Site icon Ostatnia Tawerna

Coś o farmakologii w wersji kompakt – recenzja gry „Pandemic: Gorąca Strefa – Europa” Matta Leacocka

W zasadzie wcześniej o tym nie myślałem, ale przed chwilą zastanawiałem się czy przypadkiem w erze pandemii covidowej ta planszowa nie przeżywa drugiej młodości. Nomen omen poszukiwanie leku na nią (czy też szczepionki) było tematem wałkowanym na okrągło.

Po pierwsze nie szkodzić

Powody, dla których chętnie zabrałem się za tę recenzję, były dwa. Pierwszym jest to, że jestem olbrzymim fanem gier kooperacyjnych, a w oryginalnego Pandemica nigdy nie grałem. Kiedyś przez mój stół przemknęła wersja Cthulhu, ale była na nim ze dwa razy i jedyne, co w niej zapamiętałem, to bardzo fajne wykonanie – prawdopodobnie dłużej bawiłem się figurkami kultystów niż w nią grałem. Drugim powodem jest to, że szukałem takiego co’opa, którego rozgrywkę można zamknąć poniżej pół godziny. Jeśli ktoś ma jakieś fajne propozycje to chętnie przeczytam – zapraszam do komentarzy.

Roll for Pandemic

W tym miejscu zawsze wspominam o autorze gry i w tym wypadku sytuacja jest dla mnie bardzo wygodna. Duetu Matt Leacock i Tom Lehmann, raczej nie trzeba szerzej przedstawiać. Z kronikarskiego obowiązku powiem tylko tyle, że pierwszy z nich stoi za takimi tytułami jak Zakazana wyspa czy cała seria Pandemiców właśnie (top 2 BGG!!!), a drugi jest twórcą kultowych już Race’a i Roll for the Galaxy. Bardzo smakowicie to brzmi.

Siła prostoty

Po otwarciu pudełka… i tutaj trochę ponarzekam, gdyż miałem z tym nie lada problem – pudełko było tak spasowane, że nie dało się go normalnie otworzyć. Teraz jest już trochę lepiej, ale nadal nieidealnie. W środku znajdziemy instrukcję, sympatycznie kompaktową planszę, 4 pionki, trochę kart i znaczników. Plus za karty pomocy, które już powoli stają się standardem, ale których niekiedy jeszcze brakuje. Design graficzny jest prosty, ale podoba mi się w zasadzie wszystko poza tymi pionkami rodem z chińczyka. Tutaj można by się naprawdę ciut mocniej postarać. Jestem rozpieszczony, wiem. Jednak zdania nie zmienię.

Leczmy się!

Mamy tutaj do czynienia z grą dla od dwóch do czterech osób. Tematycznie będziemy się wcielać w członków zespołu szukającego leku na trzy różne choroby, pustoszące tym razem Europę. I to mi się zdecydowanie podoba – wcześniej była edycja poświęcona Ameryce Północnej – jednakże wolę ratować Warszawę i Kijów niż przykładowe Detroit. Od strony mechanicznej to gra o wyborze i optymalizacji akcji, z elementami zarządzania ręką. Rozgrywka sama w sobie jest bardzo prosta. Każdy gracz otrzymuje swój pionek, kartę członka naszego zespołu, która posiada jakąś specjalną umiejętność do wykorzystania w swojej turze oraz karty z nazwami miejscowości, które wykorzystywane mogą być do podróżowania lub wynalezienia lekarstwa, jeśli zbierze się ich określoną ilość.

W jednej turze gracz wykonuje 4 akcje, na które może składać się:
– podróżowanie po mapie (w trzech różnych wariantach, z wykorzystaniem kart lub też i bez)
– leczenie choroby (usuwanie znaczników z mapy)
– wymiana/oddawanie kart (mocno obwarowane)
– wynalezienie lekarstwa (clue gry).

Następnie dobiera się karty do limitu na ręce i dobiera taką/takie, które wskażą gdzie następne ogniska choroby się pojawią. Całość sprowadza się do planowania gdzie iść i skąd ściągnąć znaczniki w odpowiednim momencie. To jest o tyle istotne, iż jeśli w jednym mieście pojawi się ich zbyt dużo, to choroba zacznie się rozprzestrzeniać, a to początek naszego końca. Warto też wspomnieć, iż jeśli komuś będzie za łatwo, to w pudełku jest jeszcze 9 kart mutacji, którymi można wpłynąć na zwiększenie jej trudności. Zawsze cieszą takie elementy, tutaj jest nie inaczej.

Warto?

Ta wersja Pandemica jest sympatyczna. Nie jestem pewien czy to dobre określenie dla gry o takiej tematyce, ale tak właśnie uważam. Podczas pierwszej rozgrywki pomyślałem sobie „niby fajnie, ale jednak jakoś łatwo” i przegrałem. Sromotnie. Jest to bardzo lekka gra – według instrukcji, mocno uproszczona wersja podstawki. Każdy musi sobie zadać pytanie, czy potrzebował uproszczonej odsłony dość lekkiej gry. Mi się podobało, bo ja lubię gry o prostych zasadach, niekoniecznie banalne do wygrania. Przypomniałem sobie także fajny patent z tym, że karty, które dorzucają kostki, w pewnym momencie wracają na górę talii powodując, że z jednej strony jest trudniej, ale z drugiej mniej więcej wiadomo czego się spodziewać.

Nasza ocena: 7/10

Moim zdaniem to dobry tytuł, by wprowadzić znajomych w świat gier kooperacyjnych. Można też pograć z dziećmi. Solidna robota.

Grywalność: 7/10
Jakość wykonania: 7/10
Regrywalność: 8/10
Exit mobile version