Czy to ptak? Czy może samolot? No to nie wiem, dron? Nie? Jeśli nic z wymienionych, to musi to być Megaton Rainfall, symulator superbohatera. Każdy, kto choć raz w życiu marzył, aby jego pierś przyozdobiło wielkie „S”, ma teraz ku temu idealną okazję. Lecz zanim krzykniecie „Huraaa!” i popędzicie do sklepów (lub po prostu odpalicie sobie GOG-a i tam zakupicie), to albo zaopatrzcie się w gogle do wirtualnej rzeczywistości, albo przeczytajcie do końca tę recenzję.
Słów kilka
Na dobry początek, warto by wiedzieć, z czym mamy do czynienia i skąd to jest. Śpieszę z wyjaśnieniami. Megaton Rainfall to produkcja niewielkiego i niezależnego hiszpańskiego studia Pentadimensional Games, które postanowiło zawojować świat, tworząc tytuł przeznaczony na VR (virtual reality). Gra ujrzała światło dzienne 17 listopada 2017 roku, więc twórcy mieli trochę czasu, aby uporać się z błędami. Czy im się to udało? O tym później.
Bum, bum, bum! I’ve got the power!
W Megaton Rainfall akcja rozgrywa się w czasach zbliżonych do naszych i tak jak już wspomniałem na początku, wcielamy się w niej w rolę superbohatera, który oczywiście musi ratować świat. A ten przyjdzie nam podziwiać z perspektywy pierwszej osoby (FPP). Skoro mamy protagonistę, to przydałby się jakiś przeciwnik. Naszemu awatarowi dane będzie zmierzyć się z strasznymi najeźdźcami z kosmosu… no dobra, nie są w ogóle straszni. Ani razu nie przyszło mi otworzyć szeroko paszczy, wykrzesując z siebie okrzyk „łaa”, i wam raczej też to się nie przydarzy. Design UFO jest po prostu, i to w najlepszym razie, mdły. Ponadto przeciwnicy nas ignorują, koncentrując się na rujnowaniu atakowanego miasta. Trzeba więc latać za nimi jak szaleni w tę i nazad, celując (przeważnie) w czerwone miejsce, starając się przy tym samemu zanadto nie uszkodzić miasta. Co jak co, ale twórcom trzeba oddać, że nie poskąpili mocy i rozwalenie wieżowca jednym chybionym (a może i nie) strzałem nie stanowi problemu. A jak ktoś lubuje się w zabawie w szalonego Supermana, to można naładować podstawowy cios i rąbnąć w miasto z siłą małej bomby atomowej, by potem podziwiać dzieło zniszczenia.
Czas jednak wrócić na główne tory tej recenzji, bo zjeżdżam z nią nie na tę stację co trzeba. Miasta (a przynajmniej część) są w mniejszym bądź większym stopniu odwzorowane względem rzeczywistości, zamieszkują je miliony ludzików, których jedynym zadaniem jest robienie sztucznego tłoku. Skupiam się tu na ziemi, lecz w pewnym momencie przychodzi czas, aby wypłynąć na głębokie wody i zacząć badać nie tylko układ słoneczny, nawet nie naszą Drogę Mleczną, przed naszym super alter ego otwierają się wrota całego wszechświata! I to by było całkiem ciekawe, gdyby tylko komuś chciało się coś z tym zrobić, a tak jesteśmy skazani w nieskończoność latać po różnych galaktykach. Fajnie, że twórcy dają nam taką możliwość, tylko rodzi się pytanie „po co to?”. Ja niestety nie znalazłem na nie odpowiedzi. Najciekawszym, co udało mi się odkryć, latając kompletnie na przypał z prędkością większą od światła (patrz i płacz Einsteinie), to czarna dziura. Krążyłem wokół niej, podlatywałem, oddalałem się, aż wreszcie zanurkowałem w sam jej środek i… wczytało mi grę z powrotem na Ziemi. Hell yaa! Super zabawa! Jakby ktoś miał jakieś wątpliwości, to był sarkazm.
Shakespeare to, to nie jest…
Długo się zastanawiałem, jak by tu opisać wam fabułę i doszedłem do wniosku, że praktycznie wszystko, co ważne, zostało już napisane. Historia przedstawiona w produkcie Hiszpanów jest płytka jak kałuża na równej drodze. Tak naprawdę nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Lecz zadam wam jedno pytanie, czy to na pewno złe rozwiązanie? Jeśli ktoś liczy na epicką przygodę niczym w Wiedźminie czy Skyrimie, to stanowczo odradzam, ale inni wolą sobie usiąść wygodnie w fotelu czy na kanapie, odpalić tytuł na godzinkę, aby nieco się odstresować i im to w zupełności wystarczy. W tym przypadku Megaton Rainfall zalicza ten sprawdzian.
Paradoks zdarzeń
Widząc oprawę wizualną w tym projekcie, mam wrażenie, że cofnąłem się do przeszłości o ładnych parę lat. To nie jest nawet poziom poprzednich generacji. I w normalnych warunkach nie zostawiłbym na niej nawet suchej nitki, lecz pamiętajmy, że gra została stworzona z myślą o korzystaniu z gogli wirtualnej rzeczywistości. Kiedy mamy ten sprzęt w domu, Megaton… zagwarantuje niesamowite doznania. Bez nich natomiast… powiedzmy, że mocno traci.
Uczta dla ucha!
Z goła inaczej mają się sprawy ze ścieżką dźwiękową. Ta jest przecudowna. Podczas walki wywołuje niepokój, wychodząc zwycięsko z potyczki, popadamy w ekstazę oraz popadamy konsternację, podróżując przez galaktyki. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ta gra to kawał dobrej roboty.
Reasumując
Pentadimensional Games postanowiło znaleźć swoje miejsce w świecie deweloperów gier wideo, podbijając stosunkowo nowy rynek VR. I mimo to, iż Megaton Rainfall nie zapisze się złotymi zgłoskami w uniwersum wirtualnej rozrywki, to wierzę, że mają do zaprezentowania graczom jeszcze kilka ciekawych tytułów.
Egzemplarz do recenzji otrzymaliśmy od GOG.com
Nasza ocena: 5/10
Megaton Rainfall to ciekawa pozycja z końca 2017 roku, i jak na razie jedna z bardziej udanych z perspektywy VR. Dobry tytuł dla posiadaczy sprzętu do wirtualnej rzeczywistości.Grafika: 5/10
Udźwiękowienie: 8/10
Fabuła: 3/10
Grywalność: 4/10