy Robin nie jest tym znanym ze wcześniejszych odcinków – kieruje się w życiu zupełnie innymi wartościami, nie skupia się na niesieniu pomocy potrzebującym, tylko na zapełnianiu własnej kiesy. Bardzo łatwo domyślić się, co kryje się za taką wizją Hooda – twórcy pragną dać jednej z bohaterek Dawno, dawno temu szczęśliwe zakończenie, na jakie zasługuje. Problem w tym, że tą osobą nie jest Regina. A dokładniej nie „właściwa” Regina, tylko jej gorsza część. Jeżeli spodziewaliście się, że pani burmistrz nareszcie będzie mogła być szczęśliwa, myliliście się.

Zdjęcie z serialu „Dawno, dawno temu”

Przynajmniej wątek miłosny Emmy i Hooka nie został zmarnowany. Już od jakiegoś czasu wiadomo, że ta dwójka została dla siebie stworzona, wybacz Baelfire. I nareszcie w tym sezonie otrzymuje tak bardzo oczekiwane przez większość widzów szczęśliwe zakończenie. Warto podkreślić, że całą historia wokół relacji Swan/Hook nie została przerysowana czy oblana za dużą ilością lukru. W przeciwieństwie do zakończenia Reginy to tej dwójki bohaterów okazało się naprawdę dobre.

Wróćmy jednak do pierwszej części serialu. Wspomniany wcześniej motyw walk Regin, oczywiście do pewnego momentu, oraz historia Jekylla i Hyde’a to dwa z trzech najciekawszych wątków poruszanych w tej połowie serialu. Sam pomysł na wprowadzenie do opowieści Aladyna i Jasminy okazał się natomiast bardzo nietrafiony, zwłaszcza że wiązał się ze zmianą aktora odgrywającego rolę Jafara. Zapewne pamiętacie jednosezonowy spin-off omawianej produkcji pod tytułem Once Upon a Time in Wonderland, w której jednym z antagonistów był właśnie ten czarodziej. Grał go jednak zupełnie inny aktor niż ten w Dawno, dawno temu. Wielka szkoda.

A jaki jest ten trzeci wątek? Rzucenie klątwy na Śnieżkę i Księcia. Zła Królowa udoskonaliła jedno ze swoich zaklęć, to gwarantujące długą i mocną drzemkę, tym razem doprowadzając do tego, że kiedy Mary przebywa w krainie Morfeusza, David może normalnie funkcjonować, gdy z kolei Książę zasypia, wtedy Śnieżka nie śpi. Konkluzja? Bohaterowie nie mogą ze sobą rozmawiać, jedynie pisać listy albo zostawiać nagrania. Ich miłość zostaje poddana próbie, ale, jak to w przypadku tej pary bywa, nic nie jest w stanie ugasić ognia ich uczuć.

Druga część okazała się o wiele ciekawsza – mamy tutaj mocno zarysowany wątek starcia Emmy z kolejnym niebezpiecznym przeciwnikiem. Tym razem sama wiara we własne moce nie wystarczy, bohaterka bardzo często zostaje wystawiona na próbę, zresztą nie tylko ona – Hook, Regina i inni protagoniści także będą musieli przewartościować swoje życie, zwłaszcza Rumplestiltskin, który jest synem Czarnej Wróżki.

Zdjęcie z serialu „Dawno, dawno temu”

Tak, Gold ma mamę, całkiem upiorną i despotyczną osóbkę, której lepiej nie wchodzić w drogę. Co gorsza, Fiona, rodzicielka Rumpla, porywa dziecko jego i Belle i wychowuje je jako swoje, przy okazu mącąc mu w głowie i kradnąc serce (dosłownie, antagonistka wyciąga Gideonowi, synowi Rumplestiltskina, serce z piersi, tak jak wcześniej innym postaciom robiła Regina). Dzięki temu chłopiec musi robić wszystko, co Czarna Wróżka mu każe, włączając w to wiele prób zgładzenia Emmy.

Spora dawka rodzinnych dramatów, problemów, jakim należy stawić czoła, i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Szkoda tylko, że Rumpel jest ciągle taki sam – widz spodziewa się po nim najgorszego i dostaje to. W pewnym momencie to zachowanie Golda zaczyna nużyć, widać, że twórcom zabrakło na niego jakiegoś dobrego pomysłu, a to szczęśliwe zakończenie, jakie pojawia się na końcu tej odsłony, zostało wepchnięte na siłę.

