Site icon Ostatnia Tawerna

„Bój to będzie nasz ostatni” – recenzja książki „Piter Bitwa Bliźniaków”

Zaczyna się dość niemrawo. Początkowo powieść nie przedstawia jasno co, kto, gdzie  i dlaczego. Ale jak już się zacznie… Momentalnie dopada. Chwyta, rozdziera i pożera  w całości. Bez szans na to, by się uwolnić.

Rozdziały, rozdzialiki, rozdzialiczki

Książka została podzielona na dwie zasadnicze części. Całość poprzedzona jest stosownym preludium oraz przetykana interludiami. Co ciekawe, autor kończy swą powieść właśnie wykorzystując interludium, a nie epilog. Daje to zapowiedź tego, że do serii jeszcze powrócimy. Każdą z wyżej wspomnianych, głównych części gęsto podzielono na rozdziały. Te ostatnie na jeszcze drobniejsze. Najmniejsze rozdzialiki są bardzo krótkie i niezbyt oddalone od siebie, co ułatwia lekturę. Taki zabieg nie pozwala zapomnieć o czym właściwie czytamy oraz na jakim etapie jesteśmy. Intrygujące śródtytuły potęgują napięcie i niepokoją, budząc apetyt na więcej. Jeżeli ktoś zamierza zrobić sobie przerwę w lekturze, może to zrobić nie tracąc dzięki temu wątku.

„Wszyscy moi aniołowie są zajęci”

Fabuła zaczyna się zalążkami paru osobnych historii, by niedługo później scalić w jedną, skupioną wokół protagonisty. Cynicznego, ale śmiertelnie niebezpiecznego wesołka Ubera. Osobiście podchodziłem do tej postaci ze sporym dystansem, wręcz uprzedzeniem. Jej ksywa najzwyczajniej w świecie mnie bawiła. Zwłaszcza, że według mnie powinien on nazywać się Über, ponieważ imię pochodzi prawdopodobnie od czasownika überführen. Pasuje to idealnie do samego bohatera jak i wyznawanej przez niego ideologii. W miarę przewracania kolejnych stron, gdy stopniowo poznawałem Ubera, nabrałem do niego nieprawdopodobnego szacunku. Wroczek kreuje przed czytelnikiem niesamowitego protagonistę. Stalkera z krwi i kości. Osobę, którą po samym czytaniu chciałoby się mieć u swego boku w każdej potyczce. Wyrazistą, straszną i bardzo wiarygodną zarazem. Dla samej kreacji Ubera, warto sięgnąć po ten tytuł. Czytelnicy lubujący się w analizowaniu charakterów fikcyjnych postaci będą zachwyceni.

„Sołowiow, zwany Sołowiejem”

Pod względem złożoności i siły charakteru Uberowi nijak nie ustępuje reszta ze stadka postaci pobocznych, które dane jest nam poznać na kartach Pitera. Z czasem wyrabiamy sobie zdanie o każdej z nich. Autor potrafił nakreślić niektórych bohaterów w taki sposób, że z miejsca zapałamy do nich szczerą nienawiścią. Do innych zaś poczujemy empatię, czy też postawimy się w ich sytuacji. Wroczek posiada i wykorzystuje niesamowity talent do tworzenia rewelacyjnych bohaterów używając do tego naprawdę niewielkich ilości tekstu.
W interesujących, acz zgrabnych opisach przemyca wiele danych na ich temat. Dzięki temu nawet po jednej sytuacji czy wymianie zdań dostajemy całkiem konkretne wyobrażenie na temat tej czy tamtej postaci. A jak już o dialogach mowa – są skonstruowane po prostu dobrze. Nie nudzą. Dostarczają informacji, wywołują uśmiech a także są w stanie zmrozić krew w żyłach. Rozmowy czyta się je przyjemnie, mimo, że protagoniści (poza Uberem i paroma ważniejszymi osobnikami) wypowiadają się w podobnym stylu. Jednakże nie psuje to odbioru, ponieważ postaci pobocznych występuje relatywnie niedużo. Sprawia to tylko, że w pełni doceniamy kunszt z jakim te główne zostały przemyślane i przedstawione czytelnikowi.

Automatyczna sekretarka Boga

Pierwsza część książki to bardzo osobista historia, której centrum stanowi sam Uber. Podczas wypadu na powierzchnię odłącza się on od swojej grupy i ostatecznie trafia z powrotem pod ziemię, lecz nie tam, gdzie by chciał i gdzie planował. Cudem ocalały, dociera na stację, na której wcześniej nie był. Tam też, jak się okazuje, dzieją się złe, niewyjaśnione rzeczy. Chcąc się z feralnej stacji wydostać, bohater musi odpracować dług. Zapoznaje się bliżej z mieszkańcami i całą zastaną tam sytuacją. Mimo, że początkowo ma ją głęboko w… poważaniu, zaczyna coraz bardziej interesować się tym, co ma tam miejsce. Niejednokrotnie poprzez wpływ, jaki poznane osoby wywierają na twardego, zdecydowanego i pewnego siebie stalkera. Najsilniej działa na niego dziewczynka, dla której objawia się on jako wymodlony anioł z nieba, którego przysłał sam Bóg, by odnalazł jej matkę. Skojarzenia
z założeniem z Leona zawodowca jak najbardziej trafne. Wkrótce dziewczynka i jej najbliżsi przestają być Uberowi obojętni. Wroczek kieruje wydarzeniami jednak nieco inaczej niż Luc Besson. Bohater Pitera wplątuje się w złożoną intrygę. Do samego końca nie wie kto pociąga za sznurki i kto jest czyją marionetką. Czytelnik towarzyszy Uberowi razem z nim prowadząc śledztwo. Analizuje wypowiedzi spotkanych mieszkańców metra, szuka powiązań. Zastanawia się jakiż to straszny smok może zamieszkiwać stację? Szereg z tych tajemnic czytelnik odkrywa wraz z protagonistą. Dzięki temu ma wrażenie, że faktycznie uczestniczy w wydarzeniach
i z zapartym tchem śledzi ich rozwój.

