Young adult reklamowane jako książka o kolonializmie. Bohaterowie czarują używając języka magii, odzyskanego po długim okresie okupacji. Przy okazji coś o przyjaźni. Czy taki debiut nie brzmi intrygująco?
30Nocturna, czyli debiut
Maya Motayne przeszła podobną drogę pisarską jak na przykład autorka Bestii, Peternelle van Arsdale. Może nawet charakterystyczną dla całego pokolenia młodych anglojęzycznych pisarek. Ma za sobą studia z creative writing i pracę redaktorki w wydawnictwie. Zadebiutowała stosunkowo późno, chociaż zawsze wiedziała, że chce pisać. Wydała książkę z pogranicza young adult i fantasy, czyli z gatunku cieszącego się sporą poczytnością. Powieść jest początkiem cyklu A Forgery of Magic, ma swoje wady, ale zaczyna się całkiem nieźle i obiecuje ciekawy świat, który może się pogłębić i rozwinąć w kolejnych tomach. Na razie zapowiedziano trzy, drugi ma już tytuł – Oculta.
W świat Nocturny wchodzimy razem z księciem Alfiem i złodziejką Finn. Ta druga, chociaż jest bohaterką drugoplanową, wydawała mi się cały czas ciekawszą postacią. Nie tylko mnie, w wielu rozdziałach wysuwa się wyraźnie na pierwszy plan. Nie umiem zdecydować, czy takie prowadzenie bohaterów jest zabiegiem mającym na celu trochę zaintrygować i zaskoczyć odbiorcę, czy jest to niekonsekwencja autorki. Można się jednak do tego przyzwyczaić, chociaż zmienianie punktu ciężkości odbiera książce spójność. Zmiana perspektywy i centrum narracji umożliwia za to pokazanie odczuć bardzo różnych osób, mających skrajnie odmienne poglądy na historię czy społeczeństwo. A nawet na magię definiującą każdego mieszkańca ich świata.
Magiczne DNA
Akcja Nocturny dzieje się w państwie Catallan. Kultura tego regionu została zainspirowana szeroko pojętą Ameryką Łacińską, więc prawdopodobnie podwójne „l” w jego nazwie czyta się jak polskie „j”. Tu każdy potrafi czarować, korzystając z wrodzonego talentu, tak zwanego propio, lub uzupełniając te zdolności zaklęciami. Tym drugim posługują się głównie arystokraci. Wspomniana wcześniej złodziejka nazywa ten system „gabinetową magią”, co na pewno skojarzy wam się z Harrym Potterem, bo brzmi podobnie. Język magii przypomina hiszpański, a to w końcu potomek łaciny, którą wykorzystała J. K. Rowling. Z propio i czarów korzysta się we wszystkich dziedzinach życia. Książę Alfie przegląda dzięki nim książki w ogromnej pałacowej bibliotece, Finn „pracuje”, czaruje się nawet grając w karty, żeby wzbogacić rozgrywkę o niespodziewane zwroty akcji. Wreszcie, magia przyda się do ratowania świata.
Każda magia, zwłaszcza osobista, ma swój kolor. W tej palecie nie ma jedynie czarnego. To nie przypadek. Legenda, opisująca początki świata, mówi, że czarnomagiczny bóg Sombra został pokonany i uwięziony przez siły jasności. Gdyby kiedyś wyrwał się z niewoli, nastąpiłaby tytułowa Nocturna – coś pomiędzy apokalipsą i wieczną nocą zniewolenia. Alfie zna tę historię z ulubionej bajki dla dzieci, ale będzie musiał przekonać się, że jest prawdziwa. Co gorsza, mrok zaczyna ponownie zagrażać światu i to z winy biednego księcia…
Jak odczarować zło
Blurb na okładce książki każe nam wierzyć, że akcja Nocturny będzie koncentrować się na tragedii w rodzinie królewskiej. Starszy brat Alfiego, następca tronu, został w magiczny sposób zamordowany lub gdzieś uwięziony. To ważny wątek, ale autorka szybko go porzuca. Służy jej przede wszystkim do konstrukcji życia wewnętrznego i historii postaci, a później pozwala posunąć akcję, żeby zmienić jej miejsce. Osobiste przeżycia bledną w obliczu zagrożenia dla całego świata, jednak i ten motyw bywa przerywany wspomnieniami Finn i przygotowywaniami do wyznaczenia Alfiego na kandydata do korony. Trochę tego za dużo, zwłaszcza że ostatecznie główna oś fabularna oprze się na postaci złodziejki.
Nocturna zyskałaby na spójności, gdyby autorka skupiła się na Finn zamiast na Alfiem. Z drugiej strony zniknąłby wówczas element, który najbardziej podobał mi się w konstrukcji całego świata – język magii, będący w przeszłości, przed okupacją, oficjalną mową Catallan. Na mój gust jest go za mało, ale jako lingwistka i miłośniczka Tolkiena nie upieram się, że na pewno mam rację. Myślę sobie tylko, że narobiono mi apetytu wątkami postkolonialnymi I językiem hiszpańskim. Co więcej, gdyby blurb brzmiał inaczej, byłabym z Nocturny bardziej zadowolona. Po prostu liczyłabym na fantasy pełne akcji i magii, z ciekawym światem wyobrażonym. To na pewno dostaniecie od Mayi Motayne.
Nasza ocena: 7,2/10
Przyjemne, pełne akcji fantasy z dobrze się zapowiadającym światem przedstawionym. Niestety, zapowiadanego postkolonializmu nie ma aż tak dużo, gubi się pod koniec książki, pod naporem fabuły.Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 7/10
Styl: 7/10
Wydanie i korekta: 9/10