ElfQuest to komiks, który państwo Wendy i Richard Pini zaczęli tworzyć i wydawać pod koniec lat 70. XX wieku. Skierowany był głównie do dzieci i młodzieży. W drugim tomie bohaterowie ponownie będą musieli powalczyć o przetrwanie i zachowanie własnego gatunku.
Na pustyni nie jest źle
W pierwszym tomie komiksu ElfQuest poznaliśmy rasę walecznych elfów i ich wilczych przyjaciół. Odwieczna walka z ludźmi sprawiła, że rasa ostatecznie musiała opuścić swoją rodzinną puszczę i poszukać nowego schronienia. Podstępne trolle sprawiły, że bohaterowie trafili na pustynię, gdzie mieli dokonać swego żywota. Szczęściem trafiły jednak na swych pobratymców z innego plemienia, którzy uratowali im życie. Drugi tom opowiada o próbie przystosowania się długouchych pochodzących z lasów do życia w wiosce Kres Rozpaczy. Wilczy Jeźdźcy dość trudno znoszą panujące tu warunki i wcale nie jest im łatwo dogadać się z tutejszymi elfami. Z czasem jednak oba plemiona nie tylko zaczynają się do siebie przekonywać, ale także uczyć się nawzajem własnych zwyczajów i rzeczy, które ułatwią im przetrwanie. Kontynuowany jest także wątek miłosny głównych bohaterów, czyli Siekacza i Leety, którzy ostatecznie stają się małżeństwem i jednoczą swe ludy. Szczęście nowożeńców nie trwa jednak zbyt długo. Na ich drodze ponownie stają ludzie, co skłania wodza do odnalezienia kolejnych elfich plemion. Na wyprawę wyrusza wraz ze swym przyjacielem, Widzącym w Chmurach. Towarzysze ponownie trafiają w zasadzkę zastawioną przez trolle.
Kto jest odbiorcą?
ElfQuest to komiks, który zadebiutował na rynku w 1978 roku i był tworzony przez kolejnych 36 lat. Wydawały go między innymi Marvel, DC Comics czy Dark Horse Comics. Przez cały ten czas scenariusz pisali do niego niezmiennie Wendy i Richard Pini. Omawiany przez nas drugi tom, który w Polsce ukazał się dzięki wydawnictwu Amber, stanowi początek przygody i powstawał na przełomie lat 1978–1979. Być może to właśnie tamten okres sprawił, że album ma kilka poważnych problemów, które współcześni z pewnością zauważą. Mianowicie trudno ocenić, do kogo jest on skierowany, a przekaz w nim zawarty nie jest jednoznaczny. Ale po kolei.
Mamy tu ciekawą historię fantasy, której głównymi bohaterami są elfy, a zwłaszcza przewodzący im Siekacz. Żyją one w nieco prymitywnym świecie, w którym walki toczą się na łuki, miecze, a nawet maczugi, a tamtejsi ludzie żyją w szałasach. Poza wieloma fantastycznymi rasami żyją tutaj także bogowie. Nie brakuje także osób obdarzonych magicznymi zdolnościami. Pomiędzy poszczególnymi rasami często wybuchają konflikty i każdy walczy o własne przetrwanie. Schemat może wydawać się nieco oklepany, ale należy wziąć pod uwagę, że komiks powstał 36 lat temu i był raczej jednym z prekursorów gatunku. Sama przygoda także jest przemyślana i intrygująca. Tyle że współcześnie może nie do końca do nas trafiać. Państwo Pini, tworząc ElfQuest, chcieli, aby trafił on w ręce młodszych czytelników. Pewnie dlatego mamy tu mnóstwo notek dotyczących tego, co właśnie się dzieje, aby odbiorcy przypadkiem się nie pogubili. Same elfy żyjące w Kresie Rozpaczy przypominają swym zachowaniem Smerfy. Bywają zabawne, niewinne, pocieszne i przytrafiają im się głupie wpadki. Tyle że z wyglądu przypominają już bardziej Conanów. Są umięśnione, silne i waleczne. Nie wahają się przed tym, aby kogoś zabić. Elfki z kolei także świetnie radzą sobie z bronią, a jednocześnie są piękne, a nawet można rzec, że seksowne. Chętnie odsłaniają zgrabne nogi czy obfite biusty. Dlatego tu można sobie zadać pytanie, czy to faktycznie album dla dzieci? Zwłaszcza że bohaterowie nie stronią także od picia alkoholu, bójek czy seksu. Sceny miłości nie są może pokazywane jak w filmie erotycznym, ale widać, jak pary chowają się za skałą, zrzucają ubrania czy wydają charakterystyczne odgłosy. Bardziej dosadnie pokazano fragmenty, gdzie elfy lub wilki polują i zabijają zwierzęta. Można rzecz, że wszystko jest częścią natury i rzeczą normalną, ale w dzisiejszych czasach chyba by to nie przeszło lub przynajmniej było oznaczone odpowiednią kategorią wiekową.
