Site icon Ostatnia Tawerna

Cóż to jest, ten bośniacki płaszczak? – recenzja komiksu „Bośniacki płaski pies”

Co łączy konwent komiksu alternatywnego, ostrzał lodami, pustą łuskę artyleryjską oraz trzymanego w zamrażarce ciała Josipa Broz Tito? I co wspólnego z tym wszystkim ma fabryka lodów? Czy wspólnym mianownikiem jest narkotyczny odjazd, czy niebanalna wyobraźnia autorów Bośniackiego płaskiego psa? Przekonajcie się sami!

Z życia wzięte, w komiks włożone

Był  rok 1999, kiedy dwóch twórców komiksowych – Max Andersson i Lars Sjunnesson – udało się do Lublany na konwent komiksu alternatywnego. Jak wiedzą wszyscy ci, którzy regularnie jeżdżą na podobne wydarzenia – podróż zazwyczaj jest stosunkowo spokojna, a często po prostu nudna. Nie tym razem. Max i Lars znaleźli się w pobliżu kampanii bombowej prowadzonej przez NATO, co nie tylko rzuciło cień na całą wyprawę, ale też zainspirowało obu mężczyzn do stworzenia komiksu, w którym utrwalą swoje przeżycia i obserwacje. Nic dziwnego, przecież niezwykle trudno przejść obojętnie, gdy widzi się jak działania wojenne odbijają się na życiu cywili, niszcząc ich poczucie bezpieczeństwa i obracając w gruzy domy oraz miasta.

Nie zdecydowali się jednak na obleczenie swoich przemyśleń w oklepaną i nudną formę, zamiast tego ubrali opowieść w abstrakcję najwyższej próby. W swoim dziele tak daleko oddalili się od realizmu, że bez znajomości kontekstu, w jakim powstał komiks, trudno w ogóle uwierzyć w informację, że „historia ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach”. No chyba, że chwilę później pojawiłby się dopisek, że twórcy przez cały czas trwania eskapady mieli niesamowicie wysoką gorączkę lub znajdowali się pod wpływem silnych i – niekoniecznie legalnych –  środków. Nic z tych rzeczy, to po prostu specyficzna forma przekazu. I trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem widniejącym na okładce: „Bośniacki płaski pies, powstały w ścisłej współpracy Maxa Anderssona z Larsem Sjunnessonem, jest jeszcze dziwniejszy, bardziej surrealistyczny, chory, bezkompromisowy i straszniejszy niż jego poprzednie dzieła – Pixy oraz Pan Śmierć i dziewczyna”. To najszczersza prawda.

Lewa noga, prawa noga, ja bez nogi iść nie mogę…

Fabuła to zlepek nieprawdopodobnych wydarzeń, które zaczynają się podczas konwentu komiksu alternatywnego, kiedy to do jednego ze znajdujących się tam twórców dzwoni Stefan Skledar (co ciekawe, jest to osoba autentyczna, ponadto to autor wstępu do Bośniackiego płaskiego psa). Nie jest to miła rozmowa – padają w niej oskarżenia o bezprawne umieszczenie jego postaci na kartach komiksu. W zamian żąda zapłaty oraz odkupienia od niego dzienników wojennych z konfliktu na Bałkanach, zawierających sensację polityczną, dzięki której wszyscy mają stać się bogaci. Twórca, gnany wyrzutami sumienia i ciekawością, wraz ze swoimi przyjaciółmi, postanawia stawić się na umówionym miejscu spotkania i sfinalizować transakcję.

Chociaż nie dochodzi ona do skutku – bohaterowie zostali zbombardowani lodami – to wchodzą w posiadanie rzeczonych dzienników wojennych. Okazuje się, że faktycznie zawierają one informację o zamrożonym ciele Tito, przechowywanym w lodówce. Zaintrygowani przyjaciele postanawiają ruszyć na poszukiwanie Stefana, żeby poznać w całości treść jego pamiętników (niektóre fragmenty uległy zniszczeniu lub zatarciu, przez co są nieczytelne). Towarzysząc im w trakcie tej eskapady czytelnik musi zmierzyć się z koszmarną rzeczywistością komiksu. Na ich drodze staną oszalałe wdowy, amerykańscy żołnierze zamienieni w zombie, nie zabraknie również wątku urwanej lewej nogi Tito oraz jego ciała przechowywanego w lodówce.

Ten absurd, ta groteska…

Komiks to jednak nie tylko treść, ale też szata graficzna, a ta jest równie specyficzna co fabuła tego dzieła. Kreska jest surrealistyczna i cartoonowa, bez trudu oddaje niepokojący klimat opowieści. Co ciekawe, stanowi ona wypadkową stylu obu twórców – obaj pracowali nad każdą planszą, wymieniając się rysunkami i dodając do nich coś od siebie tak długo, aż uznali, że to już ostateczna wersja. W efekcie praca nad Bośniackim płaskim psem trwała dłużej niż zakładali, do czego wyraźnie nawiązuje jedna ze znajdujących się w komiksie plansz, ilustrująca cały ich proces twórczy.

Jeśli jednak jesteście ciekawi jak dokładnie prezentuje się styl każdego z twórców, to nic nie stoi na przeszkodzie, ponieważ na końcu albumu każdy z nich umieścił swój komiks: jednym z nich jest Wujek Skledar: Film o rzyganiu (do którego nawiązanie pojawiło się w Bośniackim płaskim psie) autorstwa Larsa Sjunnesson, drugim Dziewczynka, traktor i domowe zwierzątkoMaxa Anderssona. Dodatkowo całość uzupełniona jest serią zdjęć (zbombardowanych domów oraz rzeźby Tito w lodówce), komentarzy oraz szkiców, które na pewno przybliżą nam nie tylko proces twórczy, ale też kontekst całej opowieści.

Bośniacki płaski pies to połączenie groteski, absurdu, surrealizmu oraz niemal krytycznej dawki czarnego humoru. Humoru typowego dla rejonów, których mieszkańcy żartowali w typowy dla siebie sposób, że rodzimą rasą psów są właśnie tytułowe bośniackie płaskie psy, które masowo pojawiły się w trakcie konfliktu – przejechane przez czołgi lub zmiażdżone gruzami. Na kartach komiksu wciąż żyją, podkreślając tragizm i abstrakcyjność świata. To nie jest łatwa lektura, jednak warto poświęcić jej swój czas.

Nasza ocena: 8,3/10

Bośniacki płaski pies to powieść graficzna poruszająca niełatwy temat, obleczony w odważną, mocno abstrakcyjną formę. Zdecydowanie warto zapoznać się z tym komiksem, chociaż nie będzie to lektura prosta i przyjemna.

Fabuła: 8/10
Oprawa graficzna: 9,5/10
Wydanie: 9/10
Bohaterowie: 7/10
Exit mobile version