Świat, w którym ludzie nie grają pierwszych skrzypiec przewija się co jakiś czas w różnych, literackich odsłonach. Również Anne Bishop sięgnęła po ten motyw, a Zapisane w kartach zamyka jej pięciotomową serię Inni. To decydujący moment dla przetrwania i przyszłości ludzi.
Początki bywają trudne
Finał serii przedstawia dalsze losy Meg Corbyn – wieszczki krwi. Sam tytuł nawiązuje do sposobu, jakiego używa bohaterka, by odczytać przyszłość. Przyznam szczerze, że sięgnęłam po Zapisane w kartach bez jakiejkolwiek styczności z poprzednimi częściami. Na samym początku trudno było mi zorientować się w wydarzeniach. Szczególnie, że pierwsze strony powieści wydawały się przepełnione dziwnym patosem i bezsensownym przypomnieniem o potędze Innych. Teoretycznie powinno to być dla mnie duże ułatwienie, skoro nie znałam treści poprzednich tomów. Jednak – o dziwo – raczej mnie drażniło. Wcześniejsze wydarzenia przewijały się w rozmowach bohaterów, więc tego rodzaju wstęp nie wnosił wiele do samej treści.
Nie będę też ukrywać, że przez pierwsze dwieście stron miałam wielokrotnie ochotę wyrzucić powieść za okno. Określenie, że coś ciągnie się jak flaki z olejem, idealnie pasuje do tej historii. Przewracałam kolejne strony, a akcja praktycznie stała w miejscu. Bohaterowie przemieszczali się od sklepu do domu, a w porywach udało im się zahaczyć o jakąś knajpę. Łatwo było też przewidzieć, co stanie się dalej i kto okaże się czynnikiem wprowadzającym odrobinę chaosu w życie protagonistów. Zadawałam sobie jedynie pytanie, kiedy ta konkretna postać zacznie działać, gdyż dawało to odrobinę nadziei na rozwój tempa wydarzeń.
Czarno-biali bohaterowie
Sama nie wiem, co myśleć o bohaterach tej powieści. Nie można zaprzeczyć, że Meg Corbyn odgrywa ogromną rolę w całej historii. Niezwykły stosunek, jaki mają do niej Inni, pozwala mieć nadzieję na zmianę ich sposobu postrzegania całej ludzkości. Podobał mi się sposób przedstawienia relacji Meg i Simona. Nie był zbyt nachalny, a autorka nie zasypywała czytelników cukierkowymi opisami ich miłości. Zamiast tego pokazała trudy, z jakimi muszą się zmagać — w końcu są przedstawicielami dwóch różnych gatunków. Z kolei główna czarna postać w powieści wypada blado. Chociaż potrafi nieźle kombinować, w ostatecznym rozrachunku okazuje się zwyczajnie tępa. Od razu też można było się domyślić, co takiego zrobi i jak się to zakończy.
Podsumowanie
Być może błędem okazała się dla mnie nieznajomość poprzednich tomów serii. Z drugiej strony skłaniam się mocno ku opinii, że znając wcześniejsze odsłony nie zabrnęłabym tak daleko w tę historię, by sięgnąć po Zapisane w kartach. Lubię powieści z szybkim tempem i rozwijającymi się w niej bohaterami. Tutaj zabrakło mi zarówno szybkości, jak i zmian w charakterach protagonistów. Dotrwałam do ostatniej strony, jednak zdecydowanie była to jednorazowa przygoda. Nie była to może najgorsza powieść, jaką czytałam, jednak z pewnością taka, która zupełnie do mnie nie przemówiła.
Nasza ocena: 5/10
Zapisane w kartach z pewnością nie jest powieścią dla mnie. Brakowało akcji i wyrazistych bohaterów. Nie mam wątpliwości, że fani twórczości Bishop będą tą pozycją zachwyceni, jednak całej reszcie dobrze radzę uzbroić się w cierpliwość.Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 5/10
Styl: 5/10
Wydanie i korekta: 5/10