Większość komiksowych crossoverów toczy się w ramach tego samego uniwersum. W produkowanych taśmowo eventach pojawiają się różni bohaterowie należący do tego samego wydawnictwa. Bywają jednak sytuacje, że dwóch różnych wydawców decyduje się na współpracę. Tak jest w przypadku Batman. Wojownicze Żółwie Ninja, powstałego dzięki kooperacji DC z IDW.
Wojownicze Żółwie Ninja nie miały szczęścia do komiksów w Polsce. Hen daleko w przeszłości (a.k.a. w latach dziewięćdziesiątych) mutantów wydawały kultowe TM-Semic i Egmont. Potem długo, długo nic, aż do czasu, gdy sięgnęło po nie niesławne wydawnictwo Fantasmagorie. W tym przypadku jednak czytelnicy dostali tylko jeden tom (i ogromne pokłady dramy i niesmaku). Potrzebne było wsparcie Batmana, by nastoletnie gady pojawiły się ponownie. Egmont przy tym rozpieszcza polskiego czytelnika, gdyż serwuje od razu wydanie zbiorcze trzech serii: z 2015, 2017 i 2019 roku, przy czym warto nadmienić, że taka sama kompilacja w twardej okładce zapowiedziana w USA jest dopiero na grudzień 2021 roku. Tym samym Polska dostaje omnibusa szybciej! Świetna inicjatywa, doceniam.
Do trzech razy żółwie
Batman strzeże Gotham, Żółwie Ninja pilnują ulic Nowego Jorku – lecz dzielą ich nie tyle kilometry, ile całe uniwersa. Do czasu, gdy dochodzi do ich spotkania dzięki urządzeniu łączącym dwie równoległe rzeczywistości. Przez portal do miasta Mrocznego Rycerza dostaje się Shredder, a za nim Żółwie. Mistrz Klanu Stopy szybko pokazuje, że wcale nie odstaje od zbirów z Gotham, a czasem wręcz ich przewyższa. Wojownicze Źółwie łączą siły z Batmanem, a dodatkową stawką jest czas – mutagen we krwi gadów stopniowo znika w świecie DC, przez co grozi im przeistoczenie się w zwykłe zwierzaki. Druga historia odwraca role – tym razem Gacek przedostaje się do alternatywnego Nowego Jorku, by powstrzymać panoszącego się tam Bane’a i jego nową odmianę narkotyku Venom, dzięki której Klan Stopy z ninja przemienia się w zamaskowanych strongmanów. Dopiero w trzeciej serii jednak Tynion kieruje fabułę na odpowiednio szalone tory. Za sprawą Kranga dwa uniwersa połączone zostają w jedno. W tym hybrydowym świecie młody Bruce Wayne po śmierci rodziców wpadł do kanału wraz ze swoimi czterema żółwiami i mutagenem (który dziwnym trafem jakoś na niego nie podziałał). Po latach tworzą oni zgraną drużynę, która walczy z Uśmiechniętym i jego Klanem Uśmiechu. Sprawy zaogniają się w momencie, gdy do tego świata przybywa tajemniczy wędrowiec.
Fuuuuuuuuzja!
Każdą z historii napisano w dość podstawowy sposób, niczym z podręcznika małego twórcy crossoverów. Najpierw świat A trafia do świata B, potem B do A, a na końcu A i B łączą się w C. Próżno tu szukać skomplikowanych rozwiązań fabularnych czy innych mniejszych lub większych twistów. We wszystkich częściach schemat jest ten sam – bohaterowie spotykają się, prowadzą kilka niezbyt skutecznych potyczek z wrogiem, by na końcu zwyciężyć w ostatecznej bitwie. Tynion IV jednak napisał każdy z tych epizodów z odpowiednim luzem i swadą, dzięki czemu dobrze się to wszystko czyta.