„Uberzadanie dla ubersoldata”

Druga część, zdecydowanie krótsza niż pierwsza, opowiada z kolei inną historię. Tam zastajemy większy konflikt, który być może został bardziej szczegółowo opisany w prequelach powieści. Do Bitwy Bliźniaków podchodziłem bez znajomości poprzednich części serii, stąd możliwość interpretacji innej niż ma to miejsce w rzeczywistości. Uber pojawia się dopiero w trakcie drugiej części. Czytelnik znajduje swojego ulubieńca w karcerze. Skinhead dostaje możliwość wyjścia z więzienia w zamian za wykonanie pewnego zadania, to znaczy wsparcia jednej z walczących stron. Do tego celu bohater zbiera drużynę, w której skład wchodzą między innymi skądinąd znane osobistości, które także mają za sobą szemrane interesy. Kolejne filmowe skojarzenie znowu jak najbardziej na miejscu, tym razem w reżyserii Roberta Aldricha. Zakończenie pozostaje otwarte. Owa misja mogła również zostać opisana w poprzednich częściach, a Bitwa Bliźniaków traktuje o wydarzeniach umieszczonych wcześniej w chronologii.

 „Spójrz jak morze słodko wzdycha”

Szymun Wroczek ubarwia swoją historię posługując się wieloma innymi dziełami kultury. Wszystkie odpowiednio opatrzone przypisami. Cytaty są umieszczane we właściwych miejscach, ubogacając odbiór lektury i dowodząc tego, jak oczytany jest autor Pitera. Jedynym zastrzeżeniem może być właściwie tylko niezbyt chwytliwy w moim odczuciu tytuł powieści. W całej książce jest mu poświęcone zaledwie jedno zdanie. Możliwe, że odniesień trzeba się doszukiwać między wierszami, aczkolwiek mnie się to nie udało. Nawiązanie do tytułu jest zakamuflowane i pojawia się w takim momencie, że można je łatwo ominąć, śledząc wartką akcję. Dało się tu postąpić nieco inaczej, zwłaszcza- że w barwnych wypowiedziach Ubera mamy setki potencjalnych tytułów, które łatwiej byłoby namierzyć oraz docenić.

Uniwersum Metro 2035

Nie sposób nie odnieść się także do źródła tego uniwersum, to znaczy do trylogii oryginalnego Metra autorstwa Dmitrija Głuchowskiego. Mimo, że założenie jest to samo, całość książki Wroczka ma się zgoła odmiennie niż seria Głuchowskiego. Ten ostatni kreuje wizję metra
z licznymi filozoficznymi nawiązaniami. Czytając Metro, zwłaszcza 2033 odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju utopii. Protagonista dogłębnie analizuje sytuację
w której się znalazł, rozważa i zastanawia się. Tymczasem u Wroczka nie uświadczymy podobnych zabiegów. Jego Metro jest bardziej mroczne, bardziej brutalne, bardziej krwawe
i o wiele mocniej stąpające po(d) ziemi(ą). O wiele więcej jest tu działania, potyczek i ostrych wymian zdań niż analiz czy wynurzeń bohaterów. Jest to zatem pozycja skierowana do dorosłego czytelnika. Historia serwuje sporo ciekawych zwrotów akcji, które jeszcze mocniej przykuwają uwagę i nie pozwalają oderwać się od wydarzeń aż do samego końca. Przynajmniej pierwszej części. Lektura ani trochę nie nuży, nie jest w żadnym stopniu męcząca. Strony uciekają tak szybko, że nie zwraca się na to uwagi. Druga część jest niestety nieco mniej zajmująca. Przez to, że jest znacznie krótsza, nie rzuca się to jednak w oczy i nie psuje odbioru całości.

Wydanie

Książka wygląda bardzo ładnie. Okładka świetnie przygotowana, z tłoczonymi napisami. Na pierwszej stronie widnieje jego wysokość Uber, a więc okładka nawiązuje do treści, co nie zawsze jest takie oczywiste. Po wewnętrznych stronach okładek mamy pięknie rozrysowaną mapkę petersburskiego metra. Na ostatniej stronie widnieje obrazek przedstawiający prawdopodobnie zespół Ubera, ze smakiem wkomponowany w krótki opis treści. Czcionka zarówno na okładkach jak i na kartach powieści jest miła dla oka, podpisy rozdziałów także. Wszystko jak należy. Tak więc, jeśli o wydanie na papierze chodzi, nie ma się do czego przyczepić, wyjąwszy parę literówek.

Nasza ocena: 9,2/10

Powieść czyta się bardzo dobrze. Historia jest przemyślana, mroczna i angażująca. Bohaterowie wyraziści i wiarygodni. Brak wiedzy o wydarzeniach z dwóch poprzednich części daje się jednak we znaki, więc warto po nie sięgnąć przed podejściem do Bitwy Bliźniaków.

Fabuła: 9,5/10
Bohaterowie: 10/10
Styl: 9,5/10
Wydanie i korekta: 8/10
Exit mobile version