Jak myślicie, co jest najważniejsze w dobrym książkowym horrorze? Nastrój, fabuła, a może przekonujący obraz mniej czy bardziej pradawnego zła? Czy dobre ilustracje mogą nadrobić braki któregokolwiek z tych elementów?
Jak uciekać, to do dziadków
Główny bohater Pętli Staniszka właśnie został porzucony przez „kobietę idealną”… A nie, przepraszam, mijają dwa lata od kiedy się to stało, ale on ciągle nie może przestać myśleć o niej i ich (oczywiście, idealnym) związku. W jego monologu wewnętrznym usłyszycie sporo wielkich słów, w jakie z uporem maniaka ubiera swoje przeżycia. Jako że nie daje sobie rady z życiem, postanawia je zakończyć… albo odciąć się od wszystkiego i ukryć się w wiosce, dokąd zapraszają go dziadkowie.
Mała, odcięta od świata miejscowość od razu uderzy was swoją osobliwością — czas się tam jakby zatrzymał. Nie wiem, czy autor miał zamiar wywoływać wątpliwości czytelnika subtelnie i stopniowo; moim zdaniem bardzo szybko łapie się trop kluczowego twistu: co dzieje się u dziadków, kim są sąsiedzi, dlaczego tyle tu niedomówień. Nie zorientuje się jedynie bohater, podążający od podwórka do podwórka, spotykający dawnych znajomych, wysłuchujący plotek z czasów swojego dzieciństwa. Plotek, które powoli objawią mu prawdę nie tylko o samej osadzie, ale także czymś, co przed laty wydawało się koszmarnym wypadkiem.
W tej książce wszyscy i wszystko jest dość obrzydliwe — pradawne zło i okrucieństwo uosabiają mieszkańcy wioski, w końcu pozostają blisko natury, a ta ludzka jest z gruntu zła. Na szczęście po kilku rozdziałach okazuje się, że paskudne są także mieszczuchy, a jedynymi jasnymi postaciami są bohater i jego siostra. Przy czym ten pierwszy jeszcze może was… zaskoczyć? Czy nagłe, negatywne zwroty akcji w historii pokazującej, jakie paskudne jest życie, mogą dziwić?
Co się zapętla?
Zgadliście, bohater usiłował się powiesić i w ten sposób zakończyć marną egzystencję porzuconego. Jednak tytuł ma opisywać także zasadę konstrukcyjną książki. Faktycznie, rozdziały krążą pomiędzy pełną okrucieństwa wsią oraz wyuzdanym miastem, wątki przeplatają się i zacieśniają.
Co tymczasem dzieje się u złej kobiety? Otóż uczęszcza na nowobogackie imprezy erotyczne. Seks jest u Staniszka nie tylko dość paskudny, ale w jakiś sposób wiąże się z wszystkim, co w ludziach brzydkie, skrywane, zepsute. Ten wątek jest przykry, choć mógłby wywołać refleksję — w końcu to jedna z możliwych interpretacji filmu Titane, który był szeroko dyskutowany na długo przed premierą. W Pętli nie ma jednak żadnych wątpliwości czy refleksji, zasadniczo relacje międzyludzkie są fatalne, a te prowadzące do zbliżenia to już zupełny horror.
Tak naprawdę nie miałabym większego problemu z wizją Staniszka, gdyby nie styl, w jakim napisana jest ta książka. To język zupełnie pozbawiony czułości, naturalistyczny, górnolotnie nazywający uczucia, ale nie pokazujący ich. Pełen dosłowności, jednak niewywołujący we mnie większych emocji niż irytacja na głównego bohatera. I tu chyba leży odpowiedź na pytanie, które postawiłam na wstępie — nastrój jest kluczowy, a ten wywołuje się opisem i „naciągając” odbiorcę na współczucie dla postaci. Wrażeń nie poprawia też finałowe związanie akcji — powinno być dużo bardziej dopracowane technicznie, żeby przekonać nas, że całość domyka się pod względem nie tylko metafory, ale też logiki.
Książka, jak wszystko od wydawnictwa Vesper, jest pięknie wydana, świetne ilustracje Michała Loranca zasługiwałyby na jakąś inną odsłonę współczesnej literatury chłopskiej. To jedyny czuły, emocjonalny element Pętli. Do tego pięknie grają światłocieniem i bardzo rzadko widać na nich elementy typowe dla horroru czy weird fiction — te pojawiają się tylko na okładce i kilku ostatnich rysunkach.
Nasza ocena: 5,2/10
Czasami trafi się na horror niezbyt dobry, nawet jeśli nie jest to książka wydana w latach 90., z dziwną ilustracją na okładce i w fatalnym tłumaczeniu.Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 4/10
Styl: 4/10
Wydanie i korekta: 8/10