Site icon Ostatnia Tawerna

Bierz bydło i ruszaj nad rzekę – recenzja gry planszowej „Boonlake”

Niezbadane tereny, nowe złoża, dużo miejsca dla nowych mieszkańców. Boonlake może stać się Twoim nowym domem, ale ładne widoki to nie wszystko. Najpierw musisz zapewnić swoim osadnikom dobre warunki do rozpoczęcia nowego życia.

Duże oczekiwania

Boonlake nie miało łatwego zadania, trafiając na mój stół. Alexander Pfister stworzył genialną grę Great Western Trail, która do teraz znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubionych tytułów, a za niedługo będziemy mogli cieszyć się jej odświeżoną wersją dzięki wydawnictwu Lacerta. Dlatego z dużymi oczekiwaniami otwierałam nowe pudełko, zastanawiając się, co tym razem na mnie czeka.

Komponentów jest sporo, więc rozłożenie wszystkiego zajmie kilka minut. Na środku stołu kładziemy planszę, a na niej znaczniki regionów. Obok umieszczamy płytki terenu i pastwiska dostosowane do liczby graczy, żetony waz, dźwigni i monet, stos kart projektów, planszetkę akcji wraz z siedmioma kafelkami w losowej kolejności.

Wszyscy dobierają po sześć kart projektów, monety i otrzymują swoją małą planszę oraz elementy w wybranym kolorze: domy, miasta, bydło, mieszkańców i dwie łodzie, które umieszczają w odpowiednich zagłębieniach, żetony punktów oraz cztery zakłady produkcyjne. Natomiast statek oraz trzy znaczniki każdego gracza trafiają na planszę główną na odpowiednie tory i początek rzeki.

Pozostaje jeszcze wybrać jeden z zakładów produkcyjnych, który od razu trafia na naszą planszetkę oraz kafle punktacji, które należy umieścić na dolnej części dużej planszy.

Do rozegrania mamy tylko dwie rundy, ale będą one dosyć długie. Ich czas odmierzają statki, które po przekroczeniu pewnych punktów na rzece wstrzymują na chwilę rozgrywkę, aby podliczyć punkty. Takie przystanki będą w sumie cztery, a po ostatnim partia się zakończy.

Produkuj, hoduj, rozwijaj

A co nas czeka po drodze? Statek staje na polach, które dają natychmiastowe korzyści, np. karty, wazy lub monety. Żeby się poruszyć, należy wybrać jedną z płytek akcji. Cyfra pod nią wskazuje, o jaką liczbę pól możemy maksymalnie popłynąć, natomiast to, co na kafelku, wskazuje nam działania w tej turze – po lewej te, które wykonuje aktywny gracz, a po prawej te, z których korzystają wszyscy. I tu zaczyna się kombinowanie, co w jakiej kolejności najlepiej zrobić.

Możemy np. zagrać lub sprzedać kartę danego typu, umieścić na planszy płytkę terenu, a na niej mieszkańca, domek lub bydło, ulepszyć chatkę, zdobyć monety, karty albo dźwignie. Nie możemy patrzeć tylko na akcje, ale również na odległość, na jaką możemy popłynąć, ponieważ wybór jednego z dwóch najniższych kafli da nam punkty ujemne. Ich kolejność oczywiście się zmienia, ponieważ wybrana płytka trafia na dół i przesuwa pozostałe do góry.

Powyższe dylematy – jak daleko przesunąć statek i które akcje wykonać – prowadzą do planszy głównej. To na niej będziemy umieszczać pionki, dzięki którym rozwiniemy naszą wioskę. Natomiast z planszetki będziemy je ściągać, odsłaniając kolejne korzyści, ulepszając zakłady produkcyjne i układając dźwignie. Wszystko jest ze sobą powiązane, więc wykonując jedną akcję, uruchamiamy korzyść, która ulepsza daną rzecz, która wpływa na coś jeszcze innego. I na tym właśnie polega cała zabawa.

Czy warto osiedlić się w Boonlake?

Jeśli jesteś fanem eurogier, które wymagają planowania kilku ruchów w przód – tak. Dla osób lubiących dłuższe rozgrywki, które zmuszają do przemyślenia swoich działań, zrozumienia zależności pomiędzy akcjami i wielu dróg rozwoju, będzie to bardzo dobra propozycja.

W tego typu tytułach najczęściej nie ma interakcji między graczami albo jest jej na tyle mało, że każdy gra dla siebie, a podczas tur innych można sobie zrobić drzemkę. Tutaj ten problem rozwiązują płytki akcji, które zawsze składają się z części dla aktywnej osoby oraz dla wszystkich, więc czekając na swój ruch i tak jakieś działania przeprowadzamy. I to nie zawsze oznacza coś dobrego, ponieważ prezent w postaci możliwości rozbudowy, gdy nie mamy niezbędnego do tego mieszkańca, jest średnio trafiony. Natomiast może to być również część taktyki aktywnego gracza, aby uruchomić akcję, z której ktoś inny i tak nie może skorzystać.

Ponadto nie skupiamy się tylko na ściąganiu kolejnych pionków z naszej planszetki, ale również na zajmowaniu terenów na planszy głównej. To tam tworzymy osadę dla naszych mieszkańców, wypasamy bydło i ulepszamy budynki. Są miejsca lepsze i gorsze, dlatego wyścig o te z większymi profitami i korzystniejszym położeniem trwa od samego początku.

Wykonanie komponentów jest solidne, chociaż graficznie nie ma wielkiego szału. Głównie chodzi o ikony, które na początku mogą przytłoczyć mniej doświadczonych graczy. Po kilku turach symbole stają się już zrozumiałe i nie ma potrzeby zaglądania do instrukcji w celu ich odszyfrowania, chociaż podczas pierwszej rozgrywki zdarzyło nam się kilka razy wrócić do zasad i rozwiać kilka wątpliwości.

Fani klimatycznych rozgrywek nie znajdą tu nic dla siebie. Chociaż teoretycznie dostajemy informację, że będziemy próbowali zasiedlić tereny wokół Boonlake, to na tym historia się kończy. Grafiki również są dosyć oszczędne i niewiele wnoszą, a ostatecznie chodzi tylko o ikony, optymalizację ruchów i punkty.

Boonlake można porównać do kilku innych tytułów, ale tylko częściowo. Ruch po rzece i zbieranie profitów skojarzyło mi się z Gangesem, chociaż tam dopłynięcie do końca nie kończy gry. Widać również kilka podobieństw do wspomnianego na początku Great Western Trail tego samego autora.

Tym, co najbardziej wyróżnia recenzowaną grę spośród innych z tej samej kategorii, jest ciekawy sposób wyboru akcji, który karze za chęć podejmowania tych samych działań z rzędu, natomiast daje większe możliwości poruszania statkiem przy dawno nieużytych kafelkach. Te decyzje wpływają nie tylko na to, co możemy zrobić w danej turze i co zebrać na rzece, ale także regulują szybkość rozgrywki, której czas jest zależny właśnie od naszego rejsu. Dlatego w zależności od mniej lub bardziej świadomych wyborów możemy spędzić nad stołem 2 lub 4 godziny, a pewnie i dłużej przy pełnym składzie.

Boonlake to dobra eurogra, która po początkowym niezrozumieniu niektórych ikon i zasad okazuje się być mniej skomplikowanym tytułem, niż się wydaje. Jednak nadal pozostaje w kategorii pozycji dla bardziej zaawansowanych graczy, ponieważ ci mniej doświadczeni zostaną przytłoczeni możliwościami i brakiem wiedzy, w którym kierunku poprowadzić swoje działania. Chętnie wrócę do tego tytułu jeszcze nie raz, ale jeśli chodzi o twórczość Alexandra Pfistera, to nadal jego najlepszym tworem jest Great Western Trail. Mimo kilku podobieństw w odczuciach są to całkiem różne gry, dlatego warto wypróbować obie, tym bardziej że według BGG mają prawie identyczny poziom trudności (3,71 i 3,72).

Nasza ocena: 7,5/10

Porządna eurogra dla fanów optymalizacji ruchów od szanowanego w świecie planszówek autora.

Grywalność: 8/10
Jakość wykonania: 7/10
Regrywalność: 8/10
Exit mobile version