Star Wars. Wojna Łowców Nagród. Jeszcze jedno zadanie to zbiór czterech, niezwiązanych ze sobą komiksów. Każdy z nich stworzył inny zespół artystów, począwszy od rysunków aż do scenariusza. Podejdę z osobna do każdego z czterech dzieł, ponieważ wzbudzały we mnie różnorodne reakcje. Recenzowanie ich jako jedną całość byłoby niesprawiedliwe.
Gdzie mój Han Solo w karbonicie?!
Pierwsza historyjka przedstawia porachunki między łowcami nagród. Mamy w niej do czynienia z Jabbą Huttem i Bobą Fettem, który miał dostarczyć mu Hana Solo w karbonicie. Za nim zaś podąża Deva Lompop wysłana przez Jabbę, jako że przesyłka ze słynnym pilotem nie dotarła do niego na czas.
Mimo pięknego rysunku, to opowiadanie mnie nie zaintrygowało. Było bardzo przewidywalne, choć muszę pochwalić świetne wprowadzenie postaci Devy Lompop. Cała reszta, włącznie z dwiema różnymi liniami czasowymi opowiadanymi jednocześnie, wydawała mi się powtarzalna i nieco chaotyczna. Szkoda, że tomik komiksów zaczyna się właśnie od tego, ponieważ czytelnik może się zniechęcić i nie dotrwać do kolejnych, wartych uwagi historii.
Drugi komiks niestety również nie należy do najbardziej udanych w serii Gwiezdnych Wojen. Przybliża czytelnikowi historię łowcy nagród, Zuckusa, który nie może pogodzić się ze stratą swojego kompana – 4-loma. W opowiadaniu nie dzieje się nic, co przyciągnęłoby moją uwagę. Co więcej, jest ono tak samo przewidywalne, jak jego poprzednik.
Domina Tagge i Droid z bogatą historią
Trzecia historyjka zdecydowanie zasługuje na miano najlepszej z całego tomu. Główni bohaterowie zostali wygnani ze swojej ojczystej planety, ale mimo to dobrze żyje im się razem. Z łatwością można wyczuć, że postacie są do siebie autentycznie przywiązane, a ich drużyna przypomina pewnego rodzaju rodzinę. To właśnie ci łowcy dostają zlecenie zamordowania Dominy Tagge – potężnej właścicielki korporacji dostarczającej broń i statki do Imperium. Manipulująca przedsiębiorczyni pojawiła się już w innym tomie Łowców Nagród, ale to w tym konkretnym opowiadaniu można dostrzec prawdziwą wyrazistość jej charakteru. Domina to nie tylko pewna siebie i potężna kobieta, która nie znosi odmowy i robi wszystko po swojemu. Jest przebiegła i aby zadbać o dobro swoich interesów, posunie się do najbardziej wątpliwych moralnie czynów.
Ten konkretny rozdział nazwałam najlepszym, bo czyta się go z wypiekami na twarzy. Powolny początek prowadzi do bardzo dynamicznego rozwoju akcji, w której Domina Tagge zwala z nóg swoim sprytem, charyzmą i wyrachowaniem.
Ostatnia historia również bardzo mi się podobała. Tę należałoby określić jako najbardziej zaskakującą. Zaczyna się w bardzo prosty sposób – RB-919, naprawiacz robotów, za swój cel obiera przywrócenie do życia droida IG-88, po tym jak poległ on w walce z samym Darthem Vaderem. Już pierwszy plot twist zszokował mnie na tyle, że nie mogłam oderwać się od czytania. To zdecydowanie najbardziej niekonwencjonalna z przedstawionych w tym wydaniu historyjek.
Piękne ilustracje
Ilustracje wszystkich artystów, jak w przypadku innych komiksów z serii Gwiezdne Wojny, wypadają świetnie. Ekspresja postaci, kolorystyka, piękna kreska – wszystkie te aspekty perfekcyjnie oddają na papierze atmosferę znaną z filmów Star Wars. Na końcu tomiku znajdziecie także okładki alternatywne i dodatkowy materiał dotyczący droida IG-88. Wydanie zasługuje na miano estetycznego i dopracowanego.
Nie ma tego złego
Podsumowując, mimo że uwielbiam komiksy z uniwersum Gwiezdnych Wojen, ten nie dostanie ode mnie bardzo wysokiej noty. Wynika to z tego, że aż połowa tomu nie wywarła na mnie pozytywnego wrażenia. Doceniam jednak fenomenalną pracę ilustratorów i cieszące oko wydanie. Uważam, że dla tych dwóch ostatnich niesamowitych opowieści warto po ten tytuł sięgnąć.
Nasza ocena: 7,2/10
Star Wars. Wojna Łowców Nagród. Jeszcze jedno zadanie to tytuł, którego nie da się jednoznacznie ocenić.Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 8/10
Wydanie: 7/10