Site icon Ostatnia Tawerna

Cienki film o cienkim facecie – recenzja wydania DVD „Slender Man”

W roku 2009 na stronie SomethingAwful pojawił się konkurs na stworzenie fikcyjnej postaci związanej ze zjawiskami paranormalnymi. Wygrał go Victor Surge i jego Slender Man.

Bohater tak bardzo spodobał się innym, że szybko powstały o nim kolejne historie, legendy, a także gry oraz filmy. Jednym z nich jest ekranizacja z 2018 roku, która niedawno doczekała się swojego wydania na DVD.

W pogoni za kasą

Slender Man to humanoidalny, ponad trzymetrowy stwór o smukłym ciele, długich kończynach, chodzący w garniturze i pod krawatem oraz nie posiadający twarzy. Czasem z jego pleców potrafią wystrzelić także macki. Jego ulubionym zajęciem jest pokazywanie się w lasach i parkach oraz porywanie starszych i młodszych dzieci. Tak przedstawia się miejska legenda, udokumentowana zresztą zdjęciami. Choć w rzeczywistości nasz bohater stworzony został na potrzeby konkursu, to wiele osób uwierzyło w istnienie dziwnego upiora, wywodzącego się spośród ludzi-cieni. Skoro zyskał on ogromną popularność i Internet oszalał na jego punkcie, to zaraz też postanowiono przekuć jego sławę na pieniądze. Powstały więc gry komputerowe takie jak Slender: The Eight Pages czy SlenderCraft. 

W 2018 roku dostaliśmy także film wyprodukowany przez firmę Sony i Mythology Slender Man. Jego reżyserem został, znany przede wszystkim z tworzenia seriali, Sylvain White. Scenarzystą został David Birke, a w głównych rolach zobaczyć mogliśmy Joey King, Julię Goldani Telles, Annalise Basso, i, znaną z Chilling Adventures of Sabrina, Jaz Sinclair.

Ale to już było…

Chyba nikogo nie zaskoczy jeśli powiem, że film Slender Man nie wnosi do kinematografii niczego nowego. Dostajemy tu bowiem oklepany schemat, znany z wielu horrorów. Oto mamy grupkę czterech nastoletnich przyjaciółek – Wren, Hallie, Chloe i Katie – mieszkających w typowym, małym, amerykańskim miasteczku. Jest ono na tyle standardowe dla gatunku, że twórcy nawet nie nadali mu żadnej nazwy. Nasze bohaterki chodzą sobie do liceum, robią wspólnie selfie, dyskutują o chłopakach, jak to dziewczęta w tym wieku. Pewnego wieczora urządzają sobie babski wieczór w domu Katie. Ma to być odpowiedź na tajne spotkanie chłopaków, w których się podkochują. Postanawiają obejrzeć krążący po Internecie filmik o Slender Manie, upiorze porywającym ludzi lub wpływającym na ich umysły. To oczywiście prowadzi do pojawienia się stwora w życiu naszej paczki. Beztwarzowy gość nawiedza je wpierw w snach, a później na jawie. Jak nietrudno się domyśleć, atakuje i porywa je jedną po drugiej. Bohaterki podejmują z nim walkę, chcąc ocalić siebie, albo chociaż Lizzie, siostrę Hallie, która z niewiadomych przyczyn również nękana jest przez straszydło.

Slender Manie – zabierz mnie stąd!

Obejrzałem Slender Mana i wątpię bym kiedyś do niego wracał. Chyba, że tylko po to, aby pokazać komuś jak filmów nie robić. Lub by zanudzić jakiegoś niechcianego gościa. Film jest bowiem nudny, niespójny i drętwy. Nasze główne bohaterki nie mają praktycznie charakteru, a sam Slender Man nie jest ani trochę straszny. Każdemu bohaterowi starano się dać choćby jakiś trochę osobowości, ale nie wyszło. Dostaliśmy typowo: dziewczynę mroczną, co to lubi metal i okultyzm, taką, która ma w życiu przerąbane, bo matka nie żyje, a ojciec pije, i dwie na temat których nie jestem w stanie czegoś napisać. Jedna ma siostrę, a druga kręcone włosy. Z kolei nasz potwór snuje się czasem gdzieś między drzewami albo po domach i nawet nie stara się o jakiś „jump scare”. Dodatkowo twórcy, chcąc wprowadzić do obrazu więcej grozy i tajemnicy, postawili standardowo na mrok. Tylko wyszły z tego egipskie ciemności, przez które momentami nie wiemy na co patrzymy.