Skoro już jesteśmy przy finale szóstego sezonu Dawno, dawno temu, czas na małą dawkę rozważań na temat tego, co w nim zobaczyliśmy. Głównym złym drugiej części sezonu była wspomniana wyżej Czarna Wróżka – istota niezwykle niebezpieczna, przebiegła, silna (mam tutaj na myśli jej magiczne moce) i zdesperowana, by osiągnąć wyznaczony przez siebie cel, w tym przypadku pozbycie się Emmy. Odkąd w produkcji pojawiła się pierwsza wzmianka o matce Rumpla, wszystko wskazywało na to, że to osoba najpotężniejsza z najpotężniejszych, trudna do zgładzenia, najczystsze zło, które dało początek wszelkim klątwą, tej Złej Królowej również. Czego spodziewa się widz po takim przedstawieni antagonistki? Trudnego do pokonania przeciwnika, który namiesza w życiu bohaterów.

I na początku rzeczywiście tak się dzieje – wszelkie próby powstrzymania Czarnej Wróżki spełzają na niczym, finalna bitwa nieubłaganie zbliża się wielkimi krokami. Wprawdzie antagonistka od początku stara się pozbyć Emmy, odcinając ją choćby od rodziny, i jej pomysły nie przynoszą większego skutku, niemniej widać, że ta postać nie jest pierwszym lepszym zbirem. Do czasu.

Zdjęcie z serialu „Dawno, dawno temu”

Kiedy wreszcie wybija godzina zero, wielkie starcie sił zła i dobra, moment, w którym spodziewamy się, że czerń pochłonie biel, otrzymujemy tak naprawdę jedno wielkie rozczarowanie. Emma i jej bliscy nie są w stanie znaleźć sposobu na pozbycie się Czarnej Wróżki, jednak wystarczy jedno machnięcie różdżką przez jej syna, wprawdzie nie jest to byle jaka łodyżka, tylko broń należąca do Fiony, by największe zło zostało pokonane. Wiele hałasu o nic – te słowa najlepiej podsumują uczucie, jakie towarzyszyło mi podczas oglądania finalnych starć. Tak, dwóch, jedno Rumpla z jego rodzicielką, a drugiego Emmy z Gideonem. Oba okazały się mocno przereklamowane.

Panna Swan także bardzo szybko poradziła sobie z synem Rumpla – kilka machnięć mieczem, otrzymanie niby śmiertelnego ciosu, wielka moc, która przywraca wszystko na właściwe tony. Brakowało mi tylko kolorowej tęczy i mnóstwo różu, by jeszcze bardziej podkreślić kiczowatość tego zakończenia. Rozczarowałam się. Finalne starcia nie zostały dobrze przemyślane ani poprowadzone, twórcom zabrakło pomysłu na jakąś sensowną klamrę, która wieńczyłaby całą historię Czarnej Wróżki. Raz jeszcze dobro zatriumfowało nad złem, tym razem w mało wyszukany sposób.

Dobrze, że chociaż głowni bohaterowie Dawno, dawno temu dostali w miarę przyzwoite rozwinięcia ich historii, przynajmniej na razie, bo, jak wiemy, ma powstać kolejny sezon, w którym wszystko zostanie wywrócone do góry nogami. Nowy rozdział oznacza nowe kłopoty, ale także wielkie zmiany w życiu protagonistów produkcji. Jak potoczą się dalsze losy Reginy, Hooka, Henry’ego i innych postaci? O tym dopiero się przekonamy.

Gdybym miała wybrać jeden najciekawszy odcinek tego sezonu, wskazałabym na musicalowy epizod. Skoro Flash i Supergirl czy Magicy mieli swoje rozśpiewane docinki, Dawno, dawno temu także na taki zasługuje, prawda? Muszę przyznać, że był to bardzo dobry epizod – mnóstwo piosenek, naprawdę dobrych, wpadających w ucho i rytmicznych, tańca i disnejowski klimat. Widać, że twórcy mieli pomysł na ten odcinek.

Zdjęcie z serialu „Dawno, dawno temu”

Szósty sezon, jak to często w przypadku tej produkcji bywa, rozpoczął się bardzo dobrze i skończył ciekawie, pominę tylko samo starcie z Czarną Wróżką i Gideonem. Gdzieś w połowie zabrakło świeżych i oryginalnych pomysłów na poprowadzenie historii, jednak pod koniec opowieści twórcy znowu wyciągnęli niejednego asa ze swoich rękawów. Ogółem szósty sezon Dawno, dawno temu był przyzwoity, jednak daleko mu to drugiego czy trzeciego, moim zdaniem najlepszych odsłon serii. A co przyniesie siódma część? Miejmy nadzieję, że zasłużone zakończenie tej opowieści.

Exit mobile version