Dużo większym problemem jest natomiast samo przedstawienie kobiet. Z jednej strony prezentowane są one jako silne charaktery równe mężczyznom, które wraz z nimi mogą chodzić na polowania, a często są od nich lepsze w posługiwaniu się bronią. Za chwilę jednak zmieniają się w chichoczące kokietki, niezbyt radzące sobie z otwarciem słoika. Główna bohaterka, Leeta, z kolei na początku odrzuca zaloty Siekacza, by w końcu ten zdobył ją… siłą! Spokojnie, nie dochodzi tu do gwałtu, ale ostatecznie elf pokazuje swoje muskuły, pokonuje w walce innego adoratora i cichcem zakrada się do sypialni swej wybranki. Niedługo później elfka, która miała zostać wodzem, staje się matką dwójki pociech i skupia się niemal wyłącznie na pracach domowych i dbaniu o rodzinę. Nie wiem, dlaczego scenarzyści postąpili w tak stereotypowy sposób, kiedy mogli pokazać postęp i nauczyć czytelników trochę więcej o równouprawnieniu. Podejrzewam, że jednak wpłynął na to okres wydania komiksu. Pewnie bali się krytyki i tego, że nie znajdą dość dużego grona odbiorców. Szkoda, bo została tylko niewykorzystana szansa na mocny przekaz.
Jak to wygląda?
Pod względem wizualnym komiksowi nie można zbyt wiele zarzucić. Jak już wspomniałem, elfki może zanadto eksplorują swe bujne biusty, przez co komiks niekoniecznie może się nadawać dla dzieci. Gdyby jednak zmienić grono odbiorców, to trzeba już z całą stanowczością przyznać, że pani Wendy Pini, ilustratorka albumu, ma nieprzeciętny talent. Całość utrzymana jest w odcieniach czerni i bieli. Postaci i zwierzęta prezentują się świetnie, a tła są dopracowane w każdym detalu. Zwłaszcza scena, gdzie pokazana została spalona puszcza, wprawi w zachwyt niejednego czytelnika.
Nie ten czas?
ElfQuest jest całkiem udaną przygodą osadzoną w świecie fantasy. Z pewnością robił ogromne wrażenie w latach 70. i 80., kiedy to debiutował na rynku. Nic też dziwnego, że szybko znalazł spore grono fanów. Niestety, współcześnie z pewnością nie przeszedłby w takiej formie. Są tu elementy całkiem dziecinne i skierowane do najmłodszych, a za chwilę dostajemy fragment znacznie poważniejszy i dla osób starszych. Również sami bohaterowie raz przypominają zabawne Smerfy, by za chwilę stać się odpowiednikami Conana Barbarzyńcy. Ponadto autorzy zdecydowanie chcieli pokazać też silne, żeńskie charaktery, ale chyba jednak przerazili się, że może to nie być dobrze odebrane i w ostatniej chwili zmieniali zdanie. Album zdecydowanie broni się natomiast oprawą graficzną, która została dopracowana w każdym detalu. Są tu więc plusy i minusy, które ostatecznie dają nam komiks średni. Warto poznać go ze względu na wieloletnią historię i przygotować na opowieść, która nie do końca wie, do kogo chciałaby trafić.
Nasza ocena: 6,6/10
Drugi tom ElfQuest nie jest tragiczny, ale do ideału mu daleko.Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie: 5,5/10