Site icon Ostatnia Tawerna

Coś się panu rozlało! – recenzja gry „Trailblazers”

Po około minucie spędzonej z tym tytułem każdy gracz natychmiast zdefiniuje go jako połączenie Splatoona z Wipeoutem (lub innymi futurystycznymi wyścigami). I to w zasadzie kompletny opis – tylko i aż.

Zostaw swój ślad na trasie

Idea gry jest bajecznie prosta. Fikuśne i bardzo szybkie pojazdy, przypominające skrzyżowanie poduszkowców z amerykańskimi krążownikami szos sprzed siedemdziesięciu lat, ścigają się na zakręconych torach. Elementem wyróżniającym Trailblazers na tle konkurencji jest możliwość „malowania” trasy przed i za sobą.

Chcąc odnieść sukces nie trzeba być najszybszym. Gra wymaga od nas przede wszystkim sprytu i obrania właściwej taktyki. A że wyścigi są silnie nacechowane elementami drużynowymi, bywają naprawdę ciekawe.

Chodź, pomaluj mój świat

Co nam daje zaznaczanie swojej obecności na torze? Otóż każdy pojazd wylewa farbę w danym kolorze (w zawodach drużynowych teamy mają własne barwy). Kiedy najedziemy na „naszą” ścieżkę, dostajemy turbo, a licznik punktów zaczyna nabijać kolejne combosy.

Taka forma rozgrywki zmusza nas do myślenia. Jeśli wyrwiemy się szybko na czołówkę, strzelając przed siebie farbą może się okazać, że wszystkie nasze ślady zostaną przykryte przez przeciwników. A my z każdym kolejnym okrążeniem przesuwać się będziemy do ogona… Czasem warto wybrać trasę potencjalnie niezbyt optymalną – dzięki temu wylana przez nas ścieżka będzie spokojnie czekać, a pojazd ciągle pędził „na nitro”.

Do boju drużyno

Rozgrywka nabiera jeszcze więcej głębi w trakcie potyczek zespołów. Kierowca jadący z przodu wytycza szlak dla reszty drużyny. Członkowie „peletonu” mogą walczyć z przeciwnikami o utrzymanie ścieżki w czystości lub tworzyć własne.

Aby odblokować kolejne wyścigi w singlu, wystarczy spełnić jeden z trzech warunków ustalonych na początku. Zazwyczaj gwarancją sukcesu jest zajęcie miejsca na podium. Kiedy trochę powygrywamy i poczujemy się w miarę silni, czas ruszyć na podbój multi.

A w sieci…

Wyścigi w sieci działają na zupełnie innych zasadach i – choć absurdalnie to brzmi – przekroczenie linii mety na pierwszym miejscu nie daje absolutnie żadnej gwarancji zwycięstwa. Szczerze mówiąc, nawet po rozegraniu kilkunastu online’owych pojedynków nie do końca zrozumiałem zasady przyznawania wieńca laurowego… Jednak wszystko wskazuje na to, że za najlepszą uznaje się drużynę, która pomaluje największe połacie mapy w swoim kolorze, przy okazji wykręcając najwyższy wynik punktowy.

Samotny strzelec też coś znajdzie

Trailblazers posiada też tak zwany tryb fabularny, w którym rysunkowe postacie, kojarzące mi się z Rodzinką Jetsonów, na statycznych planszach opowiadają swoją historię, przekomarzają się oraz wprowadzają graczy w niuanse rozgrywki. Bohaterowie są dość mocno oklepani, a ograniczony do pojękiwań i westchnięć voice acting sprawia, że szybko zapominamy kim są, czego chcą i jak się w ogóle nazywają. Twórcy w pewnym momencie chyba sami stracili wiarę w opowiadaną historię, gdyż wątek fabularny urywa się po odbyciu mniej więcej połowy wyścigów.

Ałdio i wideło

Oprawa graficzna prezentuje się raczej przeciętnie, co sprytnie ukrywają bardzo szybkie tempo rozgrywki oraz „pociągnięte” cel-shadingową kreską detali. Trailblazers działa płynnie nawet na bardzo starym sprzęcie, co stanowi niewątpliwy atut produkcji. Największy problem mam z udźwiękowieniem – wspomniałem wcześniej o beznadziejnym aktorstwie (a raczej jego braku). Twórcy postarali się natomiast wzbogacić warstwę audio o bogatą playlistę, składającą się głównie z utworów niezależnych artystów. Brzmi to dość ciekawie. Niestety, wiele „funkopodobnych” nut zwyczajnie mnie drażniło.

Reasumując

Trailblazers jest pozycją wartą grzechu dla każdego fana futurystycznych czy lekko zakręconych wyścigówek. Z pewnością nie będziemy wspominać go za dwadzieścia lat, tak jak gwiezdnowojennego Racera. Nie postawimy go na piedestale obok kultowych serii, takich jak Wipeout, ale parę chwil można dla niego poświęcić.

Nasza ocena: 5,5/10

Bardzo szybka gra z ciekawymi pomysłami, która zręcznie łączy idee Wipeouta ze Splatoonem. Ma sporo niedociągnięć, ale warto przetestować.

Grafika: 6/10
Udźwiękowienie: 6/10
Fabuła: 3/10
Grywalność: 7/10
Exit mobile version