Mamy też mnóstwo dziur w fabule. Na początku jest coś o ciąży jednej z bohaterek, albo wzmianka, jaka to świetna sportsmenka z innej. To nie prowadzi do niczego, bowiem nie wracamy już do tych wątków. Dostajemy też ojca alkoholika oraz tajemniczą postać z internetowego czatu, która o Slender Manie wie bardzo dużo. Ale i o nich film nagle zapomina i nie wyjaśnia niczego. Reżyser wprowadził też sny naszych bohaterek, które mają nas przerazić i być głębokimi lękami dziewcząt. Przynajmniej tak mi się wydaje. Dla mnie bowiem nie są zbyt zrozumiałe.

Na koniec muszę jeszcze dodać, że film trwa około półtorej godziny. Aby go zapełnić dostajemy mnóstwo scen, w których dziewczęta przeglądają strony internetowe oraz retrospekcje. Ja rozumiem, że możemy pokazać jak to bohaterka szuka czegoś w sieci. Tylko dlaczego strona po stronie?! I na cóż mi przypominanie rzeczy, które widziałem i słyszałem dziesięć czy piętnaście minut wcześniej? Jeszcze aż takiej sklerozy nie mam, choć niektórzy twierdzą, że jestem stary…

Pudełko lepsze od fabuły

Mimo szczerych chęci nie jestem w stanie znaleźć czegoś co uratowałoby Slender Mana. Efekty specjalne też nie są oszałamiające. Muzyka jest dopasowana do akcji, więc lepiej posłuchać soundtracku niż oglądać sam obraz. No dobrze, nie będę też atakował samych aktorek. Dziewczyny, choć jeszcze młode, to starały się by wszystko wypadło dobrze i realistycznie. Nie ich wina, że zawiódł scenariusz i realizacja. Mogę za to powiedzieć, jeśli to kogoś ucieszy, że wydanie DVD wypadło nieźle. Okładka z plakatem wygląda dobrze a menu zrobione jest w klimacie gry, co nawet zachęca.

Dostajemy też do wyboru kilka opcji językowych i dwa zwiastuny innych filmów do obejrzenia. Nie brakuje też wywiadu z twórcami i aktorami oraz zdjęć z planu. Szczerze powiedziawszy, dziewięć minut materiału o tym jak kręcono film jest lepsze i ciekawsze niż sam obraz.

Coś dodać, coś ująć

Podsumowując Slender Man nie jest horrorem godnym sławy samego bohatera. Obraz jest zwyczajnie nieciekawy i niedopracowany. Zabrakło w nim pomysłu, spójności i dobrej realizacji. Być może robiony był „na szybko”, choć nie wiem czemu. Rozgłos, jakim cieszył się nasz gość bez twarzy, już przebrzmiał. Owszem, trafił on do świata popkultury, wiemy o nim sporo, ale nie trafiamy na niego wszędzie, jak w momencie jego „pięciu minut”. Trudno więc stwierdzić czemu wyszło tak kiepsko. Nijaka produkcja, po którą pewnie nie wiele osób sięgnie. Choć faktycznie samo pudełko może zachęcić fanów „Smukłego Mężczyzny”, bo to akurat wyszło nieźle. Sceny z planu też mogę być ciekawym materiałem dla osób chcących poznać tajniki kręcenia filmów. No i możemy popatrzeć na, być może, początki kariery kilku obiecujących aktorek. Ale to by było na tyle dobrego. Resztę produkcji należy przemilczeć lub puścić w niepamięć.

Nasza ocena: 4/10

Slender Man nie jest horrorem wybitnym ani nawet niezłym. To kiepski obraz, w którym zabrakło pomysłu, spójności i dopracowania. Zbyt wiele rzeczy poszło w nim nie tak jak trzeba, aby przemówił chociażby do największych fanów stwora bez twarzy.



Fabuła: 3/10
Bohaterowie: 2/10
Obraz i dźwięk: 4/10
Wydanie: 7/10
Exit mobile version