Site icon Ostatnia Tawerna

Biała rewolucja – recenzja komiksu „Zamek zwierzęcy: Zimowe margerytki”, t. 2

Xavier Dorison w Zamku zwierzęcym postawił przed sobą bardzo śmiały cel. Wziął jedno z najważniejszych dzieł George’a Orwella, Folwark zwierzęcy, i postanowił przerobić je, dodając nowe konteksty. Francuskiego scenarzystę nie interesowały narodziny dyktatury, lecz próby jej obalenia.

Oryginalnym folwarkiem finalnie rządziły świnie, które dzięki swoim manipulacjom były w stanie podporządkować sobie resztę. Wszakże „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych”. W Zamku dyktatura ma bardziej klasyczny wymiar. Byk Silvio rządzi nie dzięki sprytowi czy manipulacjom, lecz z tego powodu, że jest po prostu największy i najsilniejszy. W utrzymaniu reżimu pomagają mu psy pełniące rolę swoistej policji.

Pada śnieg

Pierwszy tom Zamku zwierzęcego pokazywał ciężkie warunki, w jakich przyszło żyć zwierzakom. Pierwsze próby oporu przeciwko niewolniczej pracy skończyły się krwawą jatką. W Zimowych margerytkach zwierzętom jest nawet ciężej niż wcześniej. Nadeszła zima, a wraz z nią niedostatki żywności i przejmujący chłód. Mieszkańcy zamku muszą niewolniczo pracować, by móc później po drakońskich cenach kupić odrobinę chrustu do ogrzewania. W takich warunkach wszelkie próby buntu są jeszcze trudniejsze do przeprowadzenia, lecz nie zniechęca to głównej bohaterki, Miss Bangalore, do organizowania oporu.

Pada dyktatura

Jeśli ktoś się spodziewał krwawego powstania zwierząt, to Dorisona takie podejście wcale nie interesuje. Zamiast tego scenarzysta zdaje się być fanem aksamitnych rewolucji i drogi Mahatmy Gandhiego. Miss Bangalore nie brudzi sobie łapek, lecz nakłania wszystkie inne zwierzęta do biernego oporu: wszyscy mają dalej wykonywać swoje prace, ale odmówić partycypacji w niesprawiedliwym systemie i nie kupować chrustu na opał. Droga ta pełna jest znoju i cierpienia, lecz według protagonistki doprowadzić ma do załamania dyktatury. Oczywiście historia pokazuje, że takie pokojowe sposoby są w stanie kruszyć mury, jednak u Dorisona wybrzmiewa to cokolwiek naiwnie. Warunki w zamku są tak trudne, że ciężko sobie wyobrazić, by inne zwierzęta przystawały na kolejne wyrzeczenia, a mimo to w fabule tak się dzieje. Choć przyznam od razu, że ostatnie strony drugiego tomu wypadają świetnie i rozbudzają nadzieję na bardziej zniuansowane podejście do tematu.

 

Nie do śmiechu

W swojej polemice z Orwellem Dorison zgubił niemal całkowicie jeden aspekt tak wyróżniający oryginał: humor. Powieść Orwella wypada ponadczasowo, bo stanowi polityczną satyrę, celnie punktującą mechanizmy władzy. W komiksie francuskiego scenarzysty pojawiają się zabawne momenty, lecz powiązane są one z dowcipami sytuacyjnymi lub konstrukcją bohaterów (tu prym wiedzie króliczy żigolak Cezar). Natomiast sam temat rebelii potraktowany został na poważnie, tracąc w ten sposób pazur.

Prawie jak z Disneya

Warstwa graficzna pozostaje znakomita. Felix Delep ma niesamowity talent do rysowania zwierząt. Tym bardziej należy mu się uznanie, że u zwierzaków ciężej jest o odpowiednią mimikę oddającą emocje bohaterów, a tutaj artysta wybrnął świetnie i ekspresja postaci wypada bez zarzutu. Kolorystycznie tom drugi wypada ciut gorzej od poprzednika, choć w tym przypadku spowodowane jest to zimową paletą barw, która naturalnie jest uboższa.

Vive la révolution!

Drugi tom Zamku zwierzęcego nie wprowadza żadnej rewolucji (pun intended). W pojedynku z Orwellem Dorison w połowie swojej opowieści wciąż przegrywa. Przestawienie wektora opowieści na narodziny rebelii to ciekawy pomysł, choć nie został on poprowadzony w satysfakcjonujący sposób. Próby obalenia reżimu oparte są na bardzo idealistycznych i jednocześnie banalnych założeniach. Aczkolwiek gdy zrezygnuje się z tego porównywania z oryginałem (do którego Dorison sam jednak doprowadził), to Zamek zwierzęcy wciąż pozostaje przepięknie narysowaną opowieścią o trudach aksamitnej rewolucji. Nawet jeśli nie dla fabuły, to warto po komiks sięgnąć ze względu na warstwę graficzną.



Nasza ocena: 7,5/10

Polemiki Xaviera Dorisona z George’em Orwellem ciąg dalszy. Równie naiwny, co ślicznie narysowany.

Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version