Site icon Ostatnia Tawerna

Cywilizacja + Warhammer = ? – recenzja gry „Warhammer 40,000: Gladius – Relics of War”

W odległej i ponurej przyszłości 40-tego milenium istnieje tylko jedna rzecz. Wojna. Teraz zawitała ona na Gladius Prime, na której cztery frakcje spotkały się by zawalczyć o dobro swoje, swojego imperium lub po prostu by siać spustoszenie. Czy warto dołączyć się do tej awantury?

Dramatis Personae  

W konflikcie na Gladius Prime mamy szansę stanąć po stronie jednej z czterech frakcji. Astra Militarum, zwanej także Gwardią Imperialną, dbającej o bezpieczeństwo ludzkich osiedli i by glob wciąż pracował dla wielkiej maszyn zwanej Imperium Ludzkości. Kosmicznych Marines, którzy przybyli aby stworzyć na Gladius Prime nową siedzibę swojego zakonu. W międzyczasie w trzewiach planety przebudzili się pradawni i praktycznie nieśmiertelni Nekroni, pragnący odbudować swoją, zapomnianą przez wszystkich cywilizację. Obrazu tego wszystkiego dopełniają Orkowie, którzy… No dobra, oni po prostu rozbili się na planecie i zamierzają robić to co potrafią najlepiej, czyli prowadzić wojny z kim tylko można, w tym i między sobą. Te cztery frakcje zostały uwięzione razem na Gladius Prime przez szalejącą burzę Osnowy, która uniemożliwia ucieczkę z planety i komunikację z zewnętrznym wszechświatem.

W tym momencie to my wchodzimy do gry. Wybieramy frakcję, swoich przeciwników i zaczynamy walkę o przetrwanie. Na tym etapie natrafiłem na pierwszy drobny plus. Pomimo tego, że fabuła jest pretekstowa i praktycznie nie istnieje, to każda frakcja ma ją dostosowaną do swojej historii i klimatu. Niby nic, ale przyjemnie utrzymuje to klimat rozgrywki i pozwala poznać mentalność wybranej przez nas strony. A skoro przy niej jesteśmy, to co z nią?

Mechanicum

Mechanicznie gra przedstawia się prosto. Jest ona strategią turową spod znaku 4X – eXplore (eksploracja), eXpand (ekspansja), eXploit (eksploatacja) i eXterminate (eksterminacja). Jednym z najlepszych przedstawicieli tego gatunku jest seria Sid Meier’s Civilization i siłą rzeczy z nią będę porównywał Gladius-a. Jak w tym starciu Dawida z Goliatem wypada gry spod marki wojennego młota?

Przyznam się, że jestem pozytywnie zaskoczony. Warhammer 40,000: Gladius – Relics of War na pewno nie jest arcydziełem, bo daleko mu do tego, ale nadal grało mi się w niego przyjemnie. z czterech wspomnianych X-ów nie każdy jest sobie równy. Zdecydowanie największy nacisk został położony na eksterminację, ponieważ bez silnego wojska AI szybko nas odnajdzie i sprawi, że pożałujemy tego zaniedbania. Z dostępnych jednostek mamy praktycznie cały przekrój znany miłośnikom uniwersum Warhammera 40k i związanej z nim figurkowej gry bitewnej, czyli różne rodzaje piechoty, maszyny kroczące, czołgi, śmigacze, samoloty itd. Sporo tego, choć rzecz jasna najlepsze zabawki dostajemy na sam koniec, ponieważ jesteśmy zmuszeni rozwinąć odpowiednie technologie.

Ważne jest także kogo kim atakujemy i z jakiej odległości.  Dla przykładu podstawowy oddział Kosmicznych Marines może strzelać do wroga oddalonego o dwa pola, lecz znacznie skuteczniejszy jest na bezpośrednim dystansie. Tak samo rzecz przedstawia się w walce z siłami opancerzonymi. Zwykła piechota może co najwyżej pogłaskać czołgi po pancerzu swoimi karabinami. Natomiast jeśli mamy jednostki wyposażone w działa laserowe, to posiadamy prawdziwe otwieracze do konserw. Kolejne przykłady można by tu mnożyć i tylko potwierdzałyby, że Slitherine Software odrobiło swoją pracę domową w tej kwestii.

Niestety z pozostałymi X-ami już nie jest tak różowo i prezentują się one dość przeciętnie. Zacznijmy od eksploracji. O ile gra sama zadaniami nie narzuca graczowi potrzeby odwiedzenia jakiegoś pola, to tak naprawdę w większości przypadków może on trzymać się okolicy, gdzie rozpoczął rozgrywkę. Każde miasto dzięki odpowiednim ulepszeniom i budynkom może być bez problemu samowystarczalne. Poza questami to praktycznie nic nie zachęca gracza do zwiedzania mapy. Podobnie rzecz przedstawia się z ekspansją. Jeśli gracz nie jest chciwy na zasoby i specjalne miejsca generujące dodatkowe surowce, to spokojnie może traktować ten element rozgrywki jako drugo, czy nawet trzeciorzędny. Zaś jeśli chodzi o eksploatację, to zarządzanie zasobami jest proste i nie wymaga od gracza specjalnego wysiłku by mógł utrzymać płynność finansową i liczną armię, a przez to i mało satysfakcjonujące. Z tego powodu ciężko mi to przyznać, ale o ile prze się do przodu ze swoją armią, aby unicestwić przeciwników oraz wszelkie inne napotkane zagrożenie, to rozgrywka potrafi zacząć najzwyczajniej w świecie nużyć.

Gloria Victori

Czas zatem na pytanie jak w tym wszystkim zwyciężyć? Slitherine Software postawiło w tym przypadku na dość odmienne i ciekawe rozwiązanie. Otóż jak wcześniej wspomniałem, gracz jest prowadzony przez grę poprzez serię zadań, które musi wykonać, aby gra posuwała się naprzód. Bez tego fabuła, a raczej jej namiastka, nie posuwa się do przodu i pozostają jedynie potyczki z ustalonymi przeciwnikami. Jest to interesujące rozwiązanie, jeśli patrzeć na nie pod kątem tylko tej gry, lecz w porównaniu z całym gatunkiem niestety wypada blado.

Aspectus et sonus

Pora na ostatnią część technikaliów, czyli obraz i dźwięk. W tym przypadku znów mogę wrócić do pochwał, ponieważ te aspekty gry zostały odpowiednio dopracowane. Krajobraz i jednostki wyglądają bardzo dobrze oraz szczegółowo na podglądzie oraz przy maksymalnym przybliżeniu kamery na głównym ekranie rozgrywki. Animacje ruchu oraz ataku są płynne i miłe dla oka. Dodatkowym smaczkiem graficzno fluffowym są tutaj kwestie „wypowiadane” przez jednostki w trakcie gry, na zasadzie unoszących się nad nimi dymków, a wraz z zebranym doświadczeniem oddziały otrzymują swoje unikatowe nazwy. Dzięki temu gracz może poczuć, że rzeczywiście dowodzić armiami, a nie zbieraniną figurek, które nie są niczego warte i można je bezkarnie posyłać na rzeź.

Warto przy grafice wspomnieć, że wydajność tytułu stoi na odpowiednim poziomie. Na najwyższych ustawieniach ani razu nie dane było mi odczuć spadku płynności. Dopiero po uruchomieniu wbudowanego w tytule licznika FPS zobaczyłem drobne wahania w ilości wyświetlanych klatek na sekundę, ale nie dawało to powodu do zmartwień.

Podobnie sprawa wygląda z dźwiękiem. Wszelkie wybuchy, strzały z karabinów, dział laserowych, uderzenia mieczami i toporami, ryk silników… Wszystko to brzmi bardzo dobrze i na miejscu. Ani razu nie usłyszałem odgłosu, który spowodowałby grymas na mojej twarzy. Każdy jeden był na miejscu, o czasie i odpowiednim natężeniu.

Suma Summarum

Pora na podsumowanie dzieła osadzonego w uniwersum Warhammera 40K. Jest to gra porządna i przyjemna w odbiorze, lecz niestety nierówna. Miłe dla oka i ucha doznania są nieco przytłumione przez przeciętnie wciągającą rozgrywkę, o ile właśnie nie prowadzimy jakichś walk. Przynajmniej jest o tyle dobrze, że jest się praktycznie non stop w jakimś konflikcie i ciągle coś zagraża naszej domenie. Gra spełnia wymogi bycia zaliczaną do gatunku 4X, ale z jednej strony plasuje się w środku stawki, a z drugiej stara się stworzyć własną niszę ze swoimi rozwiązaniami. Dlatego z czystym sumieniem mogę polecić tę grę osobom, które z jednej strony poszukują prostej i ładnej strategii turowej, a z drugiej fanom Sid Meier’s Civilization i pokrewnym im grom, szukającym odskoczni oraz prostego przerywnika od tych dłuższych i bardziej skomplikowanych tytułów. A jeśli na dodatek jest się fanem uniwersum Warhammera 40K to robi się tylko ciekawiej.

Czas zatem zawalczyć o swoje na Gladius Prime. Do boju!

Grę kupicie na GOG.com

Nasza ocena: 6,5/10

Ciekawe podejście do gier z gatunku 4X, która stara się znaleźć swoją niszę na rynku gier i mniej lub bardziej jej się to udaje. Tytuł ładny, acz mechanicznie nie skomplikowany.

Grafika: 8/10
Udźwiękowienie: 8/10
Fabuła: 4/10
Grywalność: 6/10
Exit mobile version