Site icon Ostatnia Tawerna

Batman kontra Superman – recenzja komiksu „Injustice. Bogowie pośród nas. Rok pierwszy”, t. 1

„Kiedy będzie Injustice po polsku?” To pytanie stało się niemal rytuałem na imprezach komiksowych, na których jako gość pojawiał się Tomasz Kołodziejczak – szef literackiego działu Egmontu. Zwyczaj ten będzie musiał przejść do lamusa, gdyż w 2021 roku tytuł trafił w ręce czytelników. W końcu!

Marka Injustice zaistniała początkowo jako bijatyka na konsole i komputery. Wyprodukowało ją NetherRealm Studio pod przywództwem legendarnego Eda Boone’a. W grze silny nacisk położono na warstwę fabularną – była to swoista kontynuacja rewolucji zapoczątkowanej wcześniej przez tych samych twórców w remake’u Mortal Kombat. Zazwyczaj mordoklepki miały pretekstową historię, przedstawianą głównie w postaci plansz pełnych tekstu odblokowywanych po przejściu gry daną postacią. Zamiast tego NetherRealm dało graczom opowieść pełną cutscenek, których długość niejednokrotnie przewyższała czas spędzony na potyczkach. Tak powstawało niemalże kinowe doświadczenie dla odbiorcy. Sęk w tym, że ów „film” był bardzo, ale to bardzo kiepski pod względem scenariusza. Tryb fabularny Injustice pokazywał wprawdzie świat pod rządami reżimowego Supermana, lecz głównymi bohaterami czynił herosów z innej („głównej”) rzeczywistości, którym przychodzi naprawić cały ten bałagan. Tylko po kiego odbiorca ma kibicować „zwykłym” trykociarzom, gdy dużo ciekawsze są ich złowieszcze (ale czy aby na pewno?) wersje?

Czy bogu wolno w reżim?

Tego błędu nie popełnia komiksowe Injustice, gdyż Tom Taylor przedstawia samo zarzewie konfliktu. Pięć lat przed fabułą znaną z gry Clark Kent dowiaduje się, że zostanie ojcem. Jego szczęście nie trwa jednak długo, gdyż za sprawą intrygi Jokera (i gazu Stracha na wróble) Superman zabija ciężarną Lois Lane, co z kolei uruchamia bombę atomową niszczącą całe Metropolis. W obliczu tak wielkiej tragedii w bohaterze coś pęka. Superman postanawia wprowadzić własne porządki na Ziemi, nie licząc się z opinią polityków. Część herosów, m.in. Wonder Woman, Flash i Cyborg, popierają takie działania. Inni, pod przywództwem Batmana, próbują przywrócić dawne status quo. Dawni przyjaciele stają się dla siebie wrogami.

Wojna bohaterów

Injustice to świetny elseworld. Tom Taylor napisał historię, w której żadna ze stron konfliktu nie ma pełni racji. Na kadrach komiksu Superman porywa jednego z dyktatorów, by zakończyć w ten sposób konflikt w fikcyjnym państwie na Bliskim Wschodzie. Jest to złamanie dawnych zasad Człowieka ze Stali, który nie ingerował w taki sposób w globalną politykę – jednakże bardzo podobnie zachowywał się Iron Man w swoim pierwszym filmie od MCU, a przecież ukazywane tam to było jako czyn bohaterski. Czym zatem różnią się te sytuacje?

W przypadku Clarka Kenta zmiana poglądów jest uzasadniona traumatycznymi przeżyciami, lecz z takiej Wonder Woman wychodzi wręcz psychopatyczna żądza krwi. U pozostałych postaci „reżimowych” nagięcie kompasu moralnego przychodzi równie szybko – tak nagłą radykalizację bohaterów po prostu trzeba kupić. Stanowi to pewną fabularną drogę na skróty, ale w ten sposób fabuła ma naprawdę dobre tempo i zyskuje na tym dramaturgia. Stąd też dziwnym nie jest, że Batman przeciwstawia się takim zachowaniom, jednak jego metody (nie po raz pierwszy zresztą) wcale nie wypadają dużo lepiej (jak np. porwanie Hawkgirl). W ten sposób czytelnikowi ciężko jest zarówno całkowicie potępić ekipę Człowieka ze Stali, jak i stanąć po stronie Teamu Mroczny Rycerz. Co ciekawe, typowych złoczyńców prawie tu nie ma lub odgrywają rolę trzecioplanową (z wyjątkiem świetnie poprowadzonej Harley Quinn). Historia ich zupełnie nie potrzebuje, skoro do starć dochodzi pomiędzy tymi „dobrymi”.

F

Warto przy tym dodać, że w Roku pierwszym (z pięciu) trup ściele się dość gęsto. Śmierć nie omija nawet ważnych bohaterów, co przypomina nieco podejście Roberta Kirkmana w Invincible. Znakomicie buduje to dramaturgię serii, szczególnie że każdy kolejny zgon nakręca spiralę nienawiści. Taylor wie jednak, kiedy tę bańkę powagi rozładować poprzez błyskotliwe i zabawne dialogi. Przykładem niech będzie nabijanie się Harley Quinn z Green Arrowa i jego Jaskini Strzał (która według niej powinna nazywać się Kołczanem, bo przecież strzały nie mieszkają w jaskiniach. I ciężko się z tym punktem widzenia nie zgodzić!) W komiksie pojawia się także jedna z najbardziej epickich scen z udziałem Alfreda, jakie kiedykolwiek widziałem (spoiler: moment, w którym przywala „z główki” samemu Supermanowi).

36 grzybów w superbarszcz

Injustice. Bogowie pośród nas to dużo dobra – z tego prostego powodu, że komiksowy Rok pierwszy to 424 strony, które pierwotnie były wydane w aż 36 częściach. Skąd tak wysoka liczba? Otóż pierwotnie tytuł ukazywał się w wersji cyfrowej, przez co odcinki były znacznie krótsze. I niestety, tę epizodyczność widać. I to bardzo. Nie przepadam za zmianami rysowników w ramach jednej historii, a tu jest wręcz cały kalejdoskop różnych stylów, gdyż artyści pracujący nad historią zmieniali się non stop. Co gorsza, żaden z pracujących przy Injustice grafików nie wypada powyżej średniej, a wielu z nich plasuje się zdecydowanie niżej. Gdyby tego było mało, zabrakło tutaj kogoś, kto sprawowałby pieczę nad spójnością całości – w ten sposób przez kilka stron Lois Lane potrafi mieć średniej długości rude włosy, by chwilę później być długowłosą brunetką. Taki Damian Wayne nieustannie starzeje się i młodnieje (czyżby jakaś supermoc, o której nie wiem?). Aż szkoda, że tak dobry scenariusz dostał zupełnie nieprzystającą warstwę wizualną.

Dobry tytuł pośród nas

Jak to mówią: lepiej późno niż wcale. Tak przyjemny w odbiorze komiks już dawno temu powinien trafić do polskiego czytelnika, szczególnie że Tom Taylor cieszy się nieustanną popularnością, a poznając kolejne jego tytuły, wcale się temu nie dziwię. Cykl Injustice przez lata ogromnie się rozrósł – pierwsza gra otrzymała pięć „roczników”, a oprócz tego są jeszcze komiksy do drugiej części bijatyki, prequelowy Year Zero czy nawet crossover z samym… He-Manem (sic!). Oby Egmont tym razem nie zwlekał, bo ja (i pewnie wielu innych) chcę więcej.

Nasza ocena: 7/10

Dowód na to, że można stworzyć ciekawą historię, w której Batman i Superman mogą prać się nawzajem po buziach (tak, na ciebie patrzę, Zacku Snyderze).

Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 9/10
Oprawa graficzna: 4/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version