Site icon Ostatnia Tawerna

Czy Oni tam są? – recenzja książki „Spotkanie z Ramą”

Trwają wakacje 2023. Rząd USA od jakiegoś czasu odtajnia akta dotyczące UFO, a teraz generał amerykańskiej armii twierdzi, że jest ona w posiadaniu pozaziemskich technologii… Wcześniej, w 2017 do naszego Układu Słonecznego zawitał pierwszy obiekt pozasłoneczny. Idealny moment na powrót do Arthura C. Clarke’a

Kosmos jest wielki, a my samotni

Jeśli czytacie fantastykę naukową, nie muszę wam przypominać o paradoksie Fermiego (na marginesie, tak, to ten naukowiec, który pracował też w projekcie Manhattan). Clarke w swoich książkach odpowiada na niego na kilka sposobów. W Odysejach kosmicznych Obcy jak najbardziej istnieją i nawiązują z nami kontakt, ale ich oparta na energii i informacji forma fizyczna jest dla nas tak abstrakcyjna, że nawet nie bylibyśmy w stanie rozpoznać ich jako istot żywych. W Spotkaniu z Ramą pomysł jest inny, a główną przyczyną tego, że wydarza się ono tak późno w historii ludzkości, są ogromne kosmiczne dystanse. Dla samej radości snucia naukowych rozważań pozwolę sobie przywołać jeszcze hipotezę ciemnego lasu (są, nawet blisko, ale się z tym rozsądnie nie zdradzają), epicko rozwiniętą przez Liu Cixina w Problemie trzech ciał.

Oprócz Obcych Wszechświat, a nawet sam Układ Słoneczny, oferują całą gamę wędrowców, na poznanie których ludzkość też nie jest przesadnie gotowa. Nie muszą być ożywieni, żeby stwarzać zagrożenie. I dlatego na przełomie XXI i XXII wieku powołano do życia Straż Kosmiczną, która obserwuje ruchy asteroid mogących przyjąć kurs kolizyjny z Ziemią. W 2131 roku, dzięki jej czujności, odkryty zostaje Rama. Jak Omuamua pochodzi z bardzo daleka, ale w przeciwieństwie do naszego Posłańca nie ominie nas szerokim łukiem. Zmierza wprost na Słońce. Do tego jego kształt i trajektoria są jeszcze bardziej podejrzane niż te zaobserwowane w 2017.

Ruszamy postukać w Ramę patykiem!

Na pewno znacie też inną metaforę przewijającą się w świecie nauki i fantastyki: im więcej wiemy, tym bardziej rozumiemy, że jesteśmy jak małpy stukające patykiem w skomplikowane mechanizmy, żeby sprawdzić, czy chociaż uda się je popsuć. Tu w waszych głowach spokojnie może pojawić się sekwencja z pierwszej Odysei kosmicznej Kubricka. To skojarzenie, a przede wszystkim wrażenie bezradności w obliczu zagadek życia będzie się przewijać także w tej powieści Clarke’a.

Kiedy staje się pewne, że Rama nie jest obiektem naturalnego pochodzenia, powołana zostaje komisja złożona z uznanych naukowców — ciało doradcze dla załogi Śmiałka, zespołu Straży Kosmicznej, który w zasadzie zupełnym przypadkiem był w odpowiednim miejscu i czasie, żeby wylądować na gościu z wielkiej pustki. Rozdziały opisujące zebrania Komitetu ds. Ramy aż iskrzą od ironii, z jaką Clarke opisuje akademików i ich wewnętrzne rozgrywki. Jeśli jesteście lub byliście kiedyś związani z uniwersytetem, od razu poczujecie ten klimat. Kapitan Norton i jego ludzie zostali potraktowani z mniejszą uszczypliwością, ale im też się troszkę „oberwało”. Przyznaję, że było to dla mnie przyjemne zaskoczenie, Odyseje kosmiczne nie zawierają zbyt dużo humoru, podczas gdy ta książka zyskuje dzięki niemu lekkość i większy ładunek emocjonalny.

Spotkanie z Ramą porusza jednak poważne tematy. To z jednej strony eksperyment myślowy: co by było, gdybyśmy natknęli się na artefakt obcej cywilizacji i mieli bardzo mało czasu na jego eksplorację. Jak dużo możemy zrozumieć? Czy w ogóle mamy do tego środki, aparat pojęciowy, metody analizy? A może cała ta niesamowitość przepadnie w naszych heurystykach poznawczych? Czy nasze umysły mogą sobie z tym poradzić? Nie bez powodu bohaterowie mają tendencję do nadawania kolejnym odkryciom pompatycznych nazw, na przykład Schody Bogów. Z drugiej, Clarke napisał także powieść polityczną, wyprawa na Ramę odbywa się bowiem na oczach całego Układu Słonecznego skolonizowanego przez ludzi, których dzielą już nie tyle tożsamości państwowe, ile planetarne — i w tym wypadku wyraźnie testuje on tezę, że byt określa świadomość.

Czy Oni nas widzą?

To kolejne wielkie pytanie Spotkania z Ramą, a właściwie całej tej naszej gry z paradoksem Fermiego. A jeśli widzą i milczą, to wrogo? Obojętnie? A może czule? I czy to emocjonalne słownictwo, wynikające bezpośrednio z naszych wilgotnych, węglowych organizmów pełnych hormonów w ogóle powinno być tu stosowane? Na razie wykręcę się od odpowiedzi i pokaże palcem na Clarke’a, który dotyka tych zagadnień także w tej powieści.

Wizja, którą zarysowuje w Spotkaniu niewątpliwie jest epicka, ale też niepozbawiona przewrotności. Żeby nie zdradzić zbyt wiele, powiem tylko, że postawiona przed kosmicznymi pytaniami ludzkość może być pewna jednego: że ona sama tu jest, a dokładniej, że są ludzie ze swoimi jedynymi słusznymi rozwiązaniami. I być może po waszej ulubionej odpowiedzi na postawione przez Fermiego pytanie, byłby w stanie przewidzieć, jak dla was skończy się spotkanie z Obcym.

Nasza ocena: 8,5/10

Wyraziste postacie, trochę akcji, akademicki humor i kosmiczne pytania.



Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 9/10
Styl: 8/10
Wydanie: 9/10
Exit mobile version