Scenarzysta umieścił w całości sporo smaczków. Moje serce ujęli złoczyńcy z Gotham z pierwszej serii – przykładowo po podaniu mutagenu Mr. Freeze przybiera wygląd niedźwiedzia polarnego, Joker humanoidalnej kobry (dziwny wybór, ale OK), a Pingwin… pingwina (nikt się tego nie spodziewał). W drugiej części tej kreatywności pojawia się znacznie mniej – po prostu postaci ze świata TMNT zostają „przekokszeni”. Tacy Bebop i Rocksteady nigdy na brak krzepy nie narzekali, a przyjęcie przez nich Venomu sprawia, że zamiast zwykłej góry mięśni mają oni Mount Everesty mięśni. Niestety nie ma to zbyt wielkiego wpływu na fabułę. Ciekawsze byłoby wykorzystanie innego złoczyńcy niż Bane, który nie wyróżnia się niczym specjalnym (choć Statua Wolności w masce luchadorskiej to urzekający obraz). Na szczęście trzecia odsłona nadrabia braki poprzedniczki. Zabawnie wypadają w niej Żółwie ze strojami nawiązującymi do poszczególnych Robinów. Świetnym smaczkiem jest wprowadzenie do fabuły oryginalnego Żółwia Ninja, rysowanego tutaj przez samego Kevina Eastmana, współtwórcę oryginału. Pominąć przy tym należy fakt, że Żółwie, zgodnie z nazwą, powinny być nastolatkami, a Bruce ma przynajmniej te trzy dychy na karku, co nie zgrywa się w spójną całość. Nie o logikę tu jednak chodzi, a o zabawę konwencjami. I na takim zetknięciu światów zyskuje postać Batmana, którego powaga zostaje tutaj zderzona z luzackim podejściem do życia mutantów. I choć Tynion stara się, by wymiana doświadczeń była obopólna, to widok Mrocznego Rycerza doceniającego pizzę jest bezcenny.
Puciu, puciu
Artystę Freddiego Williamsa II poznałem po raz pierwszy dzięki Red Letter Media (kanałowi na Youtube), gdzie rysownik miał występ gościnny. Muszę przyznać, że zdecydowanie lepiej mi się go słucha, niż ogląda jego rysunki. Żółwie prezentują się jeszcze przyzwoicie – wyróżniają się ogółem (odmienne sylwetki, kolory skóry), jak i szczegółem (opaski mają nie tylko różny kolor, ale i kształt), dzięki czemu czytelnik jest w stanie je łatwo rozpoznać. Niestety wszyscy ludzie wypadają nieprzekonująco. Williams ma manierę rysowania postaci o obłych kształtach, przez co wszyscy wyglądają dość kluskowato. Czasami zawodzi też anatomia. Brawa za to należą się za gościnny występ Eastmana – zestawienie dwóch różnych stylów w ramach tych samych kadrów wypada świetnie.
Żółwie z Gotham
Trylogia stworzona przez Tyniona jest powtarzalna, gdyż każdy komiks stanowi wariację tej samej fabuły. Dodatkowo powiązania pomiędzy poszczególnymi częściami są stosunkowo niewielkie – zapewne by czytelnik oryginalnych wydań (powstałych na przestrzeni kilku lat) nie czuł się pogubiony w meandrach opowieści. Tę schematyczność można jednak wybaczyć, gdyż lektura wypada po prostu przyjemnie. Jestem pewien, że to nie ostatnie spotkanie tych bohaterów, więc liczę, że następnym razem będzie w tym wszystkim więcej szaleństwa. A jest na to szansa, w końcu w zapowiedzianym niedawno komiksie Batman zetknie się ze światem z gry… Fortnite. Cowabunga!
Nasza ocena: 6,7/10
Przepis na dobry crossover. Zbierz cztery żółwie, ale nie takie pospolite, a wojownicze. Dopraw je szczyptą mrocznego rycerza. Voilà!Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa graficzna: 6/10
Wydanie: 